Jestem przeziębiona, więc siedzę w domu, może uda napisać mi się kolejne rozdziały, ale na razie jestem zbyt zmęczona. Wrzucam dla Was rozdział dziesiąty. W końcu coś więcej się dzieje!
__________________________________________________________
— Jak możesz patrzeć w lustro? — usłyszała nagle męski głos, przepełniony jadem i ewidentną niechęcią. Odwróciła się więc i spojrzała na niejakiego Jamesa Wrighta, który również pracował w Ministerstwie. Nie miała z nim wiele wspólnego, tym bardziej nie rozumiała jego zaczepki.
— Słucham? — odparła z niezrozumieniem.
— Nie jest Ci wstyd? Za ile ich sprzedałaś? — syknął w jej stronę, robiąc kilka kroków do przodu. Musiała przyznać, ze wystraszyła się, miał w oczach tyle nienawiści. Znajdowali się w jednym z wielu korytarzy w Ministerstwie, było pusto.
— Nie rozumiem, o co Ci chodzi. — odpowiedziała zgodnie z prawdą, robiąc krok do tyłu. Mężczyzna chyba wyczuł strach i uśmiechnął się pod nosem.
— No ile dostałaś? Pochwal się? Chyba niewiele, skoro starczyło Ci na jakieś cztery lata życia w luksusie. — pomału zaczynała rozumieć, do czego zmierza Wright i nie podobało jej się to. Zmarszczyła brwi i spojrzała na niego uważnie.
— Daruj sobie. — mruknęła chcąc go wyminąć, jednak on zatarasował jej drogę.
— Zadałem Ci, kurwa pytanie. — warknął, łapiąc ją za nadgarstek. — Co musiałaś im robić, żeby Cię oszczędzili? Loda każdemu Śmierciożercy?
— Puść mnie. — powiedziała chłodno Hermiona, chcąc zabrzmieć jak najbardziej stanowczo.
— Warto było się zeszmacić? I sprzedać własnych przyjaciół? — jego głos brzmiał tak obrzydliwie, wzdrygnęła się na te słowa. Nie mogła uwierzyć, że właśnie to o niej myślą, że byłaby zdolna do czegoś takiego. Nie chciała jednak się tłumaczyć, ani wchodzić z nim w żadne dyskusje. — Po co tutaj wróciłaś? Czego tutaj szukasz, dziwko?
— Zostaw mnie. — powtórzyła, próbując się wyszarpać, jednak James zacisnął palce na jej nadgarstku i przycisnął ją do ściany.
— Jeśli myślisz, że Ci odpuszczę, to się mylisz. Nie chcemy tutaj takiego ścierwa. — syknął jej wprost do ucha.
— Puszczaj! — krzyknęła w końcu kasztanowłosa, jednak tylko owinął rękę wokół jej szyi i przydusił ją.
— Jesteś obrzydliwa i przysięgam, że..
— Co tu się, kurwa, dzieje? — nagle oboje usłyszeli ten głos, który wyrażał spotęgowaną wściekłość. — Puść ją w tej chwili, Wright. Bo Merlin mi świadkiem, że rozpierdolę Ci głowę.
James spojrzał ponownie na Hermionę, a zaraz potem przeniósł swoje spojrzenie na rozwścieczonego Malfoya i lekko spokorniał.
— Tylko rozmawialiśmy. — odpowiedział w swojej obronie, puszczając kobietę i uśmiechając się słabo do blondyna. Draco pokonał dzielącą ich odległość i złapał Wrighta za szmaty, przyciskając go do ściany.
— My też możemy zaraz tylko porozmawiać i gwarantuję, że to będzie Twoja najgorsza rozmowa w życiu. — Malfoy wyglądał, jakby naprawdę miał mu zrobić krzywdę, jego oczy były tak zimne, że zmroziłyby chyba każdego, na kogo by spojrzał.
Hermiona była przerażona, więc korzystając z okazji, po prostu cofnęła się, chcąc szybko uciec, jednak Malfoy był szybszy. Złapał ją za nadgarstek, aż przez chwilę zastanawiała się, czy on ma oczy dookoła głowy.
CZYTASZ
DRAMIONE: POWROTY
FanfictionKryminalna historia o spalonych mostach, starych demonach i źle ulokowanym uczuciu. Czasy powojenne.