Rozdział trzeci.

2.3K 75 23
                                    


Moi rodzice pojechali w delegację, co oznacza że zostałam sama. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jeansy i t-shirt. Wzięłam do rąk jeszcze bieliznę i udałam się do łazienki.

Kiedy była już ogarnięta na sto procent, wzięłam portfel, telefon i słuchawki. Wyszłam z domu i udałam się do sklepu. Weszłam do środka i udałam się na regał ze słodyczami. Wzięłam różne rodzaje czekolad, lodów, pomarańczowych cukierków i chipsów. Do koszyka dorzuciłam zgrzewkę liptona i moutein dew.

Zapłaciłam za wszystko i wyszłam ze sklepu. Szłam prosto do domu słuchając polskiego rapu.

Nie mogę uwierzyć do tej pory, że rodzice wybrali mi nawet chłopaka. Rodzice wybierają mi szkoły od podstawówki, nigdy nie miałam własnego zdania. Boje się twierdzić, że moja przyjaźń z Bartkiem również, była ustawiona.

Wróciłam do domu, szybkim ruchem zdjęłam buty i udałam się do swojego pokoju. Wyjęłam lody z reklamówki i niemal, że pędem pobiegłam po dużą łyżkę. Wiem, zachowuje się jak dziewczyna po rozstaniu, ale boli mnie fakt, że i rodzice i Bartek mnie okłamali. A rodzice Bartka się na to wszystko zgodzili.

Kiedy już skończyłam pierwsze opakowanie lodów, odechciało mi się siedzieć w domu.

Zamknęłam go i spacerując po okolicy, mijałam budynki, drzewa, park i inne atrakcje.

Po dwugodzinnym spacerze, zaczęło kropić, więc aby nie zmoknąć, postanowiłam szybko wrócić do domu. Idąc uderzyłam kogoś w ramię. Był to chłopak mniej więcej w moim wieku. Oboje się przeprosiliśmy i każde poszło w swoim kierunku.

Warszawa jest piękna, kiedy nie widać drugiego końca miasta. — pomyślałam. Nie mogłam przestać myśleć o tym chłopaku, którego minęłam. Tak jakbym gdzieś go już widziała, tak jakbym go znała. Lecz za cholerę nie mogę sobie przypomnieć.

Właśnie ze łzami w oczach, kończyłam oglądać film dokumentalny na netfixie. „Upadek Grace" to zdecydowanie jeden z moich ulubionych filmów. Odsłoniłam rolety i wyłączyłam laptopa. Włączyłam playlistę z telefonu i połączyłam do głośnika JBL.

Nucąc kawałki polskich wykonawców, zabrałam się za ogarnianie syfu, którego długo nie sprzątałam. O wiele za długo. Boję się, że zaraz wyskoczy na mnie jakiś damegorgon. W sumie to było by całkiem ciekawe.

Kiedy już uprzątnęłam ten burdel na kółkach, wyłączyłam muzykę. Położyłam się na łóżku i tępo patrzyłam w sufit. Westchnęłam ciężko. Powstrzymując łzy cisnące się od rana, myślałam o intrygującym chłopaku. Chłopak miał lekko dłuższe włosy, czarne spodnie, Vansy i czarny podkoszulek. Śmiem twierdzić, że był dość basic'owy.

Od wygonienia Bartka z domu minęło,  dwadzieścia cztery godziny.  Przez ten czas, zadzwonił do mnie trzydzieści dwa razy i wysłał mi sto dwanaście wiadomości.  Jedyne słowo, które jestem wstanie do niego napisać, to słowo spierdalaj. Nie wiem czemu, ale to że tak mnie okłamał bardzo mnie zabolało.

Otarłam łzy i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy i wyjęłam piżamę, poszłam do łazienki, by się odprężyć.

Kiedy już się zrelaksowałam wróciłam do pokoju i znów rzuciłam się na łóżko. Moją uwagę przykuło zdjęcie stojące na szafce nocnej. Na fotografii byłam roześmiana ja, trzymana przez Bartka w talii. Pamiętam ten dzień jak dziś.

Kolejna rocznica naszej przyjaźni, on urządził piknik, ustawił aparat, i czekał na mnie. Kiedy mnie zobaczył ustawił urządzenie na pięć sekund, w tym czasie mnie połaskotał, gdy się śmiałam jak opętana aparat zrobił zdjęcie. Kilka dni później podarował mi je w prezencie. Ten dzień był nie zapomniany.

Wzięłam je do ręki, patrzyłam na nie chwilę, by po dwóch sekundach rzucić nim w ścianę. Położyłam się na brzuchu i płakałam w poduszkę. To wszystko mnie tak przytłaczało. Rodzice, Bartek, nowe studia. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zrobiłam coś dla siebie.

Jestem już tak nie miłosiernie zmęczona, że oczy same mi się zamykają. Odwróciłam głowę w stronę ściany ubrałam słuchawki i wsłuchiwałam się w muzykę, lecącą z mojego urządzenia. Z tego całego wyczerpania zasnęłam z airpods'ami w uszach. 

Obudziłam się rano i zdałam sobie sprawę, że nie słyszę już muzyki w uszach. Wzięłam do ręki słuchawki i włożyłam  je do ładowarki.  Wyszłam z pokoju, głośno ziewając.  Poszłam do kuchni, by zjeść cokolwiek. Mogły to być lody, naleśniki, zapiekanki, wszystko. Tylko, żeby zaspokoić dźwięki, wydobywające się z mojego brzucha. 

Już się ogarnęłam, zjadłam,  ubrałam i byłam gotowa do wyjścia, by troszeczkę odreagować ostatnie dni. Później może do klubu? Może jakiś Netfilx? Zobaczę, ale chyba klub będzie dobrą decyzją.   

Weszłam na laptopa, by poszukać interesujących ofert wakacyjnej pracy. Przeglądając trafiłam na ofertę SBM'U, gdzie miałabym chodzić po kawę, iść po coś. Po prostu być, taką formą asystentki. Bez dłuższego zastanowienia się, wysłałam szybko napisane CV i do końca dnia czekałam na odpowiedź.

Niestety nie doczekałam się więc, z grymasem na twarzy poszłam się przebrać w piżamę.

Nadal ze smutnym wyrazem twarzy, położyłam się. Wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać social media.

Obudziłam się około godziny temu. Zjadłam śniadanie i się ogarnęłam. Wzięłam na kolana laptopa, oparłam się o ścianę. Moje serce biło najszybciej jak umie, a w brzuchu czułam gorąc, którego dotychczas nie doświadczyłam. Otworzyłam laptopa, weszłam na maila, a tam ku mojemu zdziwieniu była wiadomość od wytwórni.

@sbmafijawspółpraca
— Dzięki za zgłoszenie!

— Twoje CV jest bardzo rozbudowane, mimo, że tak jak pisałaś masz dziewiętnaście lat. Bardzo nam to imponuje. Pisałaś, że skończyłaś dopiero liceum, a Twoja średnia, jest bardzo wielka. Gratulujemy i możliwe, że pomyślimy o lepszej robocie dla Ciebie. Nie możesz się zmarnować. Napiszemy jeszcze raz do Ciebie. Miłego dnia!

Tak udało się. W pewnym sensie, ale się udało. Zgasiłam laptopa i w dobrym humorze, wyszłam z pokoju. Udałam się do salonu, gdzie napisałam moim znajomym, żeby wpadali na imprezę.

Zaczęłam grzebać w barku taty. Nie myliłam się, że coś tam znajdę. Wyjęłam alkohole, przekąski i włączyłam muzykę. . .







_______________________________________

Do osób które, czytają ff o white na moim profilu. Skupię się na tym ff i na ff o macie. ,,porcshe" będzie kiedy indziej pisane.

Zostań ze mną... // Maciej KacperczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz