15. Wampir

1K 99 10
                                    


Mam nadzieję, że ten rozdział Wam trochę wyjaśni. ^^

- Spierdalaj! - krzyknęłam.

- Ricky, zejdź z koleżanki - powiedział nieznajomy i poczułam, jak wielkie cielsko schodzi ze mnie. Mogłam w końcu się poruszyć.

Moje przerażenie sięgnęło zenitu, kiedy mężczyzna pochylił się nad moją twarzą. Wreszcie zobaczyłam, jak wygląda.

Był cudowny. Ideał mężczyzny dla każdej kobiety. Wyglądał dość młodo, na mniej więcej dwadzieścia lat. Czarne włosy opadały na jego czoło.

Tylko oczy psuły jego wizerunek. Patrzyły na mnie z nieskrywanym pożądaniem, aż błyszcząc czerwienią.

Zaczynam się domyślać, czego ode mnie chce.

Krwi.

***

W głowie szukam znanych mi zaklęć. Jest ich niewiele - żadne nie pasuje do tej sytuacji.

Wampir złapał mnie jedną ręką za ramię, a drugą chwycił mój podbródek. Patrzył na mnie jak bym była niesamowicie pyszna.

Skąd może to wiedzieć?

Przestałam krzyczeć tylko, żeby wypowiedzieć zaklęcie.

- Cosinum derengus! 

Ha! Zapamiętałam.

Oprawca spojrzał na mnie zaskoczony. Oderwał swoje usta od mojej szyi i mnie puścił. Wstał z kolan i zaczął się cofać.

Nagle jego czarna koszula i dżinsy zaczęły się pruć. Spadały z niego, jakby jakieś dziecko pocięło je nożyczkami.

Został w samych gaciach.

Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. Nie to zaklęcie miałam na myśli - chciałam go udrzucić w tył. Ale to też widocznie zadziałało.

***

- Ty wiedźmo! Trzeba było mówić, że jesteś czarownicą! - krzyczał na mnie wściekły, a ja tarzałam się ze śmiechu po chodniku. - Czarownic nie jadam. Macie niedobrą krew.

Próbował założyć na siebie resztki swoich ubrań, ale nic z tego nie wyszło.

Nagle jego twarz się zmieniła - włosy przestały błyszczeć, oczy stały się czarne. Na twarzy pojawiło się kilka przyszczy.

Z gwiazdy filmowej zmienił się w normalnego nastolatka.

***

- To tutaj mieszkam - powiedziałam, gdy doszliśmy do bramki.

- U Allegry?

- Tak. Znasz ją?

- Słyszałem o niej. Zobaczymy się jeszcze?

- Jeżeli obiecasz, że nie będziesz chciał mnie kąsać, to tak - roześmiałam się i odeszłam w stronę drzwi.

Musiałam mu oddać mój długi sweter, zapinany na guziki. Było by dziwne, gdyby szedł obok mnie tylko w bieliźnie.

***

Freddy jest wampirem.

Tak. On pije ludzką krew.

Ja nie mam się czym niepokoić i myślę, że możemy się zaprzyjaźnić.

Jest rok ode mnie starszy i to mity, że wampiry są nieśmiertelne. Żyją tyle, ile my.

Pochodzi ze szlacheckiej rodziny - jak każdy rodzony wampir. Ma pełno przyrodniego rodzeństwa. Wyłącznie starsi bracia i siostry. Wszyscy z niego śmieją, że nigdy nie upolował żadnego człowieka. Dzisiaj też mu się nie udało, bo trafił na mnie.

***

Cheyenne kazała mi się trzymać z daleka od wampirów. Niby nie gryzą czarownic, ale są przebiegłe i złośliwe. Potrafią udawać przeyjaciela, żeby potem dobrać się do najbliższych, ludzkich osób.

***

Byłam w salonie na kanapie i próbowałam oglądać telewizję. Serial nie przyciągnął jednak mojej uwagi. Znudzona co chwilę ziewałam. Siedząca obok mnie Cheyenne wpatrywała się jak zauroczona w ekran.

Nie mogłam przestać myśleć o tym, co się wczoraj wydarzyło. Dwa tygodnie wcześniej ustaliliśmy z Michaelem, że przyjedzie mnie odwiedzić. Potrzebował dużo czasu, bo samolot do Anglii jest bardzo drogi. Musiał mieć chwilę, by "uzbierać" potrzebne pieniądze. 

Zjawił się u mnie wczoraj, z dużą walizką. Pewnie chciał u kilka dni zostać.

Nie miałam pojęcia, że on mnie kocha.

Przecież byliśmy tylko przyjaciółmi. 

Byliśmy.

***

Do tego jeszcze Freddy - wampir, który nie jest taki straszny, jak słyszałam.

Mówił, że jest prześladowany i wyśmiewany przez braci, bo jeszcze nikogo nie upolował, tylko pije krew z torebki.

Kochana rodzinka - ma ośmioro braci i pięć sióstr. Jest najmłodszy.

***

Ciężko mi się normalnie funkcjonuje ze świadomością, że mojego Michaela już nie ma. Muszę normalnie chodzić do szkoły, uczyć się.

Nie mam już na nic ochoty.

Przy życiu trzymają mnie tylko co tygodniowe nauki magii z Allegrą.

Nareszcie coś mi zaczęło w życiu wychodzić. A nie miałam pojęcia, że to będzie magia.

***

- O, twój kochaś idzie - rzucił nagle Jonathan, podczas kolacji, nieco sarkastycznie.

Spojrzałam jego śladem przez okno - Freddy dochodził już pod bramkę.

Wstałam z mojego miejsca, żeby otworzyć mu drzwi, ale Allegra mnie powstrzymała.

- Otwarte - powiedziała tylko.

Widocznie jej również nie podoba się ta znajomość.

Zawołałam, żeby dosiadł się do stołu.

- Dzień dobry - przywitał się uprzejmie, ale odpowiedziały mu tylko ponure spojrzenia.

Gdy siedział przy stole, atmosfera była tak gęsta, że można by ją przecinać nożyczkami. Nikt się nie odzywał - słychać było tylko stukanie widelcami o talerze. 

***

Gdy skończyłam posiłek, wstałam z krzesła i z wszystkimi się pożegnałam. Pociągnęłam Freddiego za sobą na korytarz. Gdy byłam już na schodach, usłyszałam cichy szept:

- Niech tylko nie narobi głupstw...

Dlaczego aż tak się o mnie martwią?

CzarownicaWhere stories live. Discover now