Tak, jak obiecałam! Jest rozdział piąty. Mam nadzieję, że wybaczycie mi wolno rozgrywającą się akcję, ale nie lubię wielkiej miłości już w pierwszym rozdziale. Dajmy im trochę czasu!
Hermiona siedziała nad tymi aktami już kilka dni. Każdy przypadek czytała po kilka razy. Na początku było to spowodowane obrzydzeniem, ponieważ w dokumentach ze szczegółami była opisywana przyczyna zgonu i wszystkie tortury, jakim zostały poddane młode dziewczyny. No właśnie.. młode dziewczyny. To była ich cecha wspólna. O tak, Hermiona doskonale o tym wiedziała. Najmłodsza z nich miała 14 lat, ale była wyjątkiem najczęściej jego ofiarami były dziewczyny między 16 a 21 rokiem życia. No i oczywiście, co absolutnie nie zdziwiło Gryfonki, czarownice półkrwi lub mugolaczki. Wśród kilkudziesięciu ofiar, tylko dwie były czystej krwi.
Upiła łyk i tak już zimnej kawy, przeglądając po raz kolejny te same akta. Co jeszcze mogła z nich wyczytać? Co ominęła? Czego tutaj brakowało? Setki pytań kołatało się w jej głowie. Westchnęła ciężko, opierając głowę o wielki, skórzany fotel i przymknęła na chwilę drzwi. Nie widziała się z Malfoyem od tamtej rozmowy w jej gabinecie. Zresztą, niczego się nie dowiedziała, więc o czym miała z nim rozmawiać? Najpierw sama musiała do wszystkiego dojść, zrozumieć, znaleźć jakiś związek.
Był już ostatni dzień miesiąca, niedługo miał zacząć się maj, a za 3 tygodnie urodziny jej małej Elle. Uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na kalendarz, by zaznaczyć datę – 22 maja.
I nagle coś wpadło jej do głowy.
– Zaznaczyć datę.. – powtórzyła w myślach i szybko sięgnęła po ścienny kalendarz, a następnie po akta. Jakby w jakimś amoku zaczęła kreślić, zaznaczać, używając różnych kolorów i kształtów. Robiła to szybko, jakby bała się, że myśl jej gdzieś uleci. Nie wiadomo, ile to trwało, ale gdy Hermiona odłożyła kalendarz, cały był w zapiskach i notatkach.
Uśmiechnęła się pod nosem. Znalazła to. Znalazła jakiś punkt wspólny.
Choć miała ochotę dłużej winszować swój sukces, postanowiła jak najszybciej udać się do Malfoya. Porwała ze sobą wszystkie notatki, pakując je do swojej dużej torebki i skierowała się w stronę jego gabinetu.
Zapukała, jednak nikt jej nie odpowiedział, a gdy złapała za klamkę, drzwi nie ustąpiły. Dracona nie było.
– Pan Malfoy wyszedł na lunch. – odpowiedziała szorstko Amanda.
– O której?
– Pół minuty temu. – odpowiedział jej Daniel, który właśnie przechodził z jakimiś kartonami.
Daniel był dobrym kolegą Malfoya i współpracownikiem, był też bardzo miły i życzliwy. Hermiona była mu wdzięczna za ciepło z jakim ją tutaj przyjął, chyba jako jedyny.
– Jeśli się pospieszysz, jeszcze go złapiesz. Zawsze wychodzi przez trzeci łuk. – uśmiechnął się, a Granger tylko skinęła głową w podziękowaniu i puściła się biegiem, chcąc dogonić jeszcze Malfoya, zanim wyjdzie z Ministerstwa.
Miała wrażenie, że bierze udział w jakimś maratonie, szła tak szybko, że sama zaczęła się zastanawiać, jak to było możliwe w tych szpilkach. Oddech zaczynał jej przyspieszać, jednak po chwili dostrzegła blond czuprynę Malfoya i odetchnęła z ulgą.
– Malfoy! Zaczekaj! – zawołała za nim, a Draco odwrócił się, marszcząc brwi.
Podbiegła do niego zdyszana, łapiąc się jego ramienia, by złapać oddech.
– Nie mam czasu, Granger, jestem głodny.. – mruknął pod nosem.
– Znalazła-am. Co-oś. – powiedziała, próbując wyrównać oddech, jakby właśnie przebiegła co najmniej 50 km.
CZYTASZ
DRAMIONE: POWROTY
FanfictionKryminalna historia o spalonych mostach, starych demonach i źle ulokowanym uczuciu. Czasy powojenne.