Rozdział jedynasty.

1.6K 65 33
                                    


Minęło kilka dni od naszego rozejścia się. Przez ponad tydzień, nie odzywaliśmy się do siebie. Ja pracowałam dla Magdy, skupiając się na swoich obowiązkach, a chłopaki skupiali się na dogadaniu wszystkich spraw, dotyczących z ich nadchodzącą trasą koncertową, gdzie razem z Magdą i innymi, będziemy jeździć z nimi i im pomagać, ale szczerze mówiąc, raczej agencji Sold_out, chodzi o to, by się niepozabijali. Przez te kilka dni, mieszkałam w kilku hotelach, bo bałam się wrócić do Pawła, a nie chciałam wracać do domu rodzinnego. Po tym, jak wyrzucili mnie z trzeciego hotelu, bo "zaraz przyjadą goście, którzy mieli zarezerwowany pokój", stwierdziłam, że koniec z tym i udałam się do Maćka.

Z walizką, plecakiem i w przemoczonych przez deszcz ubraniach, zapukałam do drzwi chłopaka. Przez chwilę zwątpiłam, że mi nie otworzy, dopóki blondyn nie wyjawił się zza drewnianych drzwi.

- Co cię tu sprowadza, mieliśmy się do siebie nie odzywać. - odpowiedział, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Mam tego po dziurki w nosie, że wy się kłócicie. Nie mam hajsu na hotel, z którego i tak mnie wyrzucili. Muszę się u kogoś zatrzymać, a nie chce u Pawła, by nie doszło do kłótni. Okej? Mogę tu zostać? - zapytałam ściągając mokrą bluzę.

- No nie wiem. - on i to jego "no nie wiem".

- Tak, czy nie. - przewróciłam oczami.

- Eh no dobra, właź. - wziął moją walizkę, wniósł ją do salonu, zamknął drzwi i zaprowadził mnie do pokoju Pawła. - Zrobię ci coś ciepłego do jedzenia. Odgrzeje spaghetti. - powiedział już z kuchni.

Gdy Maciek robił dla mnie jedzenie, postanowiła przebrać się z tych ubrań, przebrałam jeansy w jakieś dresy, więc czas przyszedł na koszulkę. Ściągnęłam t-shirt, słysząc przy tym głos, wchodzącego Maćka.

- Spaghetti gotowe. O kur, nie wiedziałem, że się przebierasz. - zasłonił sobie ręką oczy. - Wybacz na chwilę. - wyszedł z pokoju. A ja czułam wypieki na policzkach i, że zaraz wybuchnę śmiechem. Mina Maćka, widzącego mnie w staniku sportowym to niezapomniany widok.

Założyłam suchą koszulkę i zabrałam się za jedzenie apetycznie wyglądającego makaronu. Moje mniemanie okazało się prawdą. Maciek ma rękę do sosu pomidorowego.

Po skończonym posiłku, wyszłam z pokoju, a tam usłyszałam rozmowę Maćka przez telefon.

- Spokojnie braciak, jest cała i zdrowa. - czyżby Paweł się martwił? - Tak, jest u mnie. Widzisz, dobrze że nie usunąłeś mojego numeru, bo byś nie odebrał. - czyli, to Maciek zadzwonił? - Tak Braciak, jest i siedzi u ciebie w pokoju. No to pa Braciak, do poniedziałku. - powiedział, rozłączając się, odwrócił się w moją stronę, a jego ładny uśmiech, zszedł mu z twarzy. - Lena, ja chciałem cię przeprosić, że nie zapukałem. - mówił bardzo skrępowany.

- Spoko, skąd miałeś wiedzieć? A po za tym, to moja wina, bo ani ci nie powiedziałam, ani się nie zamknęłam. Kiedyś zapomnę własnej głowy. - zapadła niezręczna cisza, którą przerwałam. - Dzięki, za spaghetti.

- Nie ma sprawy. - podniósł jeden kącik.

- Wychodzisz, gdzieś dzisiaj? - zapytałam, siadając na kanapie z szklanką wody.

- Najprawdopodobniej tak. Może miałabyś ochotę iść z nami? - usiadł koło mnie.

- Nami? - zapytałam, ponieważ nie byłam pewna, czy się nieprzesłyszałam. Oczywiście nie przekazało by mi, wyjść gdzieś z jego znajomymi.

- Tak, chciałbym gdzieś wyjść, z moją paczką, dawno się nie widzieliśmy. Fajnie by było, gdy cię poznali. - mówił, tak jakbym była niewiadomo kim.

Zostań ze mną... // Maciej KacperczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz