Bardzo Was proszę - piszcie, czy Wam się podoba, albo co powinnam zmienić. Zostawiajcie gwiazdki!
To mi da motywację i chęci do dalszego pisania.Nie wiem kiedy znalazłam się w samochodzie. Miałam na sobie to, co przedtem. Obok leżał mój plecak.
Porwali mnie.
W aucie siedział jeszcze tylko kierowca. Siedziałam z tyłu, więc nie wiedział, że się obudziłam. Cicho się podniosłam i obmyślałam plan, jak go obezwładnić.
- Na prawdę chcesz zaatakować kierowcę jadącego auta, w którym w gruncie rzeczy siedzisz? - zapytał mnie spokojnie. - Nierozważny krok.
- Gdzie ja jestem?
- W samochodzie, nie widzisz? - próbował żartować, jednak nie byłam w nastroju do śmiechu.
- Kim ty jesteś? Co chcecie ze mną zrobić?
- Spokojnie, nie dzieje się z tobą nic złego...
- Taa, właśnie widzę. Więc dlaczego mnie porwaliście?
- Bo sama byś z nami nie poszła.
- Wiadomo, ale...
- Koniec pytań - nakazał mi się zamknąć.
Znów zapadłam w sen.
***
Cały czas siedziałam w tym głupim samochodzie. Nawet nie wiem, jak długo. Szybko wyciągnęłam telefon z plecaka. Pech - bateria się rozładowała.
- Obudziłaś się, królewno? - zapytał inny, nieznajomy mężczyzna, siedzący na fotelu obok kierowcy.
Nie odpowiedziałam, tylko popatrzyłam wyzywająco.
- Masz charakterek, co? - zwrócił się do kierowcy, bruneta - Widziałeś, co ma w torbie?
- Taa, whisky i fajki - zaśmiał się towarzysz.
- Za chwilę będziemy.
***
Z trudem otworzyłam oczy. Byłam już na prawdę przerażona. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ale już nie samochodzie, tylko w pokoju na łóżku. Wyszłam spod pościeli i obejrzałam się dookoła. Puchaty, beżowy dywan okrywał panele. Ściany ciemno czerwone. Na komodzie był mój plecak. Sprawdzam - nic nie zgineło. Wciągam na nogi glany, które leżały obok łóżka. Spojrzałam za okno. Byłam na przedmieściach jakiegoś miasta. Na pewno nie Miami. Raczej coś bardziej na północy.
Nacisnęłam klamkę i o dziwo, drzwi były otwarte. Wymknęłam się na korytarz.
***
- I oto jest śpiąca królewna!
Zawróciłam. Wybiegłam z powrotem na korytarz, szukając wyjścia z tego koszmaru. Nagle na drodze stanęła mi kobieta. Nie dałam rady zahamować i wpadłam prosto na nią. Upadła na podłogę zaskoczona, a ja zaczęłam siłować się z klamką.
- Hej! Uspokój się! Nic ci nie zrobimy - zapewniała mnie.
Nie dam się tym potworom! Zdzieliłam jej z glana w brzuch.
Po paru sekundach byłam już na ulicy biegnąc przed siebie i wołając o pomoc.
***
- Jesteśmy niezadowoleni z twojego zachowania Celly.
Wściekłam się, tylko Michael mnie tak nazywa.
- Zamknij się, sukinsynie! Chcę wrócić do domu! - ale moje wrzaski nie pomagały. Nikt nie chciał mi nic powiedzieć.
Nagle do tego pokoju weszła dziewczyna. Trochę ode mnie starsza, miała najwyżej 20 lat.
- Dzięki Patrick, ja już się nią zajmę.
Zostałyśmy same. Jeszcze bardziej przytuliłam się do ściany. Siedziałam na ziemi, w kącie i kurczowo przyciskałam do siebie plecak - jedyną rzecz, która mi została.
- Wiesz, dlaczego tu jesteś?
Pokręciłam głową.
- Nie powiedzieli ci? - zrobiła wielkie oczy. Westchnęła i dodała - Cecily, kochanie. My wiemy, że nie jesteś całkiem normalna. Zastanawiaś się kiedyś nad tym?
O co jej chodzi?
Spojrzałam jej prosto w oczy, ale się nie odezwałam. Nie ułatwię jej zadania.
- Nie bój się, my jesteśmy tacy sami jak ty.
- Nie prawda - na moje słowa z jej dłoni wystrzelił płomień ognia, który zaraz zgasnął.
- Nie wierzysz? - wyciągnęła z kieszeni dżinsów zwitek kartek. Chyba gazety. Zaczęła czytać nagłówek:
- Kompletne zniszczenie klubu w Miami. Sprawca nieznany.
Jej wzrok powrócił na mnie. Uśmiechnęła się ciepło.
- A to?
YOU ARE READING
Czarownica
FantasyOkładkę wykonała happyketchup :D Szesnastoletnia Cecily mieszka w Miami. Nie można powiedzieć, że jest grzeczną dziewczynką. Ma grupkę ekscentrycznych znajomych, z którymi wiele przeżyła. Prowadzi w miarę normalne, ludzkie życie, pomijając wrzeszczą...