× Thirty Five ×

1.8K 147 96
                                    

Chciałam w tym rozdziale skupić się bardziej na uczuciach i myślach Gona..

— Czy ty właśnie porównałeś mnie do małej dziewczynki...?

Może i trochę czasem zachowuje się jak mała dziewczynka, ale to nie znaczy że może mnie do niej porównywać!

— ... Może? — Spytał, cicho chichocząc pod nosem.

— A spadaj... — Mruknąłem, chowając się pod ciepłą kołdrą.

I tak mijały nam minuty, spędzone na droczeniu sie, bitwach które i tak przegrywałem i czułościach typu buziaki i tulaski. Mimo że przez większość czasu byłem na niego wkurzony i go biłem, było naprawdę fajnie. Tęskniłem za tym...

Powoli już te tygodnie, odchodziły w niepamięć. Może dlatego że chciałem o tym po prostu zapomnieć? Tak, pewnie dlatego... Domyślałem się że Killua też by chciał o tym zapomnieć, widziałem w jego pięknych oczkach że bolał go sam fakt że potrafił mnie olewać.

Okropnie za nim tęskniłem, za jego dotykiem. Głosem. Tymi okropnymi zaczepkami. Jego arogancją. Troską. Uczuciem jakim mnie darzył. Bezpieczeństwem które czułem w jego ramionach. Gestami które potrafiły wprawić mnie w zakłopotanie. Tęskniłem za nim całym. Ale teraz... Teraz on tu jest, wierzę w to że jest tu, był i będzie już na zawsze... No może nie było go przez dwa tygodnie, ale pozatym był cały czas... Chcę by był obok mnie już na zawsze. By kochał mnie już zawsze...

Gdy tylko patrzyłem w jego błękitne oczy, czułem jak się rozpływam, tylko przy nim czułem ten dziwny i przyjemny jednocześnie, ścisk w klatce piersiowej i motylki w brzuchu. Uwielbiałem uczucie bycia kochanym. A dokladniej, uwielbiałem uczucie bycia kochanym przez właśnie tego zazdrośnika...

Kochałem go. Kochałem go moim całym pokruszonym przez tego dupka sercem. Może i ten jeden raz złamał i skruszył mi całkiem serce, ale liczę na to że je naprawi... Nie, on już to zaczął robić. Przez te kilka godzin, zdążył trochę posklejać moje serce. Chcę by znowu był taki delikatny i by obchodził się ze mną jak z porcelanową lalką. By się troszczył i opiekował mną gdy będę chory lub załamany. By pocieszał mnie gdy moja ulubiona postać w serialu umrze.

Zamknąłem powoli oczy, oddając się cudownemu uczuciu, wywołanego dotykiem Killui. Delikatnym dotykiem...

Wtulał mnie w swój ciepły i umięśniony tors, wywołując u mnie rumieńce i poczucie bezpieczeństwa, które tak uwielbiałem. Jeździł powoli swoją dużą dłonią po mojej głowie, przeczesując co jakiś czas moje włosy, bawiąc się przy tym nimi. Glaskał mnie delikatnie jakbym był jakimś malutkim i bezbronnym kotkiem, przygarniętym z ulicy.

Otaczał mnie swoją troską i opieką, nie pozwalając mi się martwić już o nic. Chcę by było już tak na zawsze...

Killua, Killua, Killua... Tak ma na imię chłopak dla którego byłbym w stanie oddać życie, mimo że z pewnością by mi na to nie pozwolił... Prędzej by starał się to odwrócić tak by to on mógł się poświęcić i oddać za mnie życie, nie chciał by mi się coś stało... Bynajmniej chciałem i chce by tak było...

Czułem się jak w bajce, jak jakaś księżniczka i jeśli mam być szczery, uwielbiałem to uczucie. Mimo że w bajce zdecydowanie byłbym tą bardziej zapomnianą i niedocenianą postacią. Bo za co mieli by mnie doceniać? Chociaż nie... Może w normalnej bajce byłbym tą zapomnianą postacią ale w mojej bajce, którą tworzę razem z Killuą jestem główną postacią. Razem z nim. Chcę już zawsze tworzyć z nim tą bajkę, a najbardziej chce by miała ona szczęśliwe zakończenie...

I wszyscy żyli długo i szczęśliwie...

Zdecydowanie tym zdaniem chciałbym zakończyć swoje życie. Swoje życie które zakończył bym u boku Killui...

A najlepiej nie u jego boku, tylko w jego objęciach, zamknięty w szczelnym uścisku z którego nie chciałbym nigdy wychodzić...

Nigdy...

Chociaż chciałbym być optymistą, nie potrafię nim być. Zdecydowanie jestem typem marzyciela, ewentualnie realisty...

Nic w końcu nie trwa wiecznie, mimo że chciałoby się czasem zatrzymać czas... Nie da się, życie leci dalej a czasu nie da się zatrzymać. Możesz go umilić, ale nie możesz go zatrzymać. Takie są realia. Jednak wolę żyć w swojej bajce, w której to ja jestem księżniczką a Killua moim księciem na białym koniu...

Mam w końcu tylko siedemnaście lat, całe życie z Killuą przedemną.

Właśnie, z Killuą...

Podczas gdy ja rozmyślałem nad moimi relacjami z chłopakiem i wszystkim co związane z nim, on dalej bawił się moimi włosami. Na mojej twarzy, pojawił się lekki i ledwo widoczny uśmiech, którego nie umiałem powstrzymać.

Objąłem go jeszcze mocniej, tak jakbym bał się że może uciec lub nagle się rozpłynąć w powietrzu. To chyba rzecz której się najbardziej obawiam. Brak Killui, jego zniknięcie bez śladu ani bez słowa. Nie przeżyłbym tego...

Chyba Killua zauważył lekkie zmartwienie i niepewność, w moich oczach.

— Hej, kochanie... Co się stało...? Zrobiłem coś nie tak...? — Spytał cicho, kładąc bardzo delikatnie i powoli, dłonie na moich policzkach. Podniósł lekko moją głowę by mógł spojrzeć mi w oczy a ja zrobiłem się jeszcze bardziej zakłopotany.

— Nie, ty nic nie zrobiłeś... Jesteś cudowny, zresztą jak zawsze, tylko... Boje się, okej...? Po prostu się boję... — Wyszeptałem jeszcze ciszej od chłopaka, zamykając oczy z których Killua mógł wyczytać wszystkie moje uczucia i emocje.

— Czego się boisz...? — Dopytywał a ja mogłem poczuć jak wtula mnie w siebie jeszcze bardziej, chcąc przy tym dać mi poczucie bezpieczeństwa i uświadomić że jestem przy nim bezpieczny...

— Boje się że pewnego dnia... Nasza bajka się skończy a oboje pójdziemy w różne strony, rozdzielając się... Boje się zakończenia naszej bajki, Killua... Bajki zwanej życiem...

𝚃𝚊𝚗𝚒𝚎𝚌.. | | | 𝙺𝚒𝚕𝚕𝚞𝙶𝚘𝚗 ✔︎ | 𝚉𝙰𝙺𝙾𝙽𝙲𝚉𝙾𝙽𝙰 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz