7. Litość

1.1K 91 5
                                    

- Musisz nauczyć się nam ufać - mówili. - Nie będziemy czekać w nieskończoność.

Może spróbuję?

***

Zeszłam chwiejnie po schodach. Skierowałam się w stronę jadalni - słyszałam stamtąd głosy.  Myślałam, ze żołądek wyjdzie mi przez gardło. A co jeżeli nie dam rady?

Uspokój się! Robiłaś już trudniejsze rzeczy!

To, co mi zostało, to poprawianie samej siebie.

Stanełam nieruchomo w drzwiach. Anne, moja "ciocia - mów mi po imieniu, skarbie", wstała ze swojego miejsca szczerze zdziwiona.

- Nie przeszkadzam? - jedli właśnie kolację. Sam zapach pieczonego kurczaka sprawiał, że ciekła mi ślinka.

- Ależ oczywiście, że nie! Usiądź koło mnie - Anne wskazała wolne miejsce.

Było tam 6 osob. Większość już znałam, ale dopatrzyłam się nowych twarzy. W tym jakąś nastolatkę. Miała piękne, czarne i kręcone włosy, o których zawsze marzyłam. Patrzyła na mnie przyjaźnie, ale zmroziłam ją wzrokiem.

Nie chcę litości.

- Zjesz z nami?

- Nie.

Jane odchrząknęła nerwowo. Nie jestem najłatwiejsza w pożyciu.

- Chciałabyś o czymś porozmawiać?

- Dlaczego tu jestem?

- Cóż, tutaj będziesz tylko na chwilę. Potem przenosimy cię do Londynu.

Anglia? Co!? Fajnie, że się w ogóle dowiaduję.

- Jak to? - spytałam chłodno.

- Musisz się nauczyć jak to jest być czarownicą. Inni z nas uczą się przy rodzicach, ale w twoim przypadku...

- Patrick, do sedna! Nie katuj jej! - zlitowała się Anne.

Miłosierna. Jasne.

- Zamieszkasz tam z takimi, jak ty - zmroził "ciocię" wzrokiem.

- Widziałaś jakie czynisz zniszczenia bez pomocy innych.

- Nauczysz się panować nad magią.

- Przecież ja nie czaruję. - Coś mi zaczynało nie pasować.

- Zobaczysz, że jest inaczej.

***

Chciałabym się z nim pożegnać. Przeprosić, że nie dawałam znaku życia przez dwa tygodnie - bo tyle już tutaj jestem.

Myślałaś, że jeden telefon załatwi sprawę?

Ale nic z tego - nie pozwalają mi. Uznali, że przypomniałby mi tylko o "starym" życiu.

Nienawidzę ich.

Nie potrafię wyrazić mojej złości na nich. Jak tylko zobaczę twarz, któregoś z nich - robi mi się niedobrze.

Rzygam tym nadmiarem dobroci.

Są tacy mili, kochani. Przebaczają mi wszystkie błędy. A tak naprawdę wcale mnie nie znają.

Można być tak dobrym dla nieznajomego?

***

Siedzę już w samolocie. Tylko kilka godzin lotu dzieli mnie od nowego życia. Będę człowiekiem bez przeszłości. Z czystą kartą. Jedyna okazja, by zacząć od nowa. Nie popełnić tych samych błędów. Poradzę sobie?

Cóż. Wiem tylko, że nie oswoją mnie tak łatwo.

Nie da się tak łatwo zapomnieć o tym, co było. Jakaś cząstka mnie będzie zawsze taka sama. Nie ważne gdzie. Nie ważne, jakbym się starała. 

Przyzwyczajeń nie porzucę - starych przyjaciół się nie zostawia.

***

- Podać coś do jedzenia, picia? - uśmiechnięta stewardessa przystanęła koło mojego fotelu.

- Krwawą Mary.

- Ale nie jestem pewna, czy mogę podać ci alkohol...

- Nie pierdol. Dawaj - spojrzałam jej prosto w oczy. Nie mogła odwrócić wzroku ani się poruszyć. Nie wiedziała, co się z nią dzieje.

Po 2 minutach bez słowa podała mi drink.

Może jednak umiem trochę czarować? Wszystko zależy od punktu widzenia.

CzarownicaWhere stories live. Discover now