Rozdział czwarty.

2.2K 79 33
                                    


— Malwina wreszcie jesteś! — krzyknęłam, gdy w drzwiach zobaczyłam moją przyjaciółkę.

— Tak i przyniosłam coś od siebie. — pomachała lekko butelką czerwonego wina.

— Wątpię, że chłopcy się tego napiją. — wzięłam do rąk procentowy napój.

— Oni nie, ale my to co innego. — zaśmiałyśmy się równo. Weszłyśmy do salonu, gdzie zaczęła się już impreza.

Chłopcy pili bez opamiętania, a ja z resztą koleżanek, stałyśmy i podpierałyśmy ściany. Nie miałyśmy ochoty na libacje alkocholową. Chciałyśmy zrobić mały melanż, który już po dziesięciu minutach, trochę, wymknął się z pod kontroli

— Wy nie pijecie? — rzucił jeden z nich. Wszystkie równo odpowiedziałyśmy przecząco. Chłopak wzruszył ramionami i wrócił do picia shot'ów. Przewróciłam oczyma i poszłam do kuchni. W pomieszczeniu napotkałam tylko Malwinę, która paliła jointa.

— Widzę, że nie lubisz wódy, ale zioło to co innego. — powiedziałam.

— Coś w tym złego? — burknęła ze skrętem w ustach. Jej wzrok utknął na mnie, gdy chciała go zapalić.

— Źle mnie zrozumiałaś. — zaczęłam się tłumaczyć, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że patrzy na mnie jak na debila, odpuściłam sobie. —A z resztą rób co chcesz. — wzięłam do rąk wodę i szklankę. Nalałam napoju i upiłam łyk.

Wyszłam z kuchni i udałam się do tych alkocholików. Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w nich.

— Lena, a tak właściwie to czemu nie ma Bartka? — spytała jedna z dziewczyn, siadając koło mnie.

— Najprzystojniejszy król imprez, klubów, dziewczyn i czegoś tam, już nie ma po co tu przychodzić. Przykro mi, że przyszłyście na darmo. — powiedziałam smutno.

— Ni by czemu "na darmo"? — zrobiła cudzysłów.

— Myślisz, że nie wiem, że połowa z was przyjaźni się ze mną, ze względu na hajs moich starych, a druga ze względu na moją skończoną przyjaźń z Bartkiem? — nic nie odpowiedziała, po chwili ciszy, zmieniła temat.

— Pokłóciliście się, czy poprosił cię o seks i się nie zgodziłaś? — zaśmiała się, następnie napiła się wina.

— Bardzo zabawne. Zrobił coś strasznego, w układzie z moimi rodzicami. Okłamali mnie, mówiąc krótko. — dziewczyna, tylko pokiwała głową, na znak że rozumie. Wstała z kanapy i podeszła do jednego z ziomków, by razem z nim zatańczyć.

Oparłam się wygodniej. Zaciągnęłam się zapachem dymu papierosowego, zapachem joint'ów i mieszaniny alkoholi. 

— Chodź, napij się z nami. Nie będziesz tak siedzieć. — rzuciła jedna z koleżanek. Po dłuższych namowach moich znajomych, poszłam z grymasem na twarzy, do reszty ludzi.

— Za napisaną maturę! — krzyknął jeden z kumpli.

Wszyscy wznieśliśmy kieliszki do góry, by już po chwili czuć, jak procenty zaczynają działać w naszych organizmach.

Po kilku godzinnym piciu, dwie trzeźwe osoby, prócz mnie. Zawiozły zgonujących do ich domów. Sprzątałam w kuchni, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, ale nikogo nie zastałam.

Ktoś sobie robi, ze mnie jaja. — pomyślałam i zamknęłam drzwi na dwa razy.

Leżałam już ogarnięta w łóżku, kiedy ktoś znowu zapukał do drzwi. Sprawdziłam godzinę na ekranie telefonu. Na wyświetlaczu widniała godzina czwarta trzydzieści.

Naprawdę ktoś sobie ze mnie żarty robi. — powiedziałam sama do siebie.

Nie otworzyłam, tylko z myślą, że chce mnie ktoś wystraszyć poszłam po nóż. Opatuliłam się kocem. W prawej ręce trzymałam nóż, a w lewej  telefon. Nagle ktoś wszedł do domu, słyszałam dwie osoby, serce zaczęło mi bić szybciej. Do mojego pokoju weszli moi rodzice.

