Rozdział piętnasty.

1.3K 50 43
                                    


— To co będziemy robić? — zapytałam, patrząc na chłopaka leżącego na kanapie.

— Nie wiem, a co byś chcia ał. — zwinął się z bólu, podbiegłam do niego by sprawdzić co mu dolega.

— Maciek, co się stało? — patrzyłam przerażona, jak chłopak wiercił się z bólu.

— Nie wiem, to jakiś skurcz.

— Zadzwonię po pogotowie. — w nerwach, prawie upuściłam telefon.

— Nie, nie dzwoń. — rzucił.

— Ale Maciek, to nie jest normalne. Boli cię to i to bardzo, muszę zadzwonić. — zadzwoniłam na karetkę, nie słuchając próśb chłopaka o zaprzestanie.

Po kilkunastu minutach przyjechała karetka, wzięła go, kiedy ja byłam roztrzęsiona i w siedziałam w drugim pokoju. Muszę się ubrać i jechać tam Napiszę do Pawła, że Maciek wylądował w szpitalu.

Po wszystkich wykonanych czynnościach, jechałam do szpitala w samochodzie Maćka, który prowadził również zdenerwowany, jak ja Paweł.

Kiedy zaparkował pod budynkiem, wybiegłam z samochodu jak poparzona. Byłam przy samym wejściu, gdy Paweł chwycił mnie za rękę.

— Aż tak bardzo ci na nim zależy? — zapytał, jakby niedowierzając.

— Zależy, ale nie tak bardzo jak tobie powinno. Jesteś jego bratem. Odłóż topór wojenny na bok i skup się na nim. W końcu to twój brat, a jest w złym stanie. — wzięłam rękę i poprawiając torebkę, która zwisała mi na ramieniu, weszłam pośpiesznie do budynku. Zapytałam pielęgniarek, gdzie leży Maciek, lecz żadna nie chciała mi powiedzieć.

Natomiast Pawłowi od razu powiedziano. Chcieliśmy wejść, ale mnie wyprosili. Odczułam oburzenie. Usiadłam wkurzona na krzesełku przed salą Kacperczyka z kubkiem zimnej wody w ręku.

Po kilku godzinach wyprosili nas z budynku, mówiąc "jest już po pierwszej, proszę wrócić do domu i odpocząć". Byłam zła, chciałam go zobaczyć. Paweł był przekonany, że dowie się co mu dolega, niestety jemu tego nie powiedziano.

— Jak miał całe posiniaczone żebra? — nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam kilka chwil temu.

— Normalnie. Były całe sine i opuchnięte. Boje się tego, że wdał się w jakąś bójkę. — powiedział, patrząc na mijający krajobraz. Po chwili znowu zawiesił wzrok na drodze.

— Ty wiesz, że jak po mnie przyjechał, to miał siwą i opuchnietą rękę? — popatrzyłam na chłopaka.

— W co on się wpakował? — zapytał retorycznie, po czym ciężko westchnął. — Musimy się położyć i wszystko sobie poukładać. Musimy się wyspać, bo jak mniemam chcesz jutro do niego jechać, mimo że i tak go pewnie nie zobaczysz?

— Yup. — zaakcentowałam ostatnią literę.

Położyłam się na łóżku, po całym tym okropnym dniu. Jestem bardzo zmęczona, nie wiem czemu, ale tak bardzo chciałabym go zobaczyć, mam nadzieję, że wydobrzeje jak najszybciej. Tak martwię się o niego. Tak zależy mi na nim. Jest tak samo ważny jak Paweł.

*Paweł*

Oj Lenka, założę się że dostał mocny wpierdziel od jakiegoś dilera, któremu ukradł towar, ale nie będę mówił ci mojej teorii. Żeby nie było, też się martwię o tego dupka. Jednak jest moim bratem, więc muszę się o niego martwić. Wszystko to jest pokręcone.

Zmieniając temat, próbowałem powiedzieć Lenie, że to ta dziewczynka z dzieciństwa, ale jakoś nie potrafię. No nie umiem, nie wiem czemu. Przecież to nie wielka tajemnica, ale po prostu nie dałem rady jej o tym powiedzieć. Jeszcze rano dostałem sms'a od Wojtka, gdzie przeprsza Lenę, ale o tym również jej nie wspomniałem. Mam dość tego człowieka.

Myśląc i gapiąc się w ścianę, usłyszałem kroki na balkon. Zerwałem się z miejsca i również udałem się w tamto miejsce.

Na balkonie stała dziewczyna okryta kocem. Podszedłem bliżej niej.

— Wyjdzie z tego, twarda z niego sztuka. — delikatnie się zaśmiała.

— Mam nadzieję, może i jest zły, ale dla mnie taki nie jest. Lubię go tak samo jak ciebie. — spojrzała na mnie.

— Rozumiem. Też kiedyś przyjaźniłem się z takimi bliźniaczki i obie lubiłem tak samo. Więc cię rozumiem. Choć nie rozumiem, co takiego sprawiło, że tak się zaprzyjaźniliście. To że Maciek chcę wszystko, co mam no okej. Ale ty się z nim dogadujesz. A to trudne.

— Po prostu go lubię. — wzruszyła ramionami.

— Jesteś dziwna. — tym razem zaśmialiśmy się oboje. — Chodź, pora spać. — objąłem ją ramieniem i weszliśmy do środka. Zamknąłem drzwi balkonowe i pożegnałem się z brunetką. Poszedłem do swojego pokoju, by położyć się spać. Na szczęście udało mi się to od razu.

*Lena*

Obudziłam się pełna energii, która mówiła "jedźmy już", mega się niecierpliwiłam. Naprawdę go lubię i boli mnie myśl, że cierpi.

Po śniadaniu pojechaliśmy do szpitala, mnie nie wpuścili z resztą tak jak wczoraj. Paweł wszedł bez problemu.

*Paweł*

— No to powiedz mi, czemu Lena nie może do ciebie wejść? — zapytałem, siadając na małym krzesełku obok łóżka.

— Co z tego, że ledwo oddycham. Jak chcesz to gadajmy. No więc, nie chce by na mnie patrzyła, by się martwiła i się dowiedziała. — popatrzył smutny na drzwi, za którymi jest korytarz.

— Czego? — zmarszczyłam brwi, ściągając bluzę.

— Nie ważne. — odpowiedział trochę zdenerwowany na myśl, o tym o czym mamy się nie dowiedzieć. Trochę skomplikowane.

— Wracając, nawet nie wiesz jak ona się o ciebie martwi. Chodzi w nocy po balkonie, gada cały czas o tobie, wariuje. Bzika można dostać. — chłopak uśmiechnął się, bo oboje dobrze wiemy, że gdyby zaczął się śmiać, zaczęło by go boleć jeszcze bardziej.

— Dzięki, że jesteście przy mnie. — trochę mnie to zdziwiło.

— Nie ma za co dupku. — tym razem się zaśmiał lekko, co spowodowało ból. — Już spokojnie Maciek. Musisz odpocząć i niech ona wejdzie tu na chwilę.

— No dobra. — przewrócił oczami, ale widziałem że się cieszy.

— Lenka, możesz wejść. — zobaczyłem w jej oczach radość, a na dodatek pojawił się szczery uśmiech. Wzięła głęboki wdech i weszła do sali.

*Lena*

— Hej. — usiadłam na krzesełku.

— Cześć. — rzucił obojętnie, patrząc gdzieś na ścianę.

— Dlaczego nie mogłam wejść wcześniej? — zaczęłam jakoś rozmowę.

— Nie ważne. — próbował wybrnąć, ale stwierdziłam że odpuszczę i nie będę naciskać.

— Okej. — pokiwałam głową.

— A co tam u ciebie?

— Po staremu, jak się czujesz? — tym razem ja zadałam pytanie. Na takich właśnie pytaniach przebiegła nasza rozmowa.

Wyszłam z sali i razem z Pawłem udaliśmy się do samochodu. Mieliśmy w planach wspólny odpoczynek, bo siedzenie w szpitalu cały dzień źle wpływa na kręgosłup i samopoczucie. Naprawdę mają niewygodne te krzesła na korytarzach. Cieszę się, że zobaczyłam Maćka, ale niestety nasza rozmowa się niekleiła. Była taka obojętna, że czułam jakby Maciek chciał, abym jak najszybciej sobie poszła. Może to ze zmęczenia? Też jest wyczerpany tym wszystkim.

Od: Bartek😞
— Hej babe, chciałabyś się spotkać w tym tygodniu?

Do: Bartek😞
— Nie

— Nara. . .

















_____________________________________

  NIECH ŻYJE SBM I WAP NA ZAWSZE BESOS💋

Zostań ze mną... // Maciej KacperczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz