Rozdział dziewiąty.

1.7K 62 5
                                    

— Hej. — rzuciłam, wchodząc do kuchni, gdzie chłopcy jedli kanapki.

— Cześć. — odpowiedzieli równocześnie.

— Jak się spało chłopaki? — zapytałam pełna energii, widząc podkrążone oczy chłopców.

— Źle. — odpowiedział, wziął swój talerz i poszedł do swojego pokoju. — Co mu? — zapytałam.

— Nie wiem, jest taki od rana. — odpowiedział Maciek, kończąc posiłek.

Postanowiłam pójść do kuchni, w celu zjedzenia czegoś. Ku mojemu zaskoczeniu, na czarnym blacie kuchennym, leżał talerz z jedzeniem. Wzięłam go i udałam się do swojego pokoju, po drodze łapiąc kontakt wzrokowy z Maćkiem, siedzącym na kanapie.

Weszłam do pokoju, odłożyłam talerz z kanapkami, na biurku i usiadłam na łóżku. Odwinęłam bandaż. Moja ręka była jeszcze bardziej fioletowa, niż ostatnio. Strasznie mnie bolała, ale zawinęłam ją z powrotem, by nie martwić braci.

Siedziałam w pokoju, przeglądając telefon, po zjedzonym posiłku. Po kilku minutach usłyszałam straszny krzyk. Jak poparzona wybiegłam z pokoju.

-— Co się dzieje!? — krzyknęłam, wbiegając do salonu. Odpowiedziała mi cisza.

— Możesz się w końcu ogarnąć!? — krzyknął Maciek. — Użalasz się nad sobą jak jakaś dwunastolatka. — podeszłam do zamkniętych drzwi, przez które dobrze było słychać ich rozmowę, kiedy przycichła.

— Nie rozumiesz. — odpowiedział Paweł.

— Czego, czego kurwa nie zrozumiem!? — podniósł głos. — Twoich zjebanych humorków?

— Przypominam, że to ty ćpałeś, myśląc, że o niej zapomnisz debilu! — postanowiłam wejść.

— Znowu się o nią kłócie? — powiedziałam, wchodząc do środka.

— Wyjdź, to nie twoja sprawa. — odpowiedział Maciek, na co zrobiło mi się przykro, co zauważył drugi z braci.

— Jej sprawa, mieszka tu więc ma prawo wiedzieć. — pociągnął mnie za rękę bliżej siebie. — I tak, o nią. Maciek stwierdził, że wstałem lewą nogą, ponieważ rozdrapuje stare rany. Ponieważ, nie jestem w sosie, bo po prostu znowu brakuje mi tej osoby.

*Paweł*

Ciągnąłem kłamstwo, że nie chodzi o Lenę, by ani ona, ani on się nie domyślił.

— Stary zrozum, że ona nie wróci. — oj zdziwiłbyś się.

— Odczep się ode mnie, w końcu. Tyle lat, miałeś gorszy czas, więc pozwól by inni też go mieli. — usiadłem na łóżku.

— Jesteś bardziej dziecinny, niż za małolata. — wychodząc, z pokoju popchnął Lenę ramieniem. Szybko za nim poszedłem.

— Może by takie przepraszam, co? — odwróciłem go w swoją stronę.

— Hym? — mruknął.

— To, że popchnąłeś Lenę.

— Ale naprawdę, nic się nie stało. — podbiegła do mnie, uspokajając mnie.

— Stało się. Popchnął cię i nawet cię nie przeprosił.

— Ale nie trzeba, naprawdę.

— Trzeba, bo jeżeli chcesz o sobie mówić Kacperczyk, powinieś być najlepszy. A nie jakimś dnem dna. — na te słowa, Maciek rzucił mi gniewne spojrzenie i z trzaskiem drzwi, opuścił mieszkanie.

— Znowu zepsułam. Przeze mnie się pokłóciliście. — o żeby to raz.

— Nie, nie przez ciebie. To przez to, że ten idiota nie potrafi, zrozumieć, że cały świat nie kreci się wokół niego.

Zostań ze mną... // Maciej KacperczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz