~10~

3K 79 23
                                        

-Harry!- krzyknąłem na chłopaka.
-Co?- leniwie podniósł wzrok na mnie.
-Słuchasz mnie?
-Oczywiście.
-To co powiedziałem?
-Że mnie kochasz?
-Nie tym razem Potter. Ignorujesz mnie i nawet się z tym nie kryjesz!
-Ale ja nie rozumiem tych eliksirów!- złapał się za głowę.
Właśnie siedzieliśmy w moim pokoju i tłumaczyłem mu eliksiry bo Snape go zabije jak nic nie będzie umiał.
-Harry zrozum to dla twojego dobra, próbuje ci pomóc.- złapałem go za rękę.
-Wiem ale to jest takie nudne.
-To zrobimy tak, za każdym razem kiedy nie będziesz mnie słuchać albo nie będziesz umiał odpowiedzieć na pytanie spotka cię kara.- uśmiechnąłem się wrednie.
-Jaka kara?
-Zobaczysz. A teraz mnie słuchaj.- znów zacząłem mu tłumaczyć i zawzięcie gestykulować. Kiedy znowu zauważyłem że chłopak mnie ignoruje walnąłem ręką o stół na co się wzdrygnął.
-Harry kurwa...- jęknąłem.
-Przepraszam...- zająkał się.
-Teraz nie ma przepraszam, czas na kare.- uśmiechnąłem się triumfalnie. Pewnie po tym jak usłyszycie jaką kare mu przygotowałem uznacie mnie za sadystę ale jakoś muszę sobie z nim poradzić.
-Zdejmij spodnie i bokserki i się wypnij.- powiedziałem spokojnie.
-Draco nie czas na pieprzenie.
-Nie będę cię pieprzył.- powiedziałem wyciągając pasek z moich spodni. Na mój ruch Harry szeroko otworzył oczy.
-Nie, Draco proszę nie zrobisz tego.
-Trzeba było wcześniej myśleć skarbie.
-Draco nie prosz...- przerwał mu głośny jęk, który sam wydał po tym jak uderzyłem go paskiem. Później jeszcze raz i kolejny, i następny.
-Draco proszę już przestań.- jęknął z bólu. Widziałem jak po jego policzkach spływają łzy.
-Nie chciałem tego robić ale mnie zmusiłeś.- powiedziałem ze smutną miną. Obolały podciągnął spodnie, siadając na fotel syknął z bólu.
-To teraz mnie słuchaj.- spojrzałem na niego a on mi przytaknął. Wyglądał właśnie jak pies, na którego nakrzyczał jego pan bo na niego skoczył.
Znowu zacząłem mu tłumaczyć a on słuchał patrząc się na mnie z żalem, wiem że go to bolało ale przynajmniej mnie słucha.
-Już rozumiesz?
-No mniej więcej...
-Posłuchaj naprawdę nie chciałem tego robić.- nawet nie chciałem na niego patrzeć, ze względu na to co zrobiłem czułem wstyd do samego siebie że sprawiam ból moim bliskim tak jak to robił mój ojciec. Skrzywdził mnie i jednocześnie moją matkę a ja skrzywdziłem Harrego, jedyną osobę która szczerze mnie kocha. Byłem na siebie kurewsko zły, miałem wrażenie że moja twarz jest cała czerwona.
-Draco co ci? Jesteś cały czerwony. - zapytał Harry z troską.
-Jestem wkurwiony.
-Na kogo?
-Na siebie. Jestem tępym chujem, skrzywdziłem ciebie tak jak mój ojciec robił to ze mną lub moją matką. Jestem dokładnie taki sam jak ten potwór.- zakryłem twarz rękami, było mi po prostu wstyd.
-Draco to nie twoja wina...- podszedł do mnie.
-Właśnie że moja.
-Nie, Draco nie zadręczaj się.- ukucnął przede mną. Spojrzałem się na niego z żalem a on tylko mocno mnie przytulił, oddałem mu uścisk plamiąc przy tym łzami jego koszule.
-Dziękuję.- wyszeptałem pociągając nosem.
-Pamiętaj jestem tu dla ciebie.- głaskał mnie po plecach.
-Która godzina?
-14:50.
-Kurwa muszę iść do Anastazji.- powiedziałem z obrzydzeniem.
-To ja w takim razie też już się będę zbierać. Dziękuję że mi pomogłeś i więcej już się nie zadręczaj.- powiedział wymachując palcem.
-Dobrze.- pocałowałem go ostatni raz i zniknął pod peleryną niewidką.
Skierowałem się do dormitorium tej dziwki i bez pukania wszedłem do jej pokoju, zobaczyłem ją z Diggory.
-Ciekawie się bawicie.- prychnąłem.
-Malfoy kurwa puka się.- syknęła.
-Ty jakoś ostatnio nie pukałaś.
-I na dobre mi to wyszło.- uśmiechnęła się wrednie.
-Och zamknij się ty pieprzona dziwko, właśnie stoisz przede mną w samym staniku i z rozczochranymi włosami a za tobą stoi pół nagi puchon. Przypominam jesteś ze Slytherinu a my się nie zadajemy z takimi jak on.
-Ja pierdole to z kim się zadaje nie jest twoją sprawą.
-To z kim ja sypiam też nie jest twoją sprawą.
-Stało się, co zrobisz.
-Wiesz Diggory ja bym uważał na twoim miejscu, nie chciałbym się przypadkiem jakąś chorobą weneryczną zarazić.- mruknąłem patrząc się na chłopaka.
-Anastazja? Czemu mi nie mówiłaś że jesteś chora.- do rozmowy dołączył się Diggory. Może być ciekawie.
-Cedric kurwa bo nie jestem.
-Jest, już moich trzech kumpli zaraziła radzę ci uważać Hufflepuf.- uśmiechnąłem się wrednie.
-Chyba mu nie wierzysz.
-Wiesz chyba lepiej będzie jak ja już pójdę. A i nie odzywaj się już do mnie, nigdy.- pospiesznie wyszedł z pokoju Anastazji na co się zaśmiałem.
-Ty pierdolony dupku! Czemu zawsze musisz mi wszystko zjebać!
-Karma wraca kochaniutka.- wzruszyłem ramionami.
-A spierdalaj.- fuknęła.
-Co pewnie już się napaliłaś? Teraz Diggory pewnie rozpowie wszystkim że masz jakąś paskudną chorobę i żeby na ciebie uważali.- wyśmiałem ją.
-Wynoś się.
-Co?- zapytałem z niedowierzaniem.
-Wypierdalaj ty tleniony idioto.
-Wypraszam sobie, kolor moich włosów jest naturalny.
-Po prostu stąd wyjdź.- syknęła z łzami w oczach.
-A dziś jest impreza w pokoju wspólnym. Mam nadzieje że wpadniesz, tylko nie zaraź niczym nikogo.- rzuciłem na odchodne i szybko zamknąłem drzwi po chwili słysząc jak coś w nie uderza i roztrzaskuje się. Prychnąłem i wróciłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i zasnąłem.
Obudził mnie Zabini który jak zwykle nie pytając mnie o zdanie wchodzi do mojego pokoju.
-Smoku wstawaj zaraz impreza.- potrząsał mną na co jęknąłem z niezadowolenia i przekręciłem się na drugi bok.
-O Harry jak dobrze że jesteś.- powiedział Blaise, na co szybko się podniosłem i zacząłem się rozglądać po pokoju.
-Kurwo oszukałeś mnie.- syknąłem zaspany.
-Inaczej byś się nie podniósł, rusz dupe, za 2 minuty widzę cię na dole.- krzyknął i wyszedł z pokoju. Musiałem się ogarnąć, bo jakby mogło zabraknąć księcia Slytherinu na imprezie.
Przebrałem się i zszedłem do pokoju wspólnego gdzie było już pełno ludzi, zaproszeni byli wszyscy oprócz gryfonów, a szkoda bo chciałem zobaczyć Harrego. Podeszłem do barku i nalałem sobie trochę ognistej po czym skierowałem się na kanapę. W pewnym momencie dosiadła się do mnie ta dziwka, czemu ona zawsze musi być blisko mnie.
Po mimo tego że tam siedziała jakoś za bardzo mi nie przeszkadzała, trochę się upiłem i nie za bardzo kontaktowałem z rzeczywistością.
-Chodź menelu zaprowadzę cię do pokoju.- Anastazja jakoś wyjątkowo chytrze się uśmiechnęła. Pociągnęła mnie za sobą do mojego pokoju, wprowadziła mnie tam i zaczęła rozbierać z ubrań.
-Co ty robisz?- zasepleniłem się.
-Rozbieram cię, chyba nie masz zamiaru spać w ubraniach?- nic jej nie odpowiedziałem tylko się zaśmiałem. Kiedy już ściągnęła mi koszule zabrała się za spodnie.
-Oj nie wiem czy to jest dobry pomysł.- zachichotałem.
-Nie pierdol tyle.- syknęła i ściągnęła ze mnie spodnie. Niby „przypadkiem" dotknęła mojego członka, w tamtym momencie wyobraziłem sobie że Harry mnie rozbiera i jak na zawołanie stanął mi.
Zajebiście.
-No i patrz kurwa co zrobiłeś Harry.- syknąłem.
-Zajmę się tym zaraz.- uśmiechnęła się i zsunęła moje bokserki a moja erekcja wyszła na wolność. Pochyliła się nad nim i zaczęła masować na co jęknąłem, zaśmiała się i kontynuowała swoje ruchy przyspieszając.
-Kurwa Harry szybciej.- stęknąłem. Przyspieszyła jeszcze bardziej ruchy a po chwili poczułem usta na swojej długości, jęknąłem głośno i mocno szarpnąłem biodrami wpychając jej wszystko do gardła. Zakrztusiła się wyjmując go z ust i zaczęła bardzo mocno kaszleć. W moment otrzeźwiałem, i podniosłem głowę, usiadłem i spojrzałem na nią triumfalnie.
-Myślałaś że ujdzie ci to na sucho? Nie tym razem dziwko, wynoś się stąd.- zepchnąłem ją z łóżka a ona dalej się dławiąc i kaszląc wyszła z mojego pokoju po drodze trzymając się wszystkich mebli i ścian żeby nie upaść.
Zaśmiałem się na ten widok, przykryłem kołdrą i poszedłem spać, głupia szmata, myślała że jej wyjdzie przeruchanie mnie.
Nie tym razem skarbie.
_______________________________

Dłuższy taki trochę rozdział.
Mam nadzieje że się podoba.

Och...Harry || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz