8

1.8K 114 13
                                    

 Raine miała ogromną ochotę chwycić Harry'ego za rękę. Albo pod ramię. Albo owinąć się wokół niego jak miś koala i nie puszczać, dopóki nie doszliby bezpiecznie do jakiejś knajpy. Irytowało ją, że prawie każda mijana dziewczyna wlepiała swoje napalone spojrzenie w chłopaka, puszczała oczka albo robiła jakiś dziwnie wyglądający gest językiem. Czy w tym mieście nikt nie jest dobrze wychowany?

Kiedy Harry powiedział, że chińska restauracja na rogu ulicy zapowiada się obiecująco, Raine trochę się uspokoiła.

Wewnątrz lokum było bardzo ładnie urządzone. Ściany miały kolor złota i czerwieni, a stoliki ozdobione były krótkim, białym obrusem. W rogu sali znajdowało się duże akwarium z okazałymi gatunkami ryb. Z sufitu wisiały czerwone, okrągłe lampiony. Na ścianach powieszone były obrazy, a w kilku miejscach stały chińskie posążki buddy. Całość prezentowała się okazale, aż nie chciało wychodzić się z tego pięknego miejsca. Raine nigdy wcześniej nie była w tak bardzo orientalnym miejscu.

Harry pociągnął ją za rękaw jej czarnej, obcisłej koszulki. Oprócz tego miała na sobie krótkie ogrodniczki i trampki z czarną podeszwą. Nadal wilgotne włosy zgarnęła za uszy, żeby mokre kosmyki nie wpadały jej do buzi. Usiedli przy jednym stoliku, blisko okna. Na parapecie znajdowały się miniaturowe drzewa. Raine wlepiła w nie wzrok, oszołomiona pięknem malutkich roślin.

-O mój boże, kim jest to cudo.- powiedział nagle Harry, wybudzając Raine z zachwytu. Odwróciła się próbując zlokalizować "cudo" o którym mówił Harry. Za nimi siedziała stara, chińska para, więc to nie o nich raczej mówił chłopak.

A potem ją dostrzegła. Kelnerka, która stała przy jednym ze stolików z małym notesikiem w dłoni. Jako jedyna pracownica nie była Chinką. Miała ciemno brązowe, proste włosy, zimne jak lód oczy oraz alabastrową cerę, lśniącą w blasku lampionów. Uśmiechnęła się, odwróciła na pięcie, a potem podeszła do stolika Raine i Harry'ego.

Chłopak był zapatrzony w nią jak obrazek. Nie odrywał wzroku od jej pełnych, podkreślonych różową szminką ust. Kiedy dziewczyna zabrała ich zamówienie (Harry nawet nie spytał Raine o zdanie), chłopak starał się z nią poflirtować.

A Raine pękło serce. Zacisnęła mocno oczy, bo czuła jak jej łzy już zaczynają się gromadzić. Próbowała skupić się na czymś innym, miłym. Nie chciała myśleć o tym, że Harry w ogóle nic do niej nie czuje. Że jest dla niego za smarkata, za brzydka. Nie pasują do siebie, kiedy Raine wreszcie to zaakceptuje?

-Ona jest stuprocentową dziesiątką.- mruknął kiedy dziewczyna anioł odeszła od ich stolika. Jeszcze puściła figlarnie oko, a Harry rozmarzył się jak dziecko.

Więc tak to jest mieć złamane serce, pomyślała smutno Raine i zaczęła bawić się opakowaniem na serwetki.

Harry nie powiedział do niej już nic, zbyt zajęty oglądaniem krzątającej się po sali dziewczyny. Chwilę potem podała im dwie filiżanki z wrzątkiem oraz małe opakowanie herbat do wyboru. Wzięła pierwszą lepszą torebeczkę i wrzuciła herbatę do filiżanki. Potem to samo zrobiła z naczyniem Harry'ego który nadal nie zwracał na nią nawet najmniejszej uwagi.

Kiedy jedli już swoje chińskie, ostre dania, Raine zapytała:

-Czy masz swoją ukochaną, Harry?

Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem.

-W sensie dziewczynę?

-Nazwij ją jak chcesz.- Raine wzruszyła ramionami.

-Miałem. Ale zerwaliśmy kilka miesięcy temu. Od tego czasu nie wiążę się z nikim.- odparł, upijając łyk herbaty z filiżanki. Teraz nie spuszczał wzroku z dziewczyny, przez co czuła się naprawdę niezręcznie. Chyba wolała jak patrzył na kelnerkę.- A ty masz swojego ukochanego?

Hideaway | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz