*szkocki przysłowie oznaczające: praktyka czyni mistrza
Jego wzrok mówił sam za siebie: miał ją za kompletną idiotkę.
Gdy zjawiła się kilka minut temu w Wielkiej Sali, Snape szybko − i w swoim mniemaniu dyskretnie − wyprowadził ją do pobliskiej, pustej klasy.
− Chcesz udać się na krajoznawczą wycieczkę do Zakazanego Lasu, Granger i oczekujesz, że JA będę twoim przewodnikiem? Wybij to sobie z głowy − odparł zimno na jej pytanie.
− Naprawdę nie musiał pan... nie musiałeś tego mówić − burknęła, wciąż niezbyt radziła sobie z pomijaniem form grzecznościowych w jego kierunku, − jedno jadowite spojrzenie w zupełności wystarczyło.
Wykrzywił usta w drwiącym uśmiechu.
− Szybko się uczysz Granger. Ale poniewczasie. Trzeba było się pilniej przykładać do szlabanów z Filchem.
− Pilniej przykładać? − Hermiona szeroko otworzyła oczy. − Do czego? To była jedynie sadystyczna fantazja tego starego...
− Argus Filch był bardzo inteligentnym i mądrym człowiekiem, Granger. Kto jak kto, ale ty nie powinnaś oceniać ludzi po pozorach.
Zrobiło jej się trochę głupio. Ale nadal nie rozumiała.
− To był jego pomysł, żeby zabierać was, matoły, na te nocne spacerki.
− W to akurat jestem w stanie uwierzyć.
− I nie robił tego tylko i wyłącznie aby was dręczyć, dziewczyno − powiedział ostro. − Chciał żebyście poznali choć trochę las nocą, żeby w razie jakiejś samowolnej, głupkowatej wyprawy mieć szansę odnaleźć bezpieczną drogę do domu! − dokończył zły.
Hermiona milczała zdumiona. Albo Snape kłamał, albo ona bardzo niesprawiedliwie oceniła woźnego... Z resztą jak każdy inny...
Snape westchnął zniecierpliwiony.
− Mam za chwilę podwójne Eliksiry z moim ulubionym domem, więc bardzo dziękuję ci za możliwość spokojnego spędzenia przerwy... a teraz... IDŹ JUŻ SOBIE.
Hermiona parsknęła śmiechem.
− Gryfoni? Nadal darzy... sz ich tym szczególnym rodzajem miłości?
− A nie widać? − uniósł brwi.
Przewróciła oczami.
− Czyli wolisz, by twoje żona...
− TYMCZASOWA żona, Granger.
− A jednak... samotnie wałęsała się po mrokach Zakazanego Lasu?
Popatrzył na nią z politowaniem.
− Czy ty próbujesz brać mnie na litość?
− Gdzież by znowu − zaczynała czerpać przyjemność z tych drobnych przepychanek słownych. − Raczej apeluję do pańskiego rozsądku.
− To nie apeluj − mruknął.
Miał już wyjść z sali, ale w ostatniej chwili się zawahał. Na jego twarzy pojawił się znowu wredny uśmieszek.
− Dobrze, Granger − powiedział. − Pójdę z tobą. Ale tylko jeśli uda ci się wysiedzieć bez słowa na podwójnych Eliksirach.
Prychnęła.
− I żadnego pomagania Gryfonom − uniósł ostrzegawczo palec do góry − bo skorzystam z dyrektorskiego przywileju i specjalnie dla ciebie nagnę przepisy, by pozbawić twój dom paru punktów za działania niesubordynowanej absolwentki.
CZYTASZ
Wyspa Świętego Kolumba CZ.1 - SEVMIONE (Marriage Law) ZAKOŃCZONE
Fiksi PenggemarGdy Ministerstwo Magii wydaje absurdalne prawo, a droga do upragnionej kariery zostaje Hermionie zamknięta, zdesperowana kobieta podejmuje najdziwniejszą decyzję swojego życia. Przyjdzie jej walczyć nie tylko o własne szczęście, ale też o powrót do...