VII. Tak tent o sma things

1.5K 135 71
                                    

* szkockie przysłowie, które w przełożeniu oznacza tyle, co: zwracaj uwagę na drobne rzeczy (a ułożą się i te duże)

‒ Bzdura ‒ mruczał ‒ idiotyzm. Co za dziecinada.

Jego wściekłe komentarze, cedzone przez zęby ściszonym głosem w bibliotecznej alejce, ściągnęły na niego uwagę pani Pince. Kobieta uniosła wysoko swoje cienkie brwi.

‒ Co takiego panie dyrektorze?

Snape burknął coś niewyraźnie.

‒ Profesorze Snape? ‒ bibliotekarka nie dawała za wygraną.

‒ Czego chcesz uparta kobieto? ‒ zirytowany, podniósł na nią wzrok.

Pince, burcząc do siebie coś o starych, skretyniałych Śmierciożercach, odeszła do swojej lady.

‒ Wiek... ‒ mruczał znowu. ‒ Jakie to ma znaczenie?

Stukał palcem o blat.

Nigdy nie zastanawiał się nad takimi bzdetami. Czy miały trzydzieści czy pięćdziesiąt lat, kobiety były jak na jego gust zbyt problematyczne w zakresie długoterminowym. Tylko raz w życiu zaangażował się emocjonalnie w relację, a Severus Snape wychodził z założenia, że nie popełnia się dwa razy tego samego błędu. Z tego też względu...

Nie mam zdania ‒ zaznaczył.

Wykształcenie ‒ a co to była za rubryka?

‒ Oczywiście, że wykształcona ‒ burknął.

Zatrzymał się na moment. Ale czy na pewno chciał, by szarogęsiła się wokół niego osoba uważająca się za mądrzejszą od niego? Z drugiej strony podczas całej swojej kariery nauczycielskiej naoglądał się już dość półinteligentnych, lotnych inaczej dziewuch, by wiedzieć, że z kimś, kto znajduje się poniżej jego poziomu umysłowego nie jest w stanie wytrzymać nawet pięciu minut.

Po chwili zastanowienia skreślił wybraną opcję.

Zainteresowania... ‒ co za idiota stworzył ten formularz?! Moje? Jej?

Cholera jasna.

Nigdy nie był najlepszy w tę klocki: twórczy umysł starej daty, gdy zamknąć go w ciasnych ramach testów, gubił się i błądził. Po namyśle wpisał „literatura" oraz enigmatyczne sformułowanie „święty spokój". Tak. Dobre byłoby, gdyby osoba, którą poślubi nie dostawała ostrej wysypki czy torsji na widok zwojów i ksiąg.

Westchnął i obrzucił potępiającym spojrzeniem, zdawałoby się, ciągnący się w nieskończoność zwój. Miał za sobą dopiero kilka pytań, a już czuł się jakby należało mu się przejście na emeryturę w trybie natychmiastowym. Zrezygnowany, przypomniał sobie, że to był jego i wyłącznie jego pomysł, by wypełnić ten formularz. Chociaż, tak po prawdzie, jakie miał opcje? Nie znał żadnej innej kobiety w odpowiednim wieku skłonnej przystać na jego matrymonialną propozycje niż Sybilla. Snape zastanawiał się do jak wielkiej desperacji musiałby zostać doprowadzony, by zdecydować się na małżeństwo z tą piekielną kreaturą. Po dłuższej chwili doszedł jednak do całkiem słusznego wniosku, że albo jego wyobraźnia nie ogarnia tak abstrakcyjnego konceptu, albo skołatany wojnami umysł zaciekle broni się przed tą apokaliptyczna wizją, gdyż ni jak nie był w stanie wczuć się w sytuację. Przebiegł wzrokiem leżący przed nim wytwór urzędniczej fantazji, by odnaleźć miejsce, gdzie uprzednio przerwał pracę. Zerknął na zegarek. Wprawdzie były wakacje, jednak szkoła potrzebowała pieniędzy, ostatnio bardziej niż zazwyczaj i zorganizowano coś na krztałt letnich kursów. Robiło się co raz później, niebawem hordy bezmózgich dzieciaków zaleją korytarze i będzie trzeba przenieść się z tym do dyrektorskiego gabinetu, by uniknąć niedyskretnych spojrzeń. Szkoda. Lubił pracować w otoczeniu książek, w ich zapachu, miał do tego szczególny sentyment, gdyż hogwarcka biblioteka kojarzyła mu się z chwilami upragnionej ciszy.

Wyspa Świętego Kolumba CZ.1 - SEVMIONE (Marriage Law) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz