Na początku chciałam Was przeprosić za długą nieobecność! Niestety, ale ostatnio nie wszystko układa się tak, jakbym chciała, ale udało mi się skończyć rozdział.
Rozdział nie jest bardzo długi, ale za to bardzo intensywny i żeby zachować emocjonalność oraz charakter opisywanej chwili, musiałam go podzielić. Mam nadzieję, że nie będzie mieli mi tego za złe, a odczuwalne emocje Wam to trochę zrekompensują.
Pamiętajcie, że fragmenty pisane kursywą to retrospekcje.
__________________________________
Kobieta niewysokiego wzrostu stała w kolejce w piekarni, jej długie włosy kołysane były przez wiatr, a zwiewna sukienka tańczyła z każdym jego podmuchem. Właśnie wyciągała drobne pieniądze z małej torebki, kiedy poczuła, że świat wokół niej zawirował. Przymknęła oczy, a pieniądze, które trzymała w dłoni rozsypały się.
— Panienko, wszystko w porządku? – zapytała starsza pani, łapiąc młodą kobietą za nadgarstek.
Ta tylko po chwili spojrzała na nią, by pokiwać głową i z nieprzytomnym wyrazem twarzy oddalić się od piekarni, nie zbierając ani pieniędzy, ani pieczywa, po które przecież przyszła.
Przyspieszyła kroku i choć w głowie ciągle jej się kręciło, chciała się jak najszybciej znaleźć w domu.
Tak. Nazywała to miejsce domem, choć daleko mu było do pojęcia, którym definiowała to słowo. Musiała nauczyć się tak żyć. Musiała zacząć wszystko od nowa.
Miała nadzieję, że będzie już tylko lepiej, że po prostu wszystko się ułoży.
Kiedy wpadła do niewielkiego mieszkania, miała wrażenie, że świat w głowie nie tylko się kręci, ale także wali.
Ponownie. Wszystko spada na jej głowę. Jeszcze nie zdążyła otrzepać się z gruzów przeszłości, a ta już ją dopadła.
Swoje kroki skierowała do łazienki i na ostatnim wydechu upadła na kolana, by zwymiotować do muszli.
I już wiedziała.
Choć próbowała oszukiwać się od kilku tygodni, a może nawet kilkunastu? Sama już nie była niczego pewna.
Miała ochotę się rozpłakać i tak też zrobiła. Zwyczajnie, po ludzku się rozpłakać.
Nie pozwalała sobie na to przez cały ten czas, zacisnęła węzeł, który był tamą dla jej łez, a może raczej dla jej emocji. Wszystko się zbierało, napływało, kumulowało i w końcu wybuchło.
Jej życie naprawdę miało się zmienić. Myśl o dziecku, które nosiła pod sercem napawała ją strachem i bezsilnością, ale może to właśnie ta mała istota miała być nowym początkiem, kolejnym rozdziałem w jej życiu?
Wpatrywała się w okno, jakby tam mogła znaleźć rozwiązanie. Koszmary tamtego dnia wracały do niej każdej nocy. Sprawiały, że budziła się z krzykiem, zlana potem, ze łzami w oczach.
Co powiedziałby jej teraz Harry? Co by jej poradził? Na pewno by ją przytulił, pogłaskał po głowie, pocałował w czoło i starał się uspokoić. A później wypowiedziałby te same słowa co zawsze, swoim uspokajającym głosem.
„Będzie dobrze, Hermiono. Nie jesteś sama."
Na samo wspomnienie kasztanowłosa rozpłakała się jeszcze bardzie, czując jak jej serce pęka na milion kawałków. No i właśnie została sama.
CZYTASZ
DRAMIONE: POWROTY
FanficKryminalna historia o spalonych mostach, starych demonach i źle ulokowanym uczuciu. Czasy powojenne.