2

2.3K 147 6
                                    

 Raine przez cały weekend była zestresowana. W sobotę razem z ojcem i Ainsley była na małym koncercie soulowym, a w niedzielę chodziła po ekskluzywnych sklepach by wybrać odpowiednią sukienkę na przyjęcie charytatywne przyjaciółki jej macochy, które miało się odbyć za dwa tygodnie. I na którym najprawdopodobniej się nie zjawi.

W poniedziałek nie musiała obawiać się, że zaśpi. Już od szóstej rano była gotowa do drogi, chociaż nie byli z Harry'm umówieni na konkretną godzinę. Czuła się jakby w jej brzuchu ktoś podłożył ładunki wybuchowe.

Miała już spakowaną walizkę, a na sobie letnią krótką sukienkę w niebiesko-czarne bliżej nieokreślonego gatunku ptaki. Na głowie czarny, zamszowy kapelusz, a na nogach czarne sandałki na platformie. Niech chociaż trochę będzie wyższa i niech chociaż trochę bardziej poczuje się pewna siebie.

W ukrytej kieszonce w walizce miała wszystkie swoje oszczędności. Bała się, że jeśli będzie korzystać z kart, pracownicy jej ojca namierzą ją i będą wiedzieli gdzie się znajduje.

Raine będąc pełną obaw i sprzecznych myśli wyglądała zza okno zastanawiając się, kiedy przyjedzie Harry. Dziewczyna była jednocześnie przerażona i podekscytowana myślą, że wreszcie zrobi to na co tylko ona ma ochotę i uwolni się spod reżimu ojca.

Kiedy dostrzegła jak Harry podjeżdża jakimś wielkim, kolorowym volkswagenem pod bramę, jej serce zabiło szybciej. Nie wiedziała co ma teraz zrobić. Jeśli wesoło wyskoczy ze swojego pokoju z walizką, pani Briar z pewnością to zauważy. Jednak gdy zrobi jeszcze jedno kółko po pokoju, trafi ją szlag. Postanowiła chwilę poczekać, aż Harry da jej jakiś znak. Czekała przez dziesięć minut i nic się nie stało. Teraz była lekko przestraszona i wściekła. Nie wybaczyłaby Harry'emu jeśli zapomniał o ich umowie.

"Co mam zrobić?" wystukała do niego smsa. Wymienili się numerami telefonów jeszcze w piątek, kiedy ustalali szczegóły ich umowy. Raine czuła się prze szczęśliwa, bo Harry był jej 5 kontaktem w telefonie. Reszta to tata, Ainsley, pani Briar i jej mama (z którą smsowała bardzo rzadko, preferowały listy).

"Uspokój się. Kiedy napisze ci droga wolna, weźmiesz swoją torbę i podstawisz ją pod wasze tylne wyjście na ogródek. Postaram się zagadać panią Briar i Willisa, żebyś nie miała świadków. Na pewno nie ma twojego ojca i matki?"

"Ojciec jest jak zwykle w pracy a Ainsley pojechała wybrać sukienkę na przyjęcie. Ojciec wróci dopiero wieczorem, a Ainsley na pewno nie będzie do godziny 15"

Napisała i nie doczekała się odpowiedzi. Zaczęła ssać koniec swojego kciuka nadal siedząc półdupkiem na parapecie i patrząc w okno, będąc gotową rzucić się do biegu w każdej sekundzie. Jej dłonie pomimo tego, że w pokoju nie było gorąco zaczęły się pocić. Wytarła je w kraniec swojej sukienki. Ciągle spoglądała na telefon, żeby nie przegapić wiadomości od chłopaka. Wreszcie.

"Droga wolna!!"

Raine wstała pośpiesznie i wzięła ciężką, różową walizkę w kwiatki w dłonie. Próbując zrobić jak najmniej hałasu zeszła z nią po schodach i tak jak jej kazał Harry postawiła ją pod drzwi wyjścia na ogródek.

Te drzwi nie były używane za często. Jedynie, kiedy Ainsley urządzała jakieś większe przyjęcie, te drzwi były skrótem pomiędzy kuchnią a ogródkiem. Harry dobrze to wykombinował, tą częścią domu pani Briar i pan Willis nie będą przechodzić w najbliższym czasie.

Kiedy skończyła, przyjęła pozycję na czworaka, i niczym tajny agent lub ninja zaczęła iść w kierunku wejścia do garażu.

-Co robisz złotko?- zapytała przemiło pani Briar, która niczym z powietrza pojawiła się tuż przed nosem Raine. Dziewczyna na początku zobaczyła tylko jej łydki odziane w czarne podkolanówki. Kiedy podniosła głowę zobaczyła całą posturę starszej pani.

Hideaway | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz