24

1.7K 103 2
                                    

-Chce chodzić do klubów ze striptizem codziennie!- krzyknęła Raine z radością wyrzucając ręce w powietrze, prawie spadając z pleców Harry'ego. Chłopak jęknął i przytrzymał mocniej nogi kompletnie pijanej dziewczyny. Dobrodusznie postanowił wziąć ją na plecy, bo w stanie całkowitego upojenia, Raine nie wiedziała jak powinno stawiać się nogi. Louis zachichotał obserwując dwójkę.

-Ty się lepiej tak nie ciesz, bo z tobą policzę się później.- warknął kędzierzawy, rzucając spojrzenie pełne gromów na swojego przyjaciela. Ten tylko uniósł dłonie w poddańczym geście.

-Daj spokój Harry, najważniejsze, że Raine dobrze się bawiła.

-Louis ma racje, Harry.-powiedziała dziewczyna, obejmując go za szyję, a głowę tuląc do jego ramienia.- Jutro też pójdziemy?

-Jasne.- odparł ochoczo Louis.

-Nie.- warknął Harry, spoglądając na niższego chłopaka.- Raine, jutro załatwimy co trzeba i...

-Chyba będę rzygać.- mruknęła dziewczyna, leżąc bezwładnie na plecach Harry'ego. Spanikowany chłopak delikatnie postawił ją na ziemi, a potem przytrzymał jej włosy kiedy wymiotowała na trawę. Harry skrzywił się i odwrócił wzrok. Tak, zdecydowanie miał ochotę posiekać Louisa na małe kawałki.

Raine zachwiała się nieco, przytrzymując swoją głowę rękoma.

-Chce iść do domu.- odparła twardo, a Louis wywrócił oczami. Podszedł do niej i zarzucił sobie jej rękę na swoje ramiona.

-Tam właśnie idziemy, malutka.- powiedział i razem doszli do mieszkania chłopaka, bez większych problemów.

Raine nie pamiętała, co robiła gdy doszli już do domu Louisa. Dziewczyna od progu była już na pograniczu snu i nie za bardzo kontaktowała, co się dzieje. Wiedziała jednak doskonale, że Harry był na nią zły. Chciała go przeprosić, ale jej powieki z ołowiu same się zamykały, a buzia nie przestawała ziewać.

Następnego dnia obudziła martwą. Spanikowana rozejrzała się po pokoju, w którym się znajdowała. Kiedy dostrzegła leżącego obok niej Harry'ego uspokoiła się nieco, ale nie na tyle, żeby zostawić go w spokoju.

-Harry.- wychrypiała, szarmocząc go lekko za ramię.- Chyba umieram, Harry.

-To się nazywa kac, Roszpunko.- mruknął, nie otweirając nawet oczu.

-Nie chce mieć kaca.- jęknęła, czując jak jej język zamienił się w suchy wiór.

-Idź napij się wody i weź sobie aspirynę.- powiedział chłopak przekręcając się na drugi bok i natychmiast zasypiając.

Raine nie mając pojęcia jak walczyć z kacem, postanowiła posłuchać rad swojego przyjaciela. Zsunęła się z rozłożonej kanapy na której spali i poczłapała do kuchni w poszukiwaniu upragnionej cieczy.

Z szafki wyciągnęła wysoką szklankę i od razu napełniła ją wodą z kranu. Łapczywie wypiła napój, dolewając kolejny raz wody do naczynia. Oparła się ręką o blat, czując jak jej gardło, język i podniebienie z suchej Sahary zamienia się w przyjemne, wilgotne ciepło.

Nie za bardzo chciała szperać w szafkach Louisa. To było nie kulturalne, ale aspiryna, która najprawdopodobniej gdzieś tutaj się znajduje, ją wołała.

-Hej, wstałaś?- zapytał głupkowato zaspany Louis wchodząc do pomieszczenia. Przetarł swoje oczy, pozbywając się resztek snu.

-Tak, nie masz jakiejś aspiryny?- zapytała Raine nadal trzymając w dłoni połowie zapełnioną szklankę. Dolała do niej jeszcze więcej wody.

Hideaway | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz