13

1.6K 168 10
                                    

-Hej, możemy się dosiąść? Mamy własne krzesła.

Raine oraz Harry szybko podnieśli głowy spoglądając na trzy osoby stojące przy ich stoliku. Dwie dziewczyny i jeden chłopak trzymali w swoich dłoniach drewniane krzesła i czekali na pozwolenie.

-Jasne, siadajcie.- Harry jako pierwszy odzyskał fason i przesunął się stołkiem bliżej Raine, która osłupiała wpatrywała się w nowo przybyłych.

-Dzięki.- powiedział chłopak siadając między swoimi towarzyszkami.- Przez ten festiwal wszystkie knajpy pękają w szfach, ale keler powiedział, że może nam dać krzesła z magazynu jeśli tylko znajdziemy stolik do którego możemy się dosiąść.- wyjaśnił.

-Rozumiem, chłopie.

-Jestem Milo, a to jest Jane i Cassie.- pokazał ręką na swoje towarzyszki. Raine przyjrzała się całej trójce lekko przerażona.

Wyglądali jakby mogli być dobrymi przyjaciółmi szatana. Milo miał czarne jak atrament włosy, jednak przez środek jego głowy przechodził odblaskowo różowy pas. W brwiach, wardze i policzkach miał metalowe kolczyki. Całe jego ręce pokryte były tatuażami i dopiero kiedy Raine mocno się przyjrzała, mogła dostrzec pojedyńcze wzory i czyste kawałki, bladej skóry. Jego czarna koszulka z nazwą jakiegoś nieznanego Raine zespołu miała liczne dziury przy kołnierzyku i na piersi. Raine zastanawiała się czy to był zamierzony efekt, czy do szafy chłopaka wtargnęły nieproszone mole.

Jane i Cassie wyglądały trochę bardziej przyjaźnie. Cassie miała blond włosy zwinięte w kucyk, na twarzy żadnych metalowych dodaków. Jednak do jej szyi ciasno przylegał skórzany naszyjnik z księżycem. Usta miała podkreślone czarną szminką, tak samo ciemną jak jej tusz do rzęs i cienie do powiek.

Jane miała minę jakby chciała kogoś zamorodwać. Wąskie usta ułożone w cienką linę były mocno zaciśnięte, tak samo jak pięści dziewczyny leżące na blacie stołu. Jej włosy miały kolor ciemnego brązu, ale kiedy przez szpary między liśmy wkradły się promienie słońca, pasma przybierały rudawy odcień. Miała twarz pokrytą licznymi brązowymi piegami, które ani trochę nie poprawiały jej nieprzyjemnej aury. Koszulka jako jedyna nie miała dziur, ale była obcisła, śliśle przylegająca do ciała i obfitego biustu dziewczyny.

-Jestem Harry, a to Raine.

Na dźwięk swojego imienia, dziewczyna się ocknęła i przestawała tak intensywnie wpatrywać się w ich nowych znajomych.

-Miło mi.- powiedziała wreszcie. Milo uśmiechnął się szeroko. Co zaskakujące, miał miły i przyjazny uśmiech.

-Mieszkacie tutaj czy jesteście przejazdem?- zagadnął. Nie zdążyli odpowiedzieć, ponieważ kelener przyniósł im zamówione jedzenie i zabrał pusty talerz Harry'ego. Przyjaciele Lucyfera zamówili kawałki kurczakowej pizzy i frytki. Raine wlepiła swój wzrok w ledwie zaczętą sałatkę i zaczęła zabierać się za jej jedzenie.

-Przejazdem, zatrzymaliśmy się u mojej ciotki.- powiedział Harry, który najwyrażniej dobrze czuł się w towarzystwie nowych ludzi. Raine miała nadzieję, że nie wpadnie na pomysł powiedzenia gdzie dokładnie zmierzają i dlaczego.

-Tak samo jak my. W takim razie gdzie się wybieracie?- zapytała Cassie. Miała śmieszny, lekko piskliwy głos.

-Los Angeles, a wy?- niech cię szlag, Harry!

-To kawał drogi.- Milo pokiwał w zrozumieniu głową.- Jesteśmy z Atlanty, a do Miami pojechaliśmy na wakacje, ale już najwyższy czas zbierać się z powrotem do domu i pracy.-chłopak się zasępił, ale po chwili na jego twarz znów powrócił szeroki uśmiech skierowany do Raine. Jane przychnęła pogardliwie i zaczęła nieobecnym wzrokiem wpatrywać się w chodzącego między stolikami kelnera.

Hideaway | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz