× 4 ×

2K 154 97
                                    

× ×

Od pamiętnej ulewy i "żywej rozmowy" minęły niespełna dwa miesiące. Todoroki, jako przykładny uczeń, oczywiście nie opuszczał lekcji, jednakże Bakugou, w porównaniu do mieszańca, praktycznie nie chodził do szkoły. Cóż, nie było to dziwne, w końcu blondyn od zawsze nie przychodził na wszystkie zajęcia żeby sobie dłużej pospać i nie wywiązywał się ze szkolnych obowiązków. Jednakże teraz to się nasiliło. Znacznie bardziej się nasiliło.
Przestał nawet wychodzić po lekcjach z Kirishimą, Ashido, Denkim i Sero, którzy jakimś cudem jako ta nieliczna część społeczeństwa znosili jego, delikatnie ujmując, wredne zachowanie. Czerwonooki podupadł psychicznie. Częściej zaczął odczuwać smutek, aniżeli złość. Rzadziej się denerwował, to było naprawdę dziwne. No i wiadomo, Eijiro, jego najlepszy kumpel, mimo prób dotarcia do Katsukiego i poznania jego problemów, nadal żył bez świadomości tego, co się naprawdę działo między jego dwójką znajomych z klasy. Co działo się tak naprawdę z Katsukim.

- Dobra, wszyscy na miejsca, ważne ogłoszenia - zarządził pan Aizawa tym swoim nudnym głosem, na co gwar w całej klasie momentalnie ucichł, a wszyscy zajęli swoje miejsca. - Więc tak...

Nagle do sali wszedł spóźniony Shoto, tym samym przerywając wypowiedź wychowawcy. Ostatnimi czasy mieszaniec cześciej się spóźniał na lekcje o ósmej rano, co definitywnie nie leżało w jego naturze. Nawet wychowawca z nim o tym rozmawiał, ale ten zbywał go tłumacząc się zmęczeniem treningami na siłowni. Oczywiście Aizawa mu ustąpił, skoro młody Todoroki był dorosły.

Chłopak rzucił krótkie "przepraszam za spóźnienie", kłaniając się lekko, po czym zasiadł w swojej ławce.
"Znowu go nie ma...", przeleciało mu przez myśl, gdy na swój sposób nostalgicznie przypatrywał się pustemu, należącemu do Bakugou miejscu przed nim.

- Wracając - odchrząknął nauczyciel. - Mamy zaplanowaną wycieczkę na poniedziałek, za trzy dni - zaczął, a w klasie od razu wzrosło podekscytowanie, które czarnowłosy ponownie zgasił klaskaniem w dłonie. - Dobra, cisza, śpieszy mi się - i tak wszyscy wiedzieli, że mężczyzna pójdzie spać, ale to nie było istotne. - Jedziemy do Aichi do jakiegoś apartamentu, w którym szkoła już zarezerwowała miejsca... - zaczął podawać najistotniejsze informacje, takie jak miejsce odjazdu, dokładny adres pobytu, opłaty i tym podobne.

Jednak Todoroki już nie słuchał. Zresztą miał tak od pewnego czasu, wyłączał się co chwilę, nawet w trakcie bezpośredniej rozmowy z kimś, zwykł przestawać słuchać otoczenia i zagłębiać się we własnych myślach. Dokładnie tak jak teraz. Miał szczęście, że jego przyjaciel, Izuku, na pewno później mu wszystko przekaże.

Po lekcjach każdy od razu udał się do swojego domu. No, prawie każdy. Todoroki otrzymawszy informacje o wycieczce w formie notatki od Midoryi, udał się w stronę przeciwną do jego miejsca zamieszkania. Ta cała wycieczka to mógł być pretekst, żeby w końcu porozmawiać z Bakugou. Po bitych dwóch miesiącach może w końcu zamienią chociaż słowo.

Po kilku minutach mieszaniec był już na miejscu. Podszedł niepewnie do drzwi, zgniatając lekko kartki w dłoniach z nerwów. Wziął głęboki wdech, wyprostował się i ponownie przybrał tą bezuczuciową minę. Podniósł delikatnie dłoń i niepewnie zadzwonił dzwonkiem, który rozbrzmiał po całym mieszkaniu. Niedługo później można było usłyszeć, jak ktoś powoli zwleka się ze schodów w stronę wejścia.

Drzwi delikatnie się otworzyły, a o ich framugę oparł się zaspany blondyn, przecierając zamknięte i zmęczone oczy, które po chwili przeniósł na Todorokiego. To był dosłownie ułamek sekundy, po którym drzwi ponownie się zatrzasnęły, a w zamku przekręcił się kluczyk. Katsuki oparł się o ciemne drewno, a dłonią zatkał sobie usta, czując, że zaraz ze stresu zwymiotuje.

Znamię [TodoBaku ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz