Gdy tylko oczy kompanii przyzwyczaiły się do jasnego światła, krasnoludy wstały z ziemi i ruszyły ku stosu z ich bronią, wykorzystując chwilową nieuwagę goblinów. Za pomocą ostrzy przecięli krępujące ich więzy i ruszyli do ataku. Pozbywając się pokrak, starali się zmierzać w stronę mostu. Po chwili dołączył do nich Gandalf, który poprowadził grupę przez most. Mimo, że kompania była coraz dalej od tronu władcy, to gobliny cały czas ich goniły. Przemierzali ciemne korytarze, nawet nie wiedząc w którą stronę iść.***
Blondyn trzymał się na końcu grupy. Osłaniał plecy swoich towarzyszów. Zabijał wszystkich, którzy chcieli zakończyć żywot któregoś członka kompanii. Co chwilę starał się liczyć krasnoludów, czy aby nikogo nie brakuje. Już dawno nie miał takiego zastrzyku adrenaliny. Tyle czasu był otoczony jedynie domem i polaną. Spokojnie i bezpiecznie. Tamto miejsce zdecydowanie się różniło od jego poprzedniego życia pełnego radości, niespodzianek, ale i smutków. Często łapały go takie myśli, zwłaszcza w nieodpowiednich momentach. Ich sytuacje zdecydowanie należała do grona nie na miejscu.
Kompania cały czas biegła pozbywając się napotkanych po drodze pokrak. Wskoczyli na ruchomą platformę, którą trzymały grube liny. Frerin poczekał aż każdy krasnolud znajdzie się na deskach, a sam przeciął więzły dołączając do nich. Wszystko szło po ich myśli dopóki nie stanął przed nimi Wielki Goblin.
- Myśleliście, że mi uciekniecie?! - wydarła się kupa tłuszczu wymachując swoim berłem. Kompania cofnęła się odrobinę do tyłu, ale nie mieli za dużo miejsca ani czasu do namyślania się. Czarodziej podniósł do góry swoją laskę, którą kolnął w oko potwora. Ten złapał się za nie, wyjąc z bólu, co wykorzystał Gandalf przecinając jego brzuch.
- Nie... - szepnął łapiąc się za obolałe miejsce. Po chwili spadł w przepaść. Niestety razem z goblinem, poleciała cała drewniana konstrukcja, a z nią kompania. Spadli w przeraźliwą ciemność.
Krasnoludy poupadały jeden na drugi na stercie połamanych desek. Czarodziej razem w Frerinem wydostali się, pomagając sobie nawzajem.
- Gorzej być nie mogło. - mruknął Dwalin, również próbując wstać i dołączyć do reszty. Gdy tylko zakończył swoją wypowiedź, z góry spadło na krasnoludy ogromne ciało króla, przygniatając ich jeszcze bardziej.
- Coś mówiłeś? - zapytał sarkastycznie Kili, nie oczekując odpowiedzi. Czarodziej szybko pomógł wydostać się spod desek reszcie, słysząc okrzyki nadchodzących goblinów. Poganiając ich ruszył w stronę wyjścia.
Przeciskając się pomiędzy skałami, w końcu ujrzeli promyk światła. Po chwili nareszcie wydostali się z ciemnej jaskini, ale odbiegli jeszcze kawałek, aby mieć pewność, że pokraki ich nie gonią. Blondwłosy krasnolud oparł się o pień drzewa ciężko dysząc. Dawno nie miał takiego wysiłku, oj dawno.
- Trzy, cztery... dwanaście. Brakuje dwóch osób! - wykrzyknął czarodziej obracając się dookoła. - Nie ma Ariel i Bilba. Co się z nimi stało?
- Elfka odeszła, a hobbit zawrócił do swojego domku w Bag End. - odezwał się zimnym jak lód głosem Dębowa Tarcza, nie zająkując się na wspomnienie dziewczyny, w przeciwieństwie do Frerina i siostrzeńców którzy spuścili głowy. - Teraz zapewne jest w Rivendell. Mówiłem, że prędzej czy później nas opuści, stchórzy.
- Mylisz się, Thorinie. - odezwał się czyjś głosik przełamując niezręczną ciszę, która nastała po słowach dowódcy. - Wcale nie odszedłem.
- Bilbo, mój kochany. Jak miło cię widzieć całego! - wykrzyknął uradowany pojawieniem się hobbita Gandalf. Kompania również ucieszyła się na jego widok.
CZYTASZ
𝔻𝕚𝕣𝕥𝕙𝕒𝕧𝕒𝕣𝕖𝕟 || 𝐇𝐨𝐛𝐛𝐢𝐭
Fanfiction"- Żartujesz sobie? - Widzisz w tym coś złego? - Czy wy naprawdę chcecie odzyskać Erebor? - wyszeptał, a kiedy dostał twierdzącą odpowiedź, kontynuował - Przecież to istna misja samobójcza...Tam jest żywy smok....! - Wiem,... ale zawsze marzyliśmy...