— Lenka wszystko w porządku? — spytała mama.

— Tak, w jak najlepszym. — odpowiedziałam od razu.

— To po co ci nóż? — zapytał tata.

— Myślałam, że ktoś chce się włamać do domu. — odniosłam nóż do kuchni i wróciłam do pokoju.

— Skarbie, przepraszamy, że cię wystraszyliśmy. Za pierwszym razem, nie mogliśmy znaleźć kluczy, więc myśleliśmy, że nam po prostu otworzysz, ale tata powiedział, abym razem z nim weszła drzwiami od kuchni. Za drugim razem, tata nie umiał otworzyć, na szczęście w końcu się udało. — uśmiechnęła się ciepło.

— Dobra, wyjdźcie już z mojego pokoju, chce się położyć. — nie czekałam, ani chwili dłużej, na to by wyszli. Kiedy zrozumieli, że nie chce z nimi rozmawiać w końcu wyszli. W spokoju usnęłam po całym dniu wrażeń.

Wstałam rano, obudziły mnie dziwne dźwięki. Wyszłam z pokoju ziewając i przyciągając się.

— Cześć córcia, jak się spało? — spytała mama robiąc, mi moje ulubione naleśniki.

— Nie myśl, że zapomniałam. — usiadłam przy stole.

— Oj Lena, w końcu będziesz musiała sobie kogoś znaleść. — powiedział mój tata, czytając gazetę.

— My chcieliśmy tylko pomóc. — powiedziała siadając z naszym śniadaniem.

— Tak? Tylko, że nikt nie zapytał co ja myślę, co czuje i czy tego chcę. — założyłam ręce pod piersiami.

— Lencia, nikt nie chciał cię zranić. — usprawiedliwiali się.

— Ale zranił. — wzięłam talerz z śniadaniem, sok i nutelle. Udałam się do pokoju, by w spokoju zjeść. Z jadalni słyszałam tylko typowe teksty moich rodziców.

— Taka już młodzież. — powiedział tata.

— A najgorsze jest to, że nic z tym nie można zrobić. — odpowiedziała mama.

— To wszystko przez te smartfony, internety i inne. — mówił oburzony.

Ty byś chciał tato, abyśmy się cofnęli o sto lat. — powiedziałam sama do siebie.

Brudny talerz odłożyłam na biurko. Wzięłam telefon do ręki, a tam wiadomość.

@AgataKi

Witaj Lena!
Chcielibyśmy Ci pogratulować, zdobycia na razie stażu u nas w firmie. Zapraszamy Cię jutro na dziesiąta i dogadamy wszystko. Skieruj się do Magdy Dubrawskiej, narzeczonej Solara, na pewno wiesz o kogo chodzi. Do zobaczenia! Trzymamy kciuki.

SBMAFIJA

Czemu oni tak potrafią poprawić humor? Wstałam, podeszłam do szafy i wyjęłam ubrania.

Ogarnięta wróciłam na łóżko. Ponownie wzięłam telefon do ręki, by przeglądnąć social media.

Nie wiem skąd, ale fani wytwórni wiedzą już, że na pokładzie będzie nowa osobą.

Wyszłam z domu się przewietrzyć. Do uszu włożyłam słuchawki, które połączyłam z telefonem. Włączyłam muzykę i szłam spokojnie przez park. Gapiąc się w ekran smartfona, po raz kolejny na kogoś wpadła. Był to ten sam chłopak, co ostatnim razem.

— Przepraszam, zagapiłam się. — tłumaczyłam się zawstydzona.

— Nie no spokojnie, też się zamyśliłem. — mówiąc to drapał się po karku.— Więc to i twoja i moja wina. —. Zaśmialiśmy się. — Przepraszam, ale muszę lecieć. — powiedział brunet i odszedł w stronę Pałacu Kultury.

Ponownie włączyłam muzykę i powolnym krokiem udałam się w stronę mojego domu. . .






_______________________________________

  Podoba wam się? Przepraszam, że wolno pisane, ale skupiam się na innych opowiadaniach, w zasadzie to na jednym. Trzymacie się jakoś w tych szkołach? Ja nie. Zna ktoś dobrego psychiatrę? Besos.

            KACPERCZYK ŻYCIEM!

Zostań ze mną... // Maciej KacperczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz