16. Telefon

1K 89 13
                                    

Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!

Mam już 10 tysięcy wyświetleń! Nigdy się nie spodziewałam, że będzie ich aż tyle. :* 

Wpadłam w rutynę - pobudka, szkoła, obiad, trochę magii, praca domowa, sen. Tylko w weekendy mam chwilę czasu dla siebie.

Freddy przychodzi do mnie w nocy. Inaczej nie moglibyśmy się w ogóle spotykać.

Allegra dała mi ultimatum - albo on albo nauka zaklęć.

Więc poszłam na kompromis, ale ona o tym nie wie.

Myśli, że zmądrzałam.

Niedoczekanie.

***

Cały. Czas. Tęsknię.

Jakaś niewidzialna siła powstrzymuje mnie od wybrania jego numeru i zadzwonienia.

A tą siłą jest strach.

Strasznie boję się rozmowy z Michaelem. Teraz mam przynajmniej nadzieję, że kiedyś się pogodzimy.

Dzięki tej nadziei zmuszam się, by rano wstać z łóżka i zacząć coś robić, oprócz płakania i użalania się nad sobą. Boję się, że on nie będzie chciał mnie już znać i cała moja wiara, że będziemy dalej przyjaciółmi, pęknie jak bańka mydlana.

On musi przetrawić tę sytuację.

Kiedyś do niego zadzwonię.

Na pewno.

***

W poniedziałek rano, zaraz po pobudzce zastanawiałam się, dlaczego moje życie jest takie żałosne.

Zapewne większość ludzi ma takie wymysły na początku tygodnia o siódmej rano.

Ale na prawdę, szkoła mi już obrzydła. Oprócz Jonna i Chey nikt mnie tam nie lubi, z nikim innym nie zamieniłam słowa. Wszyscy ci ludzie są tacy przeciętni. Niczym się nie wyróżniają z tłumu.

W końcu odało mi się przemóc chęć spędzenia dnia pod kołdrą i szybko rzuciłam się pod prysznic. Musiałam się jak najprędzej rozbudzić.

Po wyjściu z łazienki skierowałam się w stronę kuchni, bo czułam już cudowny zapach kawy robionej prawdopodobnie przez Allegrę. Reszta gramoli się dopiero spod cieplutkich kołder albo rozciera zaspane oczy pod prysznicem.

Poczułam wibrujący telefon w kieszeni spódniczki mojego mundurka. Spojrzałam na ekran smartfona i zamarłam.

Dzwoni Dianne.

***

- Słucham?

Tak dawno nie słyszałam jej głosu. Chyba będzie już ponad dwa miesiące - z Miami wyjechałam we wrześniu, a teraz mamy listopad. Szary, brzydki i  wiecznie zamglony listopad.

- To ty, Cecily? Mówi Di. Masz chwilkę?

- Jasne. O co chodzi? 

- Czy jest u ciebie Michael? Pytam, bo jeszcze nie wrócił do domu, a samolot miał w niedzielę...

- Nie, nie ma go tutaj. Wyszedł ode mnie od razu w piątek.

- Celly?

- Hm?

- Czy wszystko między wami w porządku?

- A czemu coś ma być nie tak? - nie chcę jej opowiadać o naszym problemie. Boję się, że kiedy tylko pisnę słówko, zacznę ryczeć, jak całą poprzednią noc. A ona i tak się kiedyś dowie.

- No dobra, jak będziesz wiedziała gdzie jest, to daj mi znać, okej?

- W porządku...

***

- Jest akcja! - krzyknął Freddy, zaglądając przez otwarte okno mojego pokoju.

Spojrzałam na niego zdziwiona, podnosząc głowę znad książki. Jutro miałam ważny test z geografii i miałam zamiar dobrze się do niego przygotować.

Odkąd jestem w Londynie bardziej przykładam się do nauki. Może to wynika z braku ciekawszych zajęć. W Miami prawie każdy wieczór spędzałam poza domem. Imprezy, albo zwykłe przesiadywanie w parku czy u kogoś. Trochę mi brakuje tych wypadów.

- Jaka akcja?

- Domówka u kumpla.

- Dzisiaj? Nie mam za bardzo czasu... - Ale się rozleniwiłam. Kto by pomyślał?!

- Nie, jutro dopiero. Chciałem cię wcześniej uprzedzić.

Nie rozmawialiśmy długo, bo usłyszałam czyjeś kroki zbliżające się do mojego pokoju. Szybko pożegnałam się z gościem, a jego sylwetka zginęła w mroku wieczornego nieba.

***

Śledziłam każdy jego ruch. Każde muśnięcie jego palców o moje ramię. Wstrzymałam oddech. Blagałam go w myślach, żeby nie przestawał.

Nagle wstał. Spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem, a później rozejrzał się dookoła. Siedzieliśmy w moim starym pokoju w Miami. Wszystko było takie, jak zapamiętałam: obszarpane meble nadające się tylko na śmietnik; ciemne zasłony przykrywające dawno niemyte okno; porozrzucane po ziemi ubrania. 

Pochylił się nad fotelem, w którym siedziałam. Jedną ręką dotykał moich włosów, a drugą podparł się o oparcie fotela. 

Przybliżył swoją twarz do mojego ucha. Mogłam zobaczyć go w całej okazałości, lecz zamknęłam oczy.

Byłam gotowa na wszystko, ale on tylko wyszeptał:

- Zastanów się, komu ufasz.

***

Kolejny dziwny sen. Powinnam się cieszyć,  bo chyba odkryłam swoją właściwość - prorocze sny! Jednak nie przyjęłam tej wiadomości z dużym entuzjazmem, bo coś mi mówiło, że będą z tego niezłe kłopoty.

CzarownicaWhere stories live. Discover now