XVI. Gonnae no' dae that

1.5K 119 90
                                    

* szkockie przysłowie, którego przesłanie brzmi: proszę, nie rób tego.


Dzień Severusa Snape'a zaczął się tym razem całkiem nieźle: wstał wczesnym rankiem i udał się na odświeżający spacer po błoniach. Po drodze przywitał się z Argusem Filchem ‒ również rannym ptaszkiem ‒ zamienili kilka kurtuazyjnych uwag o pogodzie (Zdecydowanie pieprzy się, pieprzy, panie dyrektorze) po czym każdy odszedł w swoją stronę. Potem, przeszedłszy obok chatki Hagrida, w której zasłony wciąż były zaciągnięte, a światła zgaszone, skierował się nad brzeg Jeziora. Opary powoli podnosiły się znad wody i płynęły, zalewały stopniowo podnóża zamku, pędzone wzmagającym się wiatrem.

Wydawało mu się nawet, że w oddali zamajaczył mu ogon trytona.

Gdy poczuł, że wilgotne zimno zaczyna przesiąkać nawet przez jego absurdalnie wielowarstwowe odzienie, postanowił wrócić do wnętrza Hogwartu i resztę czasu do śniadania spędzić w ciepłych, przytulnych trzewiach biblioteki. Jak postanowił, tak zrobił i był to kolejny element dnia, który bardzo przypadł mu do gustu.

Dobra passa skończyła się jednak wraz ze śniadaniem, chociaż Snape łudził się, że potrwa przynajmniej do południa, kiedy wypadały ostatnie w tym tygodniu podwójne eliksiry z gryfonami.

Gdy pojawił się w Wielkiej Sali ‒ z powiewającą za jego szczupłą sylwetką peleryną ‒ pierwszym, co przykuło jego uwagę była znajoma, bujna czupryna wystająca zza nauczycielskiego stołu.

‒ Co ona tu robi ‒ warknął, konfidencjonalnym szeptem, nachyliwszy się do Minerwy, zanim jeszcze zajął należne mu z racji pełnionej funkcji miejsce pośrodku stołu.

‒ Je śniadanie ‒ odpowiedziała niewinnie Minerwa.

‒ I nie ma to absolutnie żadnego związku z ogłoszonym ostatnio pilnym zapotrzebowaniem na nauczyciela Zaklęć? ‒ Severus Snape był inteligentnym człowiekiem o przenikliwym umyśle, szybko więc połączył fakty.

‒ Pomyślałam sobie, że skoro otrzymałam wolna rękę w wyborze kandydata... ‒ zaczęła McGonagall, ale Mistrz Eliksirów przerwał jej opryskliwie:

‒ To źle myślałaś ‒ wycedził. ‒ Zgodziłem się na to, gdyż ufałem dotąd zarówno twojemu zdrowemu rozsądkowi, jak i decyzjom dotyczącym kadry, gdyż zawsze miałaś na względzie dobro tej szkoły i uczęszczających do niej dzieci. Ale tutaj przekroczyłaś granicę!

‒ Zapominasz się Severusie ‒ odparła ostro. Jej usta znikły niemal zupełnie, gdy ściągnęła je jak zwykle, gdy ktoś ja uraził lub zirytował. ‒ Przez większość twojego życia, chłopcze, byłam twoją nauczycielką lub przełożoną. Nie próbuj mi teraz urządzać moralizatorskiej awantury i usadzać mnie jak młodej siksy, bo od dawna już nią nie jestem, a nawet wtedy nie pozwalałam sobie na takie zachowania względem mojej osoby! Panna Granger jest niezwykle wykwalifikowaną, młodą kobietą o ambicjach znacznie przewyższających nauczanie w podrzędnej szkole dla półcharłaków! I nie oskarżaj mnie o ksenofobię, Snape, bo wiesz, że daleko mi do niej! Bronię tu tylko zdolności Hermiony i należnej jej pozycji. Sądzę, że zastępstwo za Filiusa do dobry początek by nagrodzić jej trud i zapał, który prezentowała przez wszystkie te lata, od pierwszego roku nauki tutaj począwszy!.

Snape milczał przez chwilę, po czym wstał i bez słowa, ale również i bez śniadania, opuścił Wielką Salę.

Drzwi trzasnęły donośnie, a nauczycielka Transmutacji prychnęła.

‒ Bufon.

Hermiona, która, siedząc tuż obok swojej dawnej opiekunki, mimowolnie słyszała całą zajadłą wymianę zdań, zachichotała.

Wyspa Świętego Kolumba CZ.1 - SEVMIONE (Marriage Law) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz