19. Noc Strzelca

740 77 8
                                    

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na rozdział. ;)

Nie wiem, kiedy pojawi się następny, ale obiecuję, że od maja wszystko będzie tak, jak do tej pory. :D

Obudziłam się koło dwunastej. Niesamowicie bolała mnie głowa i wszystkie mięśnie. Mogłam wczoraj wypić trochę mniej...

Zawsze to sobie powtarzam.

Przegryzłam na szybko jakieś śniadanie, a właściwie wczesny obiad.

Nikogo nie było w domu. To dziwne -  zawsze któryś z domowników kręci się po pokojach. Tym razem nie było nikogo. Dla mnie lepiej. Wolałam, żeby nikt mnie widział, kiedy będę wymykać się do Freddy'ego.

***

Do wyjścia zostało mi kilkanaście minut, więc bez pośpiechu udałam się do łazienki, by umyć zęby i umalować się . Tak na prawdę, nie musiałam tego robić. Wystarczyło wyszeptać krótką formułkę i już - byłam gotowa. Ja jednak lubiłam takie zwykłe, ludzkie czynności. Przyzwyczaiłam się, że muszę wszystko robić sama.

***

Odkładając maskarę do kosmetyczki usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Podniosłam telefon z półki i przeczytałam sms:

Od: Freddy

Kurde, Cecily, przyjdź do mnie jak najszybciej. Ona się budzi!!!

Westchnęłam zrezygnowana i wyszłam z domu, pstrykając palcami, by zamknąć drzwi wejściowe.

***

- Haloo? Jest ktoś w domu? 

Po kilkunastu minutach dotarłam do domu przyjaciela. Nigdy wcześniej tutaj nie byłam, więc posiadłość zrobiła na mnie duże wrażenie. Dominowała tutaj czerń i inne ciemne kolory. W końcu mieszkają tutaj same wampiry.

O dziwo ogromne dębowe drzwi były uchylone, więc bez żadnych wyrzutów sumienia wkradłam się do środka. Powitał mnie ogromny korytarz, wszędzie porozrzucane były ubrania. Cóż, myślałam, że stać ich na sprzątaczkę, a tu taki bajzel!

W pomieszczeniu słychać było okropny hałas, dochodzący z piętra. Ktoś strasznie krzyczał. Nie słyszałam nawet swoich kroków po marmurowej posadce. Domyślałam, że nasza Klara musiała już nieźle narozrabiać. 

- Panienka Cecily? 

Nagle nie wiadomo skąd wynurzyła się kobieta. Była w stroju pokojówki, pod pachą miała kosz i wolną ręką zbierała leżące dookoła ubrania. 

- Tak. Przyszłam do...

- Proszę za mną. Panicz Fredrick czeka na panienkę w swoim pokoju.

Panicz! Panienkę! A to ci dopiero!

Podążyłam za nią po schodach na piętro. Mogłam z bliska przyjrzeć się obrazom i portretom w pozłacanych ramach. Wszystkie dzieła przedstawiały mężczyzn w różnym wieku, bardzo do siebie podobnych. Domyślam się, że to przodkowie Freddiego.

Z każdym krokiem w górę, wrzask był coraz głośniejszy. Dochodził do tego dźwięk rzucanych przedmiotów i tłuczonego szkła.

W końcu schody się skończyły i kobieta zaprowadziła mnie pod jedne z kilkunastu drzwi.

Zapukałam , ale nie usłyszałam odpowiedzi, więc nacisnęłam klamkę.

***

Widok... Cóż, kompletnie mnie zaskoczył. Pokój był co prawda ładny i kosztownie urządzony, ale nie można było nic zobaczyć. Wszędzie walały się zniszczone przedmioty, podarte ubrania, poprzewracane meble. A w środku tego wszystkiego siedział Freddy. Był blady, włosy i ciuchy miał w nieładzie. Trzymał się rękami za głowę, a całe jego ciało kołysało się. Wyglądał jakby był w jakimś amoku...

CzarownicaWhere stories live. Discover now