Tę część dedykuję @Laylira1 i @Hannah_Oakenshield oraz wszystkim czytelnikom. dzięki tym dwom osóbkom ten rozdział ujrzał światło dzienne. Zasypywały mnie pytaniami i dawały tyle motywacji, nawet o tym nie wiedząc, ponieważ były ukryte w małych i prostych wiadomością, że musiałam go wstawić. Dziękuję za wszystko, wszystkie komentarze, wszystkie gwiazdki i wszystkie wyświetlenia. >3
*************************************************Kobieta zarzuciła tobołek z podręcznymi rzeczami na ramię. Ciche westchnienie opuściło jej usta. Nie chciała znowu wyjeżdżać. Każdy pobyt w tej magicznej Dolinie sprawiał, że podróżny pragnął zostać w niej na zawsze. Jednak gdzieś z tyłu głowy była myśl, że obiecała pomóc i dotrzymać obietnicy. Nie zostało jej nic innego niż wyjście z ciepłej i przytulnej sypialni, aby zacząć podróż która będzie bardzo długo trwać. Perspektywa najbliższej przyszłości nie zachęcała do opuszczenia komnaty, zwłaszcza kiedy niebo było pokryte chmurami. Nie chciała jeszcze myśleć o tym, że przez całą drogę będzie skazana na towarzystwo ciemnowłosego krasnoluda. Coraz więcej argumentów przeciw dalszej podróży, układały się w jej głowie. Jednak mimo chwilowej nie chęci pokręciła do siebie głową i wyszła z komnaty, zamykając ją na kolejne kilka miesięcy, a może i lat.
***
Jej ciche kroki rozbrzmiewały po korytarzach przez które przechodziła. Dziewczyna dokładnie śledziła każdy centymetr ściany, aby zapamiętać widok pałacu. Jej droga na miejsce spotkania z pozostałymi uczestnikami kompani trochę się wydłużyła, więc elfka stanęła na środku tarasu ostatnia. Wszystkie pary oczu spoczęły na niej, a kobieta poczuła się nieswojo.
- No co? – zapytała z udawanym zdziwieniem
- Nie, nic. Na szczęście zdążyłaś, już myśleliśmy że pójdziemy bez ciebie. – odezwał się blondwłosy krasnolud.
- Przez chwilę by tak było. – mruknęła pod nosem nie zrozumiale.
- Mówiłaś coś?
- Nic, nic... – dziewczyna przeszła na bok z małym, lecz smutnym uśmiechem. Frerin jedynie pokręcił głową z politowaniem, po czym również stanął na swoim miejscu.
- Dobrze, musimy ruszać! – przemówił Thorin, a pozostali poderwali się do góry.
- Ale jak to? Nie czekamy na czarodzieja? – zdziwiła się Ariel podchodząc bliżej dowódcy. – Idziemy bez niego?
- Tak. – odpowiedział krótko i zwięźle po czym ruszył na przód prowadząc kompanię przez góry.
***
- Ja powtarzałam – wyruszanie bez maga to pomyłka. No ale przecież nikt mnie nie słucha! – krzyknęła Ariel wznosząc ręce do góry, próbując przekrzyczeć wiatr. Krople deszczu spływały po jej ciele, a kosmyki włosów przykleiły się do twarzy.
- Ty nic nie mówiłaś! – odezwali się siostrzeńcy, idący przed kobietą.
- No to.... Pomyślałam!. – odgryzła się dziewczyna.
- A po za tym nie jest tak źle! Mogło być gorzej! – wtrącił się blond włosy krasnolud, wychylając się zza ramienia elfki. Właśnie w tym momencie na niebie rozbłysnął piorun, a ulewa jeszcze bardzie wezbrała na sile.
- Mogłeś tego nie mówić, Frerinie mój drogi... – warknęła kobieta i ruszyła dalej. Mężczyzna wzruszył ramionami po czym z cichym prychnięciem poszedł przed siebie. Wichura szalała nad ich głowami, a bolesne krople deszczu uderzały mocno w ich ciała. Kompania szła jeden za drugim przy skalnej ścianie, pilnując, aby nikt nie spadł. Nagle gdzieś daleko rozległ się huk, a wielki głaz poleciał w ich stronę. Każdy wstrzymał oddech, ale na szczęście, uderzył on powyżej linii ich drogi. Jednak na tym się nie skończyło. Kamień walnął w górę, która była za nimi, wobec czego nastąpiło trzęsienie ziemi. Deszcz lał jak z cebra, a wiatr świszczał i utrudniał wędrowcom przeprawę. Jakby tego było mało, to wielki kamień nagle wstał. Kobieta przyglądała się tym zdarzeniom z otwartą buzią. Nigdy w życiu nie widziała podobnego zjawiska, więc była nie mało zaskoczona. Cała kompania zatrzymała się w miejscu i oglądała przerażona dalsze wypadki. Skalne kolosu szalały i obrzucały się kamieniami. Tak, skalne kolosy. Postacie z legend istniały naprawdę i właśnie toczyły wojnę na śmierć i życie. Niestety w późniejszej sytuacji, okazało się że mniejsza część krasnoludów stoi na kolanie olbrzyma, a w śród niech była też i Ariel. Potężne trzęsienie przeszło przez górę, poprzez upadającą głowę jednego z legendarnych wojowników. Razem z nim, do tyłu zaczął się przechylać reszta część skalnego ciała łącznie z nogą, gdzie stali wystraszeni kompani. Dziewczyna widziała jak podłoże się porusza i przylgnęła do ściany. Domyślała się co ich spotka, jeśli dopuszczą do zbliżenia się z kamieniami. W jej oczach czaił się strach i nie kryła tego. Bała się, mimo tylu lat przeżytych na Ardzie. Obok niej stali pozostali, w tym rodzina królewska. Jedynie dowódca był teraz mniej więcej bezpieczny. Został na stabilniejszej skale razem z pozostałymi. W tęczówkach czarnowłosego krasnoluda, nawet z takiej odległości mogła dostrzec to samo co w swoich oczach. Lęk pomieszany ze smutkiem. Nie chciała w taki sposób zakończyć swego żywota.... Na pewno nie teraz. Wzięła głęboki i złapała za ręce przyjaciół. Nie mogła dopuścić aby im włos spadł z głowy, a co dopiero aby mieli jakieś poważniejsze obrażenia. Była pół elfem, a to dawało jej lepszą odporność na rany niż zwykły przedstawiciel ludzi. Miała za obowiązek ich chronić i zamierzała to czynić aż do ostatniej chwili życia. Dzięki temu, nie ugięły się pod nią kolana tylko stanęła prosto, podniosła wyżej głowę i pociągnęła jak lalkę za sobą pozostałych, gdy skończyła. Czas zwolnił, a drugi ląd był coraz bliżej. Jednak wiedziała że nie obędzie się bez żadnym większych obrażeń i to tylko dlatego przeniosła to na siebie. Może wydawać się to dziwne, w końcu krasnoludy są wytrzymałe, ale tu nie górowała siła lecz dane słowo. Dawno temu przysięgła to komuś i wiedziała że musi dotrzymać obietnicy. Teraz żałowała, że nigdy wcześniej nie zapisała, co by chciała mieć wyryte na nagrobku...
*****
Dzisiaj tak troszkę krótko, ale i tak się cieszę, że w ogóle coś wstawiłam....
Jednak mimo tej radości, nie jestem zadowolona z tego rozdziału...
Mam wrażenie że wyszedł fatalnie... Dajcie znać w komentarzu czy wam się podoba oraz tak jak zawsze zachęcam do zostawienia śladu po sobie. <3
Natilila
PS. Dziękuję za tyle obserwujących!
CZYTASZ
𝔻𝕚𝕣𝕥𝕙𝕒𝕧𝕒𝕣𝕖𝕟 || 𝐇𝐨𝐛𝐛𝐢𝐭
Fanfic"- Żartujesz sobie? - Widzisz w tym coś złego? - Czy wy naprawdę chcecie odzyskać Erebor? - wyszeptał, a kiedy dostał twierdzącą odpowiedź, kontynuował - Przecież to istna misja samobójcza...Tam jest żywy smok....! - Wiem,... ale zawsze marzyliśmy...