szkockie przysłowie oznaczające: Nie nadużywaj okazanej ci gościnności
Miranda była zaskoczona, gdy późnym popołudniem Hermiona wparowała do domu w towarzystwie wysokiego, odzianego na czarno mężczyzny.
Snape skinął głową.
‒ O proszę, kogo my tu mamy ‒ powiedziała, niepewny uśmiech na jej drobnych wargach to pojawiał się to znikał.
Popatrzyła podejrzliwie na Mistrza Eliksirów, mierząc jego szczupłą sylwetkę od stóp do głów. Potem posłała Hermionie pytające spojrzenie.
‒ Miranda Clark, właścicielka tego uroczego domu, która życzliwie zgodziła się wypożyczyć mi pokój.
Snape skinął drugi raz głową, tym razem jeszcze oszczędniej.
‒ A to jest Severus Snape, dyrektor Hogwartu... Nie trzeba mnie deptać, jej córka się u nas uczyła ‒ syknęła cicho ‒ bohater wojenny i mój...
‒ Mąż ‒ dokończył Snape z kpiarskim uśmieszkiem.
Miranda zamrugała.
‒ O i proszę... Czy nie mówiłaś ostatnio, że jesteś nadal panną? Z tego co pamiętam, a pamięć rzadko mnie zawodzi...
‒ To świeża sprawa ‒ wyjaśniła Hermiona.
‒ Wielka i szalona miłość ‒ drwił dalej Snape. Hermiona nie wiedziała, czy bardziej robi sobie żarty z niej, czy z Mirandy, w każdym razie irytowało ją to.
‒ Widzę, że z pana to taki żartowniś ‒ pani Clark nadal przyglądała się mężczyźnie badawczo. ‒ Uczniowie muszą mieć z panem niezły ubaw.
‒ Nawet pani nie wie jaki ‒ Hermiona z trudem powstrzymała wybuch śmiechu.
‒ Jednak nazwisko... Dumbledore? Czy nie tak nazywał się...
‒ Wcześniejszy dyrektor Hogwartu, owszem ‒ przerwał jej Snape, wyraźnie już zniecierpliwiony paplaniną gospodyni.
‒ Och, a co się z nim stało, to był ponoć taki miły, pogodny człowiek...
Hermiona zaklęła w duchu, widząc wredny grymas na twarzy Mistrza Eliksirów. To nie było dla niego wygodne pytanie...
‒ Zmarł ‒ powiedziała szybko, by wyprzedzić ewentualne cierpkie słowa towarzysza.
‒ Och, a cóż mu się przydarzyło?
Grymas Snape'a tylko przybrał na diaboliczności, przez twarz przeszedł mu skurcz, który nie wróżył niczego dobrego i zanim Hermiona zdążyła zareagować...
‒ Ja go zabiłem ‒ powiedział pogodnie.
Miranda przyłożyła dłoń do ust.
‒ Na jego własną prośbę ‒ wyjaśniła Hermiona, rzucając jednocześnie czarodziejowi mordercze spojrzenie. ‒ Była wojna, wydarzył się wypadek, w grę wchodziło uratowanie całej Anglii przed czarnoksiężnikiem.
‒ Ach tak, tak, oczywiście ‒ pani Clark, która w międzyczasie wyraźnie pobladła, opadła ciężko na kuchenne krzesło.
‒ Idziemy ‒ powiedziała półgębkiem.
Snape milcząco przytaknął.
‒ U kogo ty się zagnieździłaś, Granger ‒ wypalił, gdy tylko zniknęli w jej pokoju. ‒ U największej gaduły...
‒ U bardzo życzliwej i troskliwej kobiety, która dziesięć lat temu straciła córkę tu, na wyspie. ‒ Wskazała palcem bliżej nieokreślony punkt za oknem.
CZYTASZ
Wyspa Świętego Kolumba CZ.1 - SEVMIONE (Marriage Law) ZAKOŃCZONE
Fiksi PenggemarGdy Ministerstwo Magii wydaje absurdalne prawo, a droga do upragnionej kariery zostaje Hermionie zamknięta, zdesperowana kobieta podejmuje najdziwniejszą decyzję swojego życia. Przyjdzie jej walczyć nie tylko o własne szczęście, ale też o powrót do...