- Co?! - krzyknął zaskoczony Frerin.
- Co w tym złego? – zapytał spokojnie Thorin zdziwiony zachowaniem brata.
- Czy wy naprawdę chcecie odzyskać Erebor? – wyszeptał, a kiedy dostał twierdzącą odpowiedź, kontynuował – Przecież to istna misja samobójcza...Tam jest żywy smok....
- Wiem,... ale zawsze marzyliśmy żeby odzyskać dom, przejść tymi samymi korytarzami... zwiedzać komnaty przepełnione wspomnieniami...pamiętam jak przed bitwą, powiedziałeś mi że jest to twoje wielkie marzenie. W tedy, po twojej rzekomej śmierci przysiągłem sobie że to zrobię choćby za cenę mojego zycia. Więc muszę się ciebie spytać....czy wyruszysz z nami w dalszą drogę do Samotnej Góry?
- Marzenia trzeba spełniać... Nie prawdaż? – zapytał Frerin dając tym samym jasną odpowiedź. Nagle, obaj wstali w tym samym czasie i podeszli do siebie. Stali chwilę w milczeniu a każdy wstrzymał oddech oczekują przebiegu zdarzeń. Zrobili coś, czego nikt obecny się nie spodziewał, a mianowicie, po raz kolejny wpadli sobie w ramiona...
***
Płomienie wesoło tańczyły w kominku, podczas zabawnych rozmów krasnoludów. Każdy siedział na miękkich poduchach które nie wiadomo skąd się wzięły i pogrążony był w opowiadaniu śmiesznych sytuacji. Atmosfera była przytulna, jak za dawnych lat...
- Emmm, przeprasza, ale ja tu czegoś nie rozumiem. – przerwał przyjemną ciszę głos zakłopotanego niziołka. Wszyscy posłali mu pytające spojrzenia. – Mówicie, że książę Frerin zginął w bitwie, a siedzi obok mnie i-
- Samo Frerin wystarczy. – przerwał blondyn z uśmiechem.
- Dobrze, ale wracając do tematu. Czemu nie wróciłeś do rodziny?
- Zanim całkowicie wydobrzałem minęło dużo czasu. Byłem pewny że jeśli się nagle ujawnie, będzie to dla was duże zaskoczenie. Zapewne w tedy pogodziliście się z tym że odszedłem i tak naprawdę nie chciałem mieszać wam w życiu. – wyrzucił na jednym wdechu. Wszyscy patrzyli się na niego z oczami jak pięciozłotówki.
- Yyyyy, teraz wszystko się wyjaśniło. Więc może zostawimy już ten temat i spędzimy resztę wieczoru w miłej atmosferze? – powiedziała pewnie Ariel. – No co się tak na mnie patrzycie? Nie znacie jakiś historii z życia? Ja mam ich pełno. – reszta popatrzyła po sobie porozumiewawczo.
- To może opowiesz coś nam. – zapytał zaciekawiony Kili wpatrując się w nią maślanymi oczkami. Po nie całęj minucie serce dziewczyny zmiękło.
- No dobrze.... – odparła zrezygnowana i zamyśliła się na chwilę. – Kiedy byłam mała...
Ten dzień lata był bardzo upalny. Słońce oświetlało niewielką wioskę elfów. W jednym z domów bawiły się małe dzieci. Jedno z nich – chłopczyk był starszy od innych i potrafił już czytać. Akurat skończył bajkę o niekochanej elficy która odeszła poszukując przygód, a jej rodzice kiedy się o tym dowiedzieli nie chcieli jej szukać. Cieszyli się z jej wyjazdu.
Wszystkie dziewczynki wpatrywały się w chłopaka oczami pełnymi łez. Aż w końcu jedna z nich odezwałą się:
- Ciekawe, czy jak ja zniknę, moi rodzice będą za mną płakać...
- Nie mam pojęcia, ale możesz to sprawdzić.
- Super pomysł tylko muszę wymyślić gdzie się schowam....
Następnego dnia mała elfka o białych niczym śnieg włosach, wstała wraz ze świtem. Cichutko zeszła po schodach do kuchni. Wzięła parę lembasów i dwa bukłaki z wodą. Następnie wróciła do pokoju, zabrała z łóżka koc i poduszkę i wyłożyła nimi dno wielkiej skrzyni. Włożyła tam prowiant, schowała się i czekała. Czekała, czekała i nic.
W tym samym czasie, jej rozdzice kiedy zauważyli jej zniknięcie i wszczeli ogromny alarm. Chodzili po sąsiadach i pytali czy nie ma u nich przypadkiem ich hen*. Niestety nikt nic nie wiedział. Ada** wraz z kilkoma innymi mężczyznami wyruszył na poszukiwania w lesie, naneth*** została w domu i zamartwiałs się. Hen**** było dla nich promyczkiem. Nie wyobrażali sobie świata bez niej.
Nagle do uszu jasnowłosej dziewczynki dobiegło ciche pochlipywanie. Utwierdziło to ją w przekonaniu, ze rodzice się o nią martwią. Nie zastanawiają się dłużej wyskoczyła nagle z skrzyni prawie przyprawiając tym samym swoją rodzicielkę o zawał. Podbiegła szybko do niej i wskoczyła jej na kolana, a następnie z całych sił ją przytuliła. Pare chwil później obie były zalane łzami.
- Na prawdę byłaś w tej skrzyni przez yle czasu? – zapytał Frerin nadal nie dowierzając.
- No tak... - dziewczyna pokiwał głową i spojrzała na zegar. Zrobiła wielkie oczy i zerwała się z krzesła. – Ja idę spać, nie wiem jak wy. Chcę się wyspać. Dobaranoc! - mówiąc to weszła po schodach. Wszyscy siedzieli jeszcze w ciszy aż odezwał się czarodziej.
- My też już pójdziemy do pokoi, prawda Bilbo? Miłej nocy.
I tak w salonie zostały tylko krasnoludy.
- Widziałem w spiżarni beczkę piwa...... - odezwał się nieśmiało Ori. Każdy skierował na niego swe oczy, po czym wstali jak jeden mąż i pobiegli do wymienionego pomieszczenia. Jedynie Frerin i siostrzeńćy zostali przy stole.
- Pójdę się przewietrzyć. Zaraz wracam. – zwrócił się blondyn z uśmiechem na ustach do braci. Oni jedynie pokiwali głową i dołączyli do pozostałych. Frerin wyszedł z domu i usiadł na trawie wpatrując się w rozgwiezdrzone niebo. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Wiódł spokojne życie, a tu nagle jego rodzina zjawiła się pod drzwiami i oznajmiła że idą odbić Erebor. Trochę się bał tego co się stanie, ale tyle lat wytrzymał bez bliskich to co innego może się stać? – rozłąka jest najgorszą rzeczą, najgorszą karą. A on sam zarzucił sobie taki wyrok. Tęskinił za bratem i siostrą. Cieszył się że go widzi, a raczej ich. Zostali jeszcze siostrzeńcy. Synowie jego małej Dis.... Domyślał się co mogą teraz czuć. W końcu od zawsze myśleli że on nie żyje. Ni- jego rozmyślania przerwały czyjeś kroki, a dokładnie dwóch osób. Sekundę później obok niego siedzieli Fili i Fili o których przed chwila myślał. Siedzieli w ciszy. W końcu prawowity następna tronu postanowił się odezwać.
- Ja.... Chciałem was przeprosić.... Nie było mnie przy was. Popełniłem głupi błąd. Powinienem wrócić do was, do przyjaciół i bliskich. – zaczął a w jego oczach pojawiły się łzy. Młodszy blondyn położył na jego ramieniu rękę i przemówił:
- Nic się nie stało...ważnie że jesteśmy tu teraz razem.
- I możemy naprawić ten błąd. – dokończył za niego Kili z uśmiechem. – Wracajmy bo wasza spiżarnia sjest naprawdę duża.
- Racja. – przyznał i podniósł się z ziemi stając naprzeciwko barci. Rozłożył szekroko ręcę i wpadli sobie w ramiona śmiejąc się w niebogłosy. Następnie ruszyli do domu w szampańskich nastrojach. Teraż, Frerin wiedział ze jest tam gdzie powinien. Przy rodzinie.
**************************
Hen*- dziecko
Ada**- ojciec
Naneth***- matka
CZYTASZ
𝔻𝕚𝕣𝕥𝕙𝕒𝕧𝕒𝕣𝕖𝕟 || 𝐇𝐨𝐛𝐛𝐢𝐭
Fanfiction"- Żartujesz sobie? - Widzisz w tym coś złego? - Czy wy naprawdę chcecie odzyskać Erebor? - wyszeptał, a kiedy dostał twierdzącą odpowiedź, kontynuował - Przecież to istna misja samobójcza...Tam jest żywy smok....! - Wiem,... ale zawsze marzyliśmy...