Rozdział jest dość krótki, ale w końcu wydarzyło się to, na co tyle czasu czekaliście! Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba! <3
____________________________________________________
— Mamooo! — krzyk Elle obudził ją nagle, a gdy tylko zobaczyła zapłakaną dziewczynkę, natychmiast postawiło ją to do pionu.
— Skarbie, co się stało? — łapiąc córkę w swoje objęcia i całując ją w głowę.
— Jakiś Pan tu był. — Hermiona zmarszczyła brwi i spojrzała uważnie na Elle.
— O czym Ty mówisz?
— Paaaan. — krzyczała, ewidentnie przerażona.
— Na pewno Ci się przyśniło, Elle. Nikogo tutaj nie ma. — uspokajała ją, głaskając delikatnie po głowie.
— Nieeeeeeee! Był tuuuu! — łkała mała dziewczynka, wtulając się w ciało Hermiony. — Dał too.
Gdy Elle wyciągnęła w jej stronę kawałek pergaminu, serce kasztanowłosej zabiło stokroć mocniej. Poczuła, że robi jej się niedobrze. Ktoś był w jej domu. Ktoś był w pokoju jej dziecka.
Zginiesz szlamo. Ty i Twoja córka.
Poczuła, jakby nagle ktoś wbijał jej nóż w serce. Była w niebezpieczeństwie. Jej mała Elle była w niebezpieczeństwie. Oh jaka była głupia, ignorując te wszystkie znaki, anonimowe liściki, głuche telefony, wybite okna. Myślała, że to po prostu zbieg okoliczności, chciała tak myśleć. Musiała tak myśleć, ale teraz.. Ktoś dał to jej córeczce. Ktoś tu był. Ktoś im realnie zagrażał. Cała drżała, ale wiedziała, że musi się uspokoić, bo Elle była już wystarczająco wystraszona. Nie mogły tutaj zostać. Boże, dlaczego to musiało ją spotykać? Drżącą dłonią złapała za różdżkę, korzystając z okazji, że dziewczynka zaczynała zasypiać na jej rękach, wysłała patronusa. Do Malfoya. Wiedziała, że to może być ich ostatnia rozmowa i że może po tym stracić pracę. Choć wcale nie chodziło jej o Ministerstwo. Bała się, że może go stracić tak po prostu. Przecież przez tyle czasu go okłamywała, ukrywając swoją córkę. Ale teraz jej bezpieczeństwo było dla niej najważniejsze, a nie miała tutaj nikogo innego. Tylko Draco mógł jej pomóc. Tylko na niego mogła liczyć. Tylko jego potrzebowała.
***
Był środek, nic więc dziwnego, że Draco zirytował się, gdy nagle coś go obudziło. Potrzebował kilku sekund, by zrozumieć, co to było, a gdy już tak się stało, jego złość zniknęła. Granger prosiła go, by przyjechał. W środku nocy. Musiało się coś stać, przez całą ich znajomość ani razu nie zaprosiła go do siebie, nie podała mu nigdy swojego adresu. Zacisnął szczękę i bez słowa przebrał się w dresy i zaciągnął na siebie bluzę. Jeśli coś jej się stało, przecież obiecał sobie, że będzie ją chronić, tylko czasami kobieta to tak strasznie utrudniała. Natychmiast złapał za swoją różdżkę i teleportował się pod dom kobiety. Gdy zobaczył obskurną kamienicę, uniósł brew do góry. Tego się nie spodziewał, jednak bez słowa, pokonał schody, by po chwili znaleźć się przy drzwiach do jej mieszkania. Zacisnął palce na różdżce i złapał za klamkę, jednak były zamknięte. Chciał spróbować alohomora, ale martwił się, że to mogłoby ją wystraszyć.
— Granger? — zapukał kilka razy, czekając na jakiś odzew po drugiej stronie. — Hermiona, jesteś tam?
Użył jej imienia. Chyba sam był w szoku.
— Draco?
— Tak, wpuść mnie. — powiedział pewnie.
— Powiedz mi. — usłyszał nagle.
CZYTASZ
DRAMIONE: POWROTY
FanfictionKryminalna historia o spalonych mostach, starych demonach i źle ulokowanym uczuciu. Czasy powojenne.