~12~

2.8K 89 13
                                        

Rano obudziło mnie głośne pukanie do drzwi, co ja pierdole, to było walenie do drzwi, miałem wrażenie że ktoś zaraz je kurwa wywarzy.
-Harry, Draco chodźcie, śniadanie już na stole.- krzyczała Hermiona dalej waląc w drzwi.
Podeszłem do nich i je uchyliłem patrząc zdezorientowany na dziewczynę.
-Na Merlina! Ileż można was wołać!- sapnęła zła i odeszła, wzruszyłem tylko ramionami i zamknąłem drzwi. Podeszłem do Harrego i obudziłem pospieszając go bo już wszyscy na nas czekali. W pośpiechu zebraliśmy się i zbiegliśmy na dół prawie spadając ze schodów.
Wpadliśmy do jadalni jak poparzeni a ruda rodzinka i Granger popatrzyli się na nas z uśmiechem, słyszałem nawet jak ktoś parska.
-No co?- zapytał się Harry.
-Chyba wam się swetry pomyliły chłopcy.- zaśmiał się, któryś z bliźniaków.
Spojrzeliśmy po sobie i faktycznie, ja miałem na sobie czerwony sweter z literą H, a Harry miał zielony z literą D. Machnąłem olewczo ręką i usiadłem do stołu a Harry obok mnie.
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy pakować swoje rzeczy bo już jutro wracamy do Hogwartu, bardzo szybko ale przyjemnie minęły mi te święta. Po raz pierwszy w życiu miałem tak udane, rodzinne i pełne miłości święta (z naciskiem na miłość😏). Bardzo cieszyłem się z takiego obrotu sytuacji i że nie będę musiał wracać do domu w którym nie byłoby najlepiej.
Przez resztę dnia nie wydarzyło się nic ciekawego, po spakowaniu się poszliśmy na pokątną z rudą rodzinką a następnie wróciliśmy do domu i poszliśmy spać.
Następnego ranka już Hermiona nas nie budziła bo wyraźnie powiedziała że jak się nie obudzimy to się spóźnimy. Wstaliśmy więc sami i to dużo przed czasem, na spokojnie ogarnęliśmy się i sprawdziliśmy czy napewno wszystko mamy. Po sprawdzeniu zeszliśmy na śniadanie a następnie na pociąg, podróż ciągnęła się i ciągnęła w nieskończoność, myślałem że tam umrę. Przez całą podróż myślałem tylko o jednym i nie był to Harry, chodziło o moje zadanie, które powierzył mi Voldemort. Tak wiem jestem okropny skoro działam po przeciwnej stronie i jakby na to nie patrzeć to walczę o władze przeciw Harremu
Ale co byście zrobili na moim miejscu gdyby w grę wchodziło życie waszych rodziców i wszystkich których kochacie? Prawdopodobnie postąpilibyście tak samo jak ja, był to ciężki wybór ale na coś musiałem się zdecydować. Bardzo cieszyłem się że zaklęcie maskujące skutecznie ukrywało mój mroczny znak, gdyby Harry go zobaczył załamałby się, straciłbym go a w tedy to byłoby mi wszystko jedno.
Będę musiał mu kiedyś powiedzieć, nie wiem kiedy ale będę musiał i tak w końcu się dowie, a jeśli naprawdę mnie kocha powinien to zaakceptować tak?
Chyba na tym polega miłość?
Akceptuje się drugą osobę mimo wszystko.
-Draco, wszystko dobrze.- z transu wyrwał mnie głos mojego ukochanego gryfona, który jako jedyny oprócz mnie nie spał.
-Tak.- powiedziałem krótko, starałem sztucznie się uśmiechnąć ale jakoś nie specjalnie mi ro wychodziło.
-Napewno? Jesteś jakiś smutny i nieobecny.- złapał mnie za policzek i uporczywie wpatrywał mi się w oczy. Wiedział że przez takie patrzenie jestem w stanie wyśpiewać wszystko i sprytnie to wykorzystywał, spojrzałem się na jego usta starając nie patrzeć mu się w oczy.
-Spójrz mi w oczy.- powiedział spokojnie.
Nic mu nie odpowiadałem tylko nadal patrzyłem się wszędzie tylko nie na niego.
-Draco, spójrz mi w oczy.- powiedział nieco groźniej. Znowu nie zareagowałem więc chwycił mnie za brodę i przekręcił moją głowę tak żebym na niego spojrzał.
-Masz mi coś do powiedzenia?- znów powiedział spokojnie. Zdenerwowany patrzyłem na niego i nie wiedziałem co powiedzieć.
-Więc?
-Nie teraz. Nie przy wszystkich.- przełknąłem zestresowany i rozejrzałem się po przedziale.
