Prosiliście, żebym wstawiła rozdział, jak tylko go napiszę, więc jest! Mam nadzieję, że Wam się spodoba, jestem z niego naprawdę dumna.
__________________________________________________
Słońce zawitało do pomieszczenia. Jego złote promyki okalały jej skórę, tańcząc na policzku. Poruszyła się, jakby te drobne ruchy ją łaskotały.
Jej skóra zlewała się z kolorem pościeli, a włosy rozrzucone po poduszce tworzyły abstrakcyjną mozaikę.
Poruszyła się po raz kolejny, by po chwili uchylić powieki i rozejrzeć się. Zmrużyła oczy, gdy promienie światła ją oślepiły.
Po kilku chwilach, gdy jej wzrok przyzwyczaił się do światła, zwlekła się z łóżka i wolnym, leniwym krokiem udała się do łazienki.
Czuła się okropnie zmęczona, ociężała i jakaś otępiała. Drogę pokonywała właściwie na oślep, ponieważ ból głowy był nie do wytrzymania.
W łazience natychmiast odkręciła wodę, by ochlapać swoją twarz. Poczuła jak chłód cieczy ogarnia jej ciało i w pewien sposób przywraca trzeźwość myśli. Opierała się rękoma na umywalce, próbując ogarnąć wszystko to, co działo się w jej głowie.
Podniosła głowę, a jej kasztanowe włosy opadły na twarz, na której malowało się zmęczenie i resztki makijażu. Spojrzała w swoje odbicie i przez chwilę wpatrywała się w siebie, jakby zamarła.
Jej brązowe tęczówki, które zawsze błyszczały niezwykłym blaskiem i radością, teraz całkowicie zgaszone, przepełnione goryczą oraz smutkiem.
Nagle do jej oczu napłynęły łzy, choć sama nie wiedziała skąd się wzięły i dlaczego pojawiły się tak nagle.
Przetarła wierzchem dłoni łzy, które zdążyły spłynąć po jej policzku, a chwilę później schowała ręce do kieszeni swetra i cofnęła się do tyłu, opierając o ścianę.
Nagle w prawej kieszeni poczuła kawałek papieru. Zmarszczyła brwi i wyciągnęła kartkę, przyglądając jej się uważnie.
Pachniała znajomo.
Otworzyła biały papier, na którym widniało jedno słowa, napisane drobnymi, prostymi literami.
Przepraszam.
***
Draco Malfoy już od czasów szkolnych pakował się ciągle w kłopoty. Podobnie jak Harry Potter, jednak wszystkie jego czyny były wychwalane, sławione na prawo i lewo. Zupełnie odwrotnie było z blondynem, który od samego początku uchodził za ten czarny charakter.
Nie, żeby sobie na ten tytuł nie zasłużył, bo przecież sam przyczynił się do opinii, jaką miał wśród ludzi. Ale jednak odczuwał pewnego rodzaju żal, że nikt w nim nie zobaczył skrzywdzonego dziecka, jak to było w przypadku Pottera. Gdy myślał o tym wszystkim, widział wiele podobieństwa między nim a Wybrańcem. Oboje mieli trudne dzieciństwo, Harry nie miał rodziców, jednak Draco posiadał ojca tyrana, który nigdy go nie kochał i oddał w ręce Czarnego Pana bez zająknięcia.
Który miał gorzej? Czy można porównywać takie historie do siebie? Nienawidził Pottera nie dlatego, że wierzył w te wszystkie brednie Voldemorta, lecz z powodu przyjaciół i ich miłości. To coś, czego Draco nigdy nie odczuł. Jeśli ktoś go lubił, to albo się go bał, albo chciał po prostu dostać się do jego fortuny.
Draco był okropny. Prześladował mugoli, Pottera i Weasley'ów, ale czy można go za to winić? Był dzieckiem i tylko taką stronę świata znał, nawet jeśli matka próbowała zaszczepić w nim jakieś ludzkie cechy, ojciec czynił z niego potwora.
CZYTASZ
DRAMIONE: POWROTY
FanfictionKryminalna historia o spalonych mostach, starych demonach i źle ulokowanym uczuciu. Czasy powojenne.