Chce by on ze mną tutaj był...
I tak mijały dni, dni które zamieniły się w dwa cholerne tygodnie. Całe dnie siedziałem i płakałem cicho by nikogo nie martwić. Wątpię że w ogóle by się zmartwił, miał mnie głęboko w dupie, odkąd jego siostra tu przyszła. Raz dziennie przychodził do mnie na dosłownie minute by wziąść coś z pomieszczenia w którym byłem. Od tych dwóch tygodni nie dość że moje dni wyglądy tak samo to nie miałem żadnej bliskości z Killuą. Wczoraj przeszedł obok mnie gadając ze swoją siostrą i nawet nie powiedział mi dzień dobry. Nie zauważył mnie...Jeśli dziś się to nie zmieni to przysięgam że się chyba wyprowadzę, mam tego dość. Już wolę mieszkać sam. Mimo to jest mi cholernie przykro że ma mnie gdzieś. Nie obwiniam za to jego siostry, to tylko dziecko przecież. Ona akurat nic nie zrobiła, to wina Killui.
Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni, odrazu nastawiając wodę na kawę. No czyli codzienność. Już nie pamiętam kiedy miałem w pełni przespaną noc, przez te dwa tygodnie spałem z cztery razy. O ile można to nazwać snem, po prostu padałem ze zmęczenia na twarz.
Dziesięcio minutowa rozmowa motywacyjna do siebie przed lustrem zaliczona.Piłem kawę siedząc na blacie, tak jak zresztą codziennie. Rodzeństwo powinno niedługo wstać, Zapamiętałem już nawet ile mija od zrobienia mojej kawy do ich pobudki.
Kilka minut później, rodzeństwo wyszło z pokoju. Uśmiechnąłem się słabo do Killui odkładając kubek na bok.
On... Nawet na mnie nie spojrzał...
Zeskoczyłem z blatu i podszedłem do niego. Dopiero gdy się do niego przytuliłem, zwrócił uwagę że w ogóle tu jestem. Ku mojemu zdziwieniu nie odwzajemnił uścisku.
— Gon nie mam ochoty na takie przytulanki. — Powiedział całkiem poważnym głosem i odsunął mnie od siebie. Co...?
Wyminął mnie a jego siostrzyczka podreptała za nim, jak jakiś cień. Stałem jak wryty w ziemię, nie wierząc co on właśnie Powiedział. Zacisnąłem zęby i pobiegłem do sypialni, trzaskając drzwiami. Nie obchodziło mnie że to usłyszą, a niech se słyszą. To on zaiwnił nie ja.
Ubrałem się w czarne rurki z dziurami na kolanach i Jasnozieloną bluzę. Wziąłem telefon i klucze od mojego domu. Wyszedłem z pokoju z zaszklonymi oczami i Ignorując ich zszokowany wzrok, wyszedłem z domu. Oczywiście nie obyło się bez trzaśnięcia drzwiami.
Podczas drogi do mojego domu, nie potrafiłem już hamować łez, które spływały mi po policzkach.
Płakałem trzymając się za ramiona, ledwo utrzymując się na nogach.
Otworzyłem drżącymi dłońmi drzwi od domu i wszedłem do środka. Zatrzasnąłem je i Rozejrzałem się po środku. Dawno tu nie byłem, bo mieszkałem z Killuą.
Usiadłem na kanapie, kuląc się w kulkę i łkałem nawet nie próbując być cicho. Odkąd pojawiła się ta cała Alluka to nie dość że Killua w ogóle nie poświęcał czasu to w dodatku niby "nie ma ochoty się tulić".
On zawsze miał ochotę się tulić, a może to ja coś źle zrobiłem i teraz daje mi taką karę?
Nie wiedziałem ile czasu mija ale z każdą minioną sekundą czułem się coraz gorzej. Nie ze względu na to że przez łzy zaraz się zapewne odwodnie i Padnę ze zmęczenia. Chodziło o to że Mimo upływu czasu, on nie napisał nawet jednej wiadomości, nie zadzwonił. Nic.
Nie mogę całego dnia przeleżeć sam. Chcę w końcu z kimś porozmawiać, Najlepiej z Kurapika.A właśnie Kurapika, napisze do niego. Może chciałby się spotkać, potrzebuję bliskości drugiego człowieka a mam pewność że od Blondyna tą bliskość otrzymam. Wziąłem telefon do ręki a drugą otarłem łzy, napisałem krótką wiadomość z prośbą o spotkanie w parku.
Kurapika
Ahh, jasne. To jak, w tym parku co zawsze. Za 10 minut?
Mi pasuje hah, do zobaczenia.
Do zobaczenia
Uśmiechnąłem się patrząc w ekran telefonu i schowałem go spowrotem do kieszeni od bluzy. Podniósłem swoje leniwe Dupsko z kanapy i poszedłem do łazienki.
Oblałem kilka razy twarz zimną wodą, by wyglądać jak człowiek, Mimo że wiedziałem iż się na tym spotkaniu rozpłacze.
Wyglądałem w miarę normalnie, wyszedłem z domu upewniając się pięć razy że drzwi są zamknięte na klucz i ruszyłem w stronę naszego ulubionego parku. Włożyłem ręce do kieszeni bluzy, bo było mi zimno. Pewnie Kurapika już jest na miejscu, zawsze był przed czasem.
Nie myliłem się a Kurapika siedział na naszej ukochanej ławce. Z lekkim uśmiechem podszedłem do niego i usiadłem obok.
— Hej Kurapika...
— Hej, po co chciałeś się spotkać?
— No bo... Potrzebuję po prostu się wygadać i też potrzebuje Bliskości...
Spojrzał na mnie zdezorientowany, lecz po chwili na jego twarzy pojawił się mały uśmiech a on przyciągnął mnie do uścisku. Zawsze wiedział czego mi trzeba, może i mu to Powiedziałem lecz nie mówiłem mu o jaką bliskość mi chodzi. Wtuliłem się w jego klatke piersiową i słuchałem bicia jego serca. Glaskał mnie po plecach, Cierpliwie czekając aż sam mu będę chciał powiedzieć co mnie dręczy. To w nim doceniałem, nigdy nie zmuszał mnie od razu do mówienia tylko czekał aż sam będę gotowy mu to wyjawić.
— To wszystko przez Killue...
— Killue?
— Dwa tygodnie temu przeprowadziła się do nas jego młodsza siostra na kilka tygodni. Wszystko byłoby okej gdyby nie to że przestał mi poświęcać uwagę i czas, nie mówił mi już nawet cześć. Dzisiaj jak nawet nie zauważył że jestem w kuchni i do niego podszedłem i sie przytuliłem to mnie odepchnął od siebie, mówiąc że nie chce mu się przytulać. O-On mnie Ignoruje... — Pod koniec mojej wypowiedzi głos zaczął mi się załamywać a oczy zaszły łzami.
— A to dupek, jak go tylko spotkam to mi wyrwę tę białe kudły z tego pustego łba. A ty Gon nie masz się czym przejmować, nie jest ciebie wart...
Rozkleiłem się i zacząłem płakać, w jego tors. Glaskał mnie, szeptał uspokajające słówka i bujał mną lekko na boki.
Mimo że to pomagało to nie to samo...
CZYTASZ
𝚃𝚊𝚗𝚒𝚎𝚌.. | | | 𝙺𝚒𝚕𝚕𝚞𝙶𝚘𝚗 ✔︎ | 𝚉𝙰𝙺𝙾𝙽𝙲𝚉𝙾𝙽𝙰 |
FanfictionCo się stanie jeśli Gon przegra zakład z Leorio i będzie musiał iść na impreze w sukience. Jeśli na tej imprezie pozna chłopaka, który obróci jego życie o 180°. Chłopaka o ślicznych włosach białych jak śnieg, cudownych niebieskich oczach i tak...