-Dobrze, to wieczorem o tym porozmawiamy.- zabrzmiało to jak groźba, zaczynałem się go bać, był na swój sposób przerażający. Puścił moją brodę i położył głowę na moim ramieniu, usnął a ja zostałem sam ze swoimi myślami.
Do Hogwartu dojechaliśmy wieczorem na kolacje, jak zwykle usiadłem przy stole Gryffindoru co oczywiście nie umknęło uwadze ślizgonów i co jakiś czas rzucali nam krzywe spojrzenia ale nie wiele mnie to obchodziło. Jeśli chodzi o Gryfonów to już chyba przyzwyczaili się do mojej obecności bo nawet nie zwracają na mnie uwagi.
Po skończonej kolacji udałem się do swojego dormitorium, Harry poszedł z Hermioną i Ronem do wieży Gryffindoru, może zapomniał o naszej rozmowie?
Oby.
Wszedłem do pokoju wspólnego spotykając Blaisa na swojej drodze, oczywiście musiał mnie wypytać o to jak mi minęły święta. Porozmawiałem chwile z przyjacielem i wróciłem do pokoju, otworzyłem drzwi i rozejrzałem się po pokoju, niepewnie do niego wszedłem i położyłem się na łóżku. Zamknąłem na chwile oczy a gdy je otworzyłem na przeciwko mnie siedział Harry.
-Kurwa.- przestraszyłem się.
-Chyba nie myślałeś że ci odpuszczę?- powiedział a w jego głosie dało się wyczuć odrobine kpiny.
-To co takiego chciałeś mi powiedzieć?- spojrzał na mnie wymownie.
-No bo ten...znaczy...No bo wiesz...- jąkalem się i nie mogłem nic z siebie wydusić.
-Na litość Merlina, Draco mów.
-Nobojamammrocznyznak.- powiedziałem cicho.
-Co masz?
-No bo ja mam mroczny znak.- schowałem twarz w ręce.
Harry się nie odzywał, patrzył się na mnie , po prostu tam siedział i się patrzył.
-Harry czemu nic nie mówisz.- powiedziałem błagalnym tonem.
-Czy to jest jakiś jebany żart Draco?!- krzyknął na mnie.
-Harry ale to nie tak, daj mi to wyjaśnić...- złapałem go za rękę ale on ją wyrwał.
-Co mam dać ci wyjaśnić?! Że jesteś pierdolonym śmierciożercą?! Że pracujesz dla mojego wroga który od 15 lat próbuje mnie zabić?!- wstał z łóżka i górował nade mną.
-Proszę daj mi to wyjaśnić...- błagałem, miałem łzy w oczach.
-Dobrze mów.- zirytowany założył ręce na piersi i czekał aż coś powiem.
-Nie dołączyłem tam bo tak chciałem, chciałem chronić rodziców, ciebie, rudych i Granger rozumiesz? Wszystkie osoby, które są mi bliskie mogłyby zginąć gdybym tam nie dołączył.- patrzyłem się w podłogę a po moich policzkach spływały łzy.
-Już skończyłeś?- podniosłem wzrok na niego, stał nade mną, był zawiedziony, widziałem to w jego oczach.
-Jeśli nie masz już nic do powiedzenia to wychodzę.- zadeklarował, nie wiedziałem co mam mu powiedzieć więc się nie odzywałem.
Patrzyliśmy na siebie jeszcze chwile kiedy  chwycił swoją pelerynę i skierował się do drzwi.
-Harry stój.- wyszlochałem cicho, łapiąc go za nadgarstek i odwracając w swoją stronę, wyrwał swoją rękę i spojrzał na mnie przepraszająco.
-Daj mi to przemyśleć.- i wyszedł, po prostu wyszedł zostawiajac mnie samego. Upadłem na podłogę i zacząłem głośno szlochać, zakryłem twarz rękami i płakałem jak małe dziecko.
-Draco...- zza drzwi wychylił się Blaise.
-Wyjdź stąd.- warknąłem nie patrząc się na niego.
-Chce tylko ci pomóc.- podszedł do mnie ostrożnie.
-Nie potrzebuje twojej pieprzonej pomocy.- wypchnąłem go za drzwi i trzasnąłem nimi. Oparłem się o nie plecami i zsunąłem się po nich dalej szlochając, miałem wszystkiego dość, właśnie prawdopodobnie zostawił mnie chłopak co wiąże się z tym że nie mam już przyjaciół w Gryffindorze i nakrzyczałem na jedynego przyjaciela z mojego domu i zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem.
Nie wiele myśląc sięgnąłem po ognistą i zacząłem wypijać butelka po butelce.
_______________________________

Oj Harry nie ładnie.

Dziękuję za 1k wyświetleń pod książką 😘😘😘😘😘😘😘

Och...Harry || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz