07. To nic takiego.

1.1K 61 12
                                    

No dobrze, to idziemy dalej! Kolejny rozdział, cieszę się, że przebrnęliśmy przez początkowe rozdziały i akcja może posunąć się do przodu! Co myślicie? Kto tak załatwił Draco? 

________________________________________________________________________


Poniedziałek Hermiona miała wolny, musiała pojechać z małą do lekarza, więc cieszyła się, że nie musiała robić tego w biegu. Gdy dotarła do pracy z uśmiechem na ustach, skierowała się w stronę gabinetu Malfoya, musiała z nim porozmawiać, bo chyba odkryła coś nowego, ale nie była jeszcze pewna, czy to ma jakieś znaczenie.

– Draco nie ma. – odpowiedziała szorstko Amanda.

No tak, jej dalej nie przeszło. Ciągle bawiła się w tą dziwną grę, w której Hermiona nie miała zamiaru brać udziału. Nie sądziła, że ta blondynka jest aż tak zafiksowana na punkcie blondyna.

– Nie przyszedł jeszcze? – zapytała spokojnie, nie chcąc wywołać kolejnej kłótni.

– Myślałam, że kochankowie mówią sobie wszystko. – syknęła w jej stronę, jednak szatynka nie zamierzała odpowiadać na ten atak. – Jeśli musisz wiedzieć, to nie ma go już od wczoraj, nie zjawił się w pracy.

Hermiona zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc słów sekretarki.

– Jak to nie zjawił się od wczoraj? Nie kontaktował się z nikim? – jej głos brzmiał poważnie.

– To szef, nie musi się nikomu tłumaczyć. – odparła krótko i wyminęła Pannę Granger.

Kasztanowłosą ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała, poczuła się dziwnie, sama nie wiedziała dlaczego. Malfoy nie odzywał się od dwóch dni, ale przecież był jeszcze weekend. Co jeśli coś się stało? Miała zła przeczucie. Ale co miała zrobić? W Ministerstwie nie było przychylnych jej ludzi, a co więcej, Malfoyowi też nie. Wzięła głęboki oddech i przymknęła oczy.

– Czas odwiedzić Malfoya. – mruknęła do siebie.

Nie była pewna, czy to dobry pomysł, czy powinna się tak narzucać. Może kogoś poznał i po prostu weekend się mu przedłużył? Jednak nie miała pewności, wystarczy, że tylko zerknie, czy wszystko okej i ucieknie. To wszystko. Będzie miała czyste sumienie i będzie mogła spać spokojnie. Nie chciała przyznać się przed sobą, że po prostu się o niego martwi. To było bezsensu.

Tak trzeba było zrobić. To jej kolega z pracy.

***

Po swojej pierwszej i jedynej wizycie, jej różdżka zapamiętała adres Malfoya, więc bez trudu się tam aportowała. Draco mieszkał w imponującym, parterowym domu, który od razu wyglądał na drogi, ale co więcej, czuła od niego magię. Nic dziwnego, Draco ciągle się nią otaczał. W oknach było jednak ciemno. Zmarszczyła brwi i zrobiła kilka kroków do przodu, by podejść do drzwi. Wzięła głęboki oddech, czuła się co najmniej dziwnie i kiedy chciała zapukać, drzwi się uchyliły. To nigdy nie wróżyło niczego dobrego. Nigdy. Zacisnęła palce na swojej różdżce i przygryzła dolną wargę. Pchnęła delikatnie drzwi i zrobiła krok do przodu, wchodząc powoli do domu byłego Ślizgona. Było ciemno. Co dziwne, bo przecież była dopiero 16. Malfoy musiał rzucić jakieś zaklęcie wyciemniające. Zmrużyła oczy i zrobiła kilka kroków.

– Malfoy? – powiedziała, czekając na jakąś reakcję, jednak nic takiego się nie wydarzyło, co sprawiło, że serce mocniej jej zabiło.

Czyli miała rację, coś się stało.

I nagle wydarzyło się coś dziwnego. Poczuła nagłe szarpnięcie i rękę na swojej szyi, która się zacisnęła i przykleiła ją do ściany. Zakasłała, próbując się wyszarpać. Złapała za dłoń, która ją ściskała i jęknęła.

DRAMIONE: POWROTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz