Rozdział 14 [1/3]

316 15 8
                                    

Spokojna melodia rozbrzmiewała w pomieszczeniu. Krasnoludy siedziały, przy stole, nadąsane i grzebały widelcami w sałatkach. Ariel przyglądał się im z rozbawieniem. Była już przyzwyczajona do takiego typu muzyki. Osobiście wolała bardziej żywsze melodie, ale nie odczuwała, aż takiego dyskomfortu, jak jej kompani. Przy większym stole siedział Lord Elrond, Gandalf, Thorin i ona. Widok krasnoluda który nie dostawał do ziemi, siedząc na krześle, był bardzo zabawny. Kiedy weszła na ten taras, musiała parę razy powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Ona też była niższa niż wszyscy elfowie, ale jednak nadal wyższa od krasnoluda. Pomiędzy nimi była lekka różnica wzrostu, gdyż Dębowa Tarcza był najwyższy z kompani.

Przy stole gdzie siedziała Ariel, toczyła się miła rozmowa. Szary czarodziej poprosił Pana Doliny, o obejrzenie mieczy znalezionych w jaskini Trolli. Elfka nie miała pojęcia o tym odnalezionej rzeczy, ponieważ była wtedy zajęta oglądaniem swojego nowego orężu.

- To jest Glamdring, miecz na wroga. Został wykuty w Pierwszej Erze Słońca, dla  elfa Turgona, władcy Gondolinu. Został wówczas użyty jedynie dwa razy: raz w Nírnaeth Arnoediad, a raz podczas Upadku Gondolinu. Zaginął na ponad 6000 lat. Za to, ta broń to Orcist, Pogromca Goblinów. Został wykuty w  Pierwszej Erze w Gondolinie. Pierwotnie należał do jednego z elfickich panów. Po  zdobyciu i zniszczeniu miasta oręż ten zaginął – najpewniej zagrabili go. Przeleżał on w jakiejś kryjówce aż do . Jego bliźniakiem jest Glamdring. Mieliście ogromne szczęście że je znaleźliście.

Dziewczyna słuchała historii z zapartym tchem, zawsze podziwiała Elronda i jego wiedzę. Zadawała sobie sprawę że to wszystko za sprawą jego długoletniego życia. Nie był on elfem czystej krwi i dlatego na jego twarzy pojawiały się już pojedyncze zmarszczki. Ona też była pół elfem i mogła wybrać czy chce żyć wiecznie. Nie umiała podjąć jeszcze tej decyzji. Zazwyczaj takie kroki były podejmowane kiedy elf się zakochał. Ona miała za sobą parę ulotnych romansów, ale to nie było nic wielkiego, zwłaszcza że byli to głównie elfowie. Jej myśli przerwał, czarnowłosy krasnolud wstając od stołu.

- Za przeproszeniem, udam się już na spoczynek. – i odszedł uprzednio kiwając głową do władcy Rivendell. Niedługo potem krasnoludy nie wytrzymały i zaczęły narzekać. Ariel spojrzała po twarzach jej kompanów i zatrzymała się na Kilim. Młody brunet patrzył maślanymi oczami na kobiety grające na harfach. Kiedy dostrzegł jej wzrok, zarumienił się po uszy.

- Te elfki są jakieś drętwe i sztywne, a poza tym za mało owłosione. – zaczął się tłumacz brunet bratu. – Chociaż ona mogłaby być. – spojrzał na elfa który  nalewał mu wina. Przy jego stole rozbrzmiał śmiech, a Kili, zdezorientowany spojrzał się na nich z zdziwieniem na twarzy. – No co?

- Nic, tylko to mężczyzna.  – odpowiedział mu Fili rechocąc, a na potwierdzenie jego słów elf odwrócił się do nich stołem. Kolejna salwa rozbawienia pojawiła się wśród kompanów. Dziewczyna również się roześmiała.

- Nie zniosę tego już! – nagle krzyknął Dwalin i z brzdękiem odłożył widelec na stół. Nikt nie zdążył się nawet odezwać kiedy dało się słyszeć kolejny ryk.

- Ja też! To jest nie wytrzymania. – dalej wszystko działo się bardzo szybko. Krasnoludy w jednej sekundzie dobyli amunicji w postaci jedzenia i zaczęła się bitwa na śmierć i życie. Produkty latały we wszystkie strony, którym towarzyszył śmiech krasnoludów. Elfi muzycy przestali przygrywać i patrzyli się na siebie ze zdziwieniem. Członkowie którzy siedzieli przy wyższym stole, nie wiedzieli co się dzieje. Miny członków stołu oddalonego od zamieszania wyrażały więcej niż tysiąc słów. To nie było koniec atrakcji na ten wieczór, Bofur wdrapał się na stół i zaczął śpiewać krasnoludzką piosenkę. Była ona wesoła i szybka, w ogóle nie podobna do muzyki elfów. Ariel popatrzyła na wszystkich znajdujących się na tarasie i przybyli piątkę ze stołem. Jedynie Valarowie wiedzieli co ona przeżywała podczas tych kilku miesięcy.

**

Dziewczyna odziana w białą i zwiewną suknię przechadzała się po ogrodach. O tej porze roku, wszystkie kwiaty pięknie kwitły a ich oryginalny zapach roznosił się wszędzie. Kiedy elfka była młodsza, to były jej ulubione miejsce rozmów z kuzynką. Miło było powspominać czasy, które się już skończyły. Była elfem, dla niej czas mijał bardzo szybko. Miała jeszcze całe życie przed sobą...

Nadchodził wieczór, więc na horyzoncie tkwił niesamowity zachód słońca. Ostatnie jego promienie oświetlały twarz kobiety. Mały uśmiech wkradł się na jej wargi, a powietrze przeszył jej cichy, melodyjny śmiech. Przyśpieszyła lekko tępa. Zatrzymała się dopiero przed białą altanką, otoczoną bluszczem. Różnokolorowe kwiaty widniały na kolumnach, wijąc się wokół nich. Natomiast w środku stała marmurowa ławeczka. Dziewczyna przekroczyła próg altanki i od razu podeszła do barierki. Stamtąd można było zobaczyć całe Rivendell skąpane w pomarańczowych promieniach, zachodzącego słońca. Widok był przepiękny. Ciepły wiatr owiewał jej ramiona odziane w cieniutkie szaty. Wielki uśmiech wkradł się na jej wargi, a powietrze przeszył cichy i melodyjny śmiech. W radosnych podskokach wybiegła na zieloną, miękką trawę. Jej bose stopy zostawiały delikatne ślady kiedy biegła przed siebie. Dziewczynie towarzyszył śmiech. Nigdy nie czuła się tak wolno i dobrze. Okręciła się wokół swojej osi, zatrzymując się  miejscu. Rozejrzała się dookoła, a do jej uszu dotarł śpiew ptaków i szum roślin. Ruszyła pędem przed siebie. Mijała drzewa i krzewy a czas mijał. W pewnym momencie zarejestrowała mocne uderzenie i jak upada. Czekała na bolesne spotkanie z ziemią, lecz ono nie nastąpiło. Otworzyła oczy, które pod wpływem strachu zacisnęła i spojrzała na swojego wybawcę. Lodowo niebieskie tęczówki. Od razu wiedziała, kto jest ich właścicielem. Znowu w nich utonęła i znowu nie mogła się oderwać. Nie wiadomo ile minut, czy godzin minęło, ale oni stali. Jasnowłosa dziewczyna, odziana w białe szaty, trzymana w ramionach umięśnionego mężczyzny z kruczoczarnymi włosami. Dla każdego artysty, był to wymarzony portret do namalowania.




********

Więc tak, z okazji dnia czytania Tolkiena, po pierwsze życzę dużej ilości przeczytanych książek na podstawie wybitnych powieści Tolkiena <3

A po drugie, ponieważ dzisiaj wypada to jakże ważne święto, toooo mam dla wszystkich, którzy czytają te.........., tę książkę, małą niespodziankę.

Tym o to rozdziałem zaczynam trzyczęściowy maraton. następna część, mam nadzieje że pojawi się o 10, ale ostatnia, tooooo trochę później.

Zachęcam, aby zostawić coś po sobie, będzie mi baaaardzo milutko. <3

Natlila


PS. Przepraszam za wszystkie błędy.

𝔻𝕚𝕣𝕥𝕙𝕒𝕧𝕒𝕣𝕖𝕟 || 𝐇𝐨𝐛𝐛𝐢𝐭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz