XX. Facts is cheils that winna ding

1.3K 113 58
                                    

*szkockie przysłowie oznaczające: nie da się zaprzeczyć faktom


Tak się tylko zastanawiam, jak bardzo mnie teraz nie znosicie? 

‒ Możesz mi powiedzieć, co to miało być, Snape? ‒ syknęła, gdy tylko wywlokła go, ‒ tak, wbrew pozorom było to dobre sformułowanie ‒ do sąsiedniego pokoju. Pod ostrzałem jej wściekłego spojrzenia Snape ze zdumieniem stwierdził, że przez moment poczuł się znów, jak mały chłopiec rugany przez Minerwę. Jednak tylko przez moment. Potem odzyskał rezon i swój chłodny sposób bycia.

‒ Może ty mi powiesz, co nawyrabiałaś za moimi plecami? ‒ wycedził, wyszarpnąwszy ramię z żelaznego uścisku jej drobnych palców.

‒ Nie wmawiaj mi Snape, że cie to ubodło ‒ prychnęła. ‒ To małżeństwo...

‒ To małżeństwo jest czysta fikcją, Granger, jestem tego aż nazbyt świadomy i nie, nie mam ci za złe posiadania gacha na boku ‒ powiedział, zniżając głos niemal do szeptu. ‒ Zastanawia mnie jednak logika twojego rozumowania podczas naszej dzisiejszej sprzeczki, a właściwie korzeni hipokryzji, którą prezentowałaś, oskarżając mnie równocześnie o narażanie twojego życia i brak małżeńskiej lojalności!

Zatkało ją. Dosłownie. Przez moment nie potrafiła ani wziąć oddechu, ani wypuścić trzymanego już w płucach powietrza. Uderzyła ją adekwatność wypowiedzi Mistrza Eliksirów.

‒ Nie wypominaj komuś, że naraża twoje życie na szwank, skoro sama go nie szanujesz, szlajając się z okolicznym dziwakiem podejrzanym o morderstwo dziewczyny.

‒ Chyba cię poniosło, Snape ‒ warknęła.

‒ Czyżby?

‒ W istocie ‒ wycedziła. ‒ I wolałabym, żebyś teraz już poszedł.

‒ Doprawdy? ‒ popatrzył na nią z kpiącym uśmieszkiem. ‒ zachowujesz się irracjonalnie, Granger.

‒ Jestem wściekła!

‒ To widzę. Ale czemu na mnie? Sama nawarzyłaś sobie tego piwa, to je teraz wypij, bądź odpowiedzialną, młod kobietą, za jaką chcesz uchodzić, a nie dzieciuchem z zachciewajkami ‒ dodał lodowato.

‒ Wyjdź!

Uniósł brwi.

‒ Więc tak ma wyglądać nasza współpraca?

Przymknęła oczy.

‒ Porozmawiamy o niej później, jutro, jak ochłonę.

‒ Teraz brzmisz rozsądnie.

Otworzyła drzwi.

‒ Tamtędy ‒ burknęła.

‒ Nie obawiaj się, znam drogę.

‒ Panie Bruis ‒ skinął jeszcze młodszemu mężczyźnie głową, posyłając mu drwiący grymas i wyszedł na podwórko.

Hermiona westchnęła, jednak spodziewana ulga nie nadeszła; zamiast niej pojawił się za to mdlący ciężar w żołądku, który stawał się co raz wyraźniejszy, w miarę jak poczucie winy zastępowało gniew.

‒ Ian... ‒ zaczęła.

Pokręcił głową.

‒ Daj spokój. ‒ On również kierował się do drzwi.

Hermiona zaklęła.

Miranda gdzieś zniknęła, nie było nikogo, kto mógłby ja wesprzeć. Snape miał rację. Sama nawarzyła siebie tego piwa...

Wyspa Świętego Kolumba CZ.1 - SEVMIONE (Marriage Law) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz