Rozdział szesnasty.

1.3K 51 78
                                    


— Paweł jedziesz może do studia? — zapytałam chłopaka, szykującego się do pracy.

— Tak, podrzucić cię? — zapytał, zakładając kurtkę. Uśmiechnęłam się, a chłopak wiedział czego chcę. — Twój uśmiech działa na mnie, jak blant na Matczaka. Zakładaj buty i lecimy. — uśmiechnął się. Ubrałam trampki i razem z chłopakiem wyszliśmy z mieszkania, uprzednio je zamykając.

— Jedziesz dzisiaj do szpitala? — zaparkował już pod budynkiem. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do środka.

— Tak. — po chwili każde poszło w swoją stronę, wcześniej się żegnając.

Udałam się do biura Magdy, gdzie czekała już na mnie. Przywitałam się z kobietą i zajęłyśmy się pracą.

Dzień szybko zleciał i razem z Pawłem jechaliśmy do Maćka.
Wysiedliśmy z samochodu, weszliśmy do środka, a tam od razu rzuciła nam się w oczy dziewczyna siedząca przed salą chłopaka. Skądś ją kojarzyłam, kiedy podeszliśmy bliżej Paweł również ją poznał i cicho powiedział.

— Zosia? Czego ona tu szuka? — byliśmy pod salą, a blondynka rzuciła się w ramiona Pawła.

— Oj Paweł tak ci współczuję, że cię to spotkało. Jestem zrozpaczona. — zauważyła mnie i chwilę się na mnie patrzyła. — O mój boże to ty. — teraz rzuciła się na mnie, a Paweł widząc moją zdegustowaną minę, zaśmiał się. — Tak bardzo przepraszam cię za Wojtka.

— On cię tu przysłał? — dziewczyna zaniemówiła, a Paweł usiadł na krześle. — Skąd on wiedział, że Maciek leży w szpitalu? Nikomu nie mówiłem.

— Ani ja, nie znam znajomych Maćka  — również usiadłam koło Pawła.

— Plotki szybko się rozchodzą. — poszła w stronę wyjścia.

— Podejrzane. — rzucił, wstając z krzesła. — Chodź nasza kolej. — weszliśmy do sali, gdzie leżał Maciek.

— O przyszliście. — uśmiechnął się na nasz widok. Paweł podał mi krzesełko, bym usiadła, a sam stał. Usiadłam bardzo blisko Maćka.

— Wiesz, że Zosia tu była? — zapytał chłopak. Ja poprawiłam brunetowi poduszkę.

— Dziękuję. — spojrzał w moją stronę. — Nie, nie wiedziałem. Nie było jej w sali. — zmarszczył brwi.

— Trochę to podejrzane, że przysłał ją tu ten gnojek.

— Masz rację Braciak. Ale nie wiem, skąd on miał by to wiedzieć.

*Maciek*

Powiem krótko, mam strasznie przekichane. Lena i Paweł domyślają się kto mnie tak urządził, a ich domysły są trafne. Co do Zosi, to skłamałem. Rozmawiałem z nią, o tym by odczepili się ode mnie i reszty.  Martwię się o Pawła, no i o Lenę. Chcę ograniczać z nią kontakt, by znowu nic złego jej się nie przytrafiło, z mojej winy.

— Nie wiem skąd on mógł wiedzieć. — przytaknąłem bratu.

— Ja też nie mam żadnych pomysłów. — w tym momencie przyszła pani pielęgniarka i wyprosiła ich. Zostałem sam. Znowu.

*Lena*

— A może to on pobił Maćka? Nie, to głupie. — od razu odrzuciłam tą myśl.

— Wcale nie, bo skąd by niby wiedział? Trzeba go, w któryś dzień zaprosić do szpitala. Maciej nagra głosówke, żeby przyszedł i się mu wyśle. Na dniach tego nie zrobimy, bo najpierw musimy ogarnąć na sto procent, po co  przyszła tu Zosia.

Zostań ze mną... // Maciej KacperczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz