2. Impreza

1.6K 101 3
                                    

Bardzo Was prosze o komentarze i oceny - jeżeli oczywiście się podoba. ;)

Na sobotę umówiłam się z przyjaciółmi na imprezę. Nic wielkiego - zwyczajny klub, trochę tańca i picia. O 19 byłam już gotowa. Spojrzałam w lustro. Spoglądały na mnie duże, piwne oczy z gęstymi rzęsami. Długie, blond włosy upiełam w wysokiego kucyka. Miałam na sobie czarny cropp top, szare spodenki i koronkowe zakolanówki. Na nogi włożyłam botki na obcasie. Uznałam, że ten strój i mocny makijaż wystarczą, więc zeszłam na dół.

Madge siedziała na kanapie. Na przeciwko niej był włączony głupi teleturniej. Wszędzie walały się puste puszki po piwie i napojach gazowanych. Było też kilka rozbitych butelek. Tak wygląda mój salon, niestety.

- Zamierzasz tak spędzić sobotni wieczór? - spytałam, chcąc ją rozwścieczyć.

Podniosła głowę i spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem.

- Coo?

- A nic. Leż tak dalej, głupia babo.

- Ty..! Gówniaro! - podniosła się z wyrka. - N-nigdzie tak nie wy-wyjdziesz! Wyglądasz jak dz-dziwka! - dodała, jąkając się.

- Dobra, dobra, nara.

Trzasnęły za mną drzwi. Usłyszałam jeszcze dźwięk rozbijającej się butelki o drewno.

***

Klub nocny, do którego dotarliśmy był oddalony o jedyne 2 kilometry od mojego domu. We wnętrzu panował tłok. W powietrzu unosił się zapach papierosów, alkoholu i marihuany. Scottowi udało się kupić kilka działek, więc wszyscy byliśmy nieźle wstawieni. Po kilku piwach i kieliszkach wódki, wyszłam tańczyć. Niestety sama - Michaela widziałam, jak prowadził jakąś panienkę do łazienki, Dianne leżała pijana pod stołem, a reszta gdzieś wsiąkła.

Zmieszałam się z tłumem, który porwał mnie w wir tańca. Było cudownie. Kocham tańczyć. Zapominam wtedy, kim jestem i co właśnie zrobiłam. I że właśnie przynoszę wstyd własnym, nieżyjącym rodzicom. To chyba dobrze, że mnie teraz nie widzą...

***

Siedziałam przy barze i zamawiałam kolejny drink, kiedy wrócił Michael.

- Co taka sama tu siedzisz? - próbował przekrzyczeć zgiełk. - Chodź się bawić!

- Dopiero, co siadłam. Daj mi wypić - uśmiechnęłam się pod nosem. - Fajna?

- Co?

- No dziewczyna.

- Jaka dziewczyna?

Cały Mikey - rozkochać, przelecieć, zostawić.

- Wiesz co, to ja też się jeszcze napiję - powiedział.

- No to zdrowie.

***

Nagle spojrzałam w tłum. Chciałam się już zbierać, więc szukałam wzrokiem przyjaciół. Dostrzegłam Scotta. Nie był w najlepszej sytuacji. Zaczepiło go kilku kolesi. Rozpoczęła się bójka. Pięciu na jednego - nie najlepiej. Scott, mimo swojej siły, nie dawał rady przeciwnikom. Wybiegłam mu na pomoc.

Wiem, że jestem za słaba, żeby odgonić pięciu siłaczy, ale to był impuls. Nie zastanawiając się, co robię przecisnęłam się przez dopingujący, pijany tłum. Scott był cały we krwi. Leżał na ziemi, a przeciwnicy kopali go raz, po raz.

- Hej! - krzyknęłam. - Dajcie mu spokój, gnoje!

- Laluniu, odsuń się - powiedział jeden z nich. - Ty też chcesz dostać?

Koleżkowie zaśmiewali się z inteligentnych odpowiedzi swojego.

Wściekłam się.

Nagle nastąpił wybuch. Jakby ktoś wrzucił do pomieszczenia granat. Kawał ściany i sufitu został zburzony. Widać było rozgwieżdżone niebo. Dresiarze i ludzie, którzy stali najbliżej zajścia leżeli na ziemi wijąc się w swojej krwi. Byłam przykryta stołem i odłamkami murów. Szumiało mi w uszach.

***

Ktoś mnie wyciągnął.

- Jesteś cała? - spytał Michael.

Dianne i Sharp płakały. Pierwsza miała ranę na głowie, a druga trzymała się za nogę.

- Co tu się... - spytałam oszołomiona.

NIE.

To nie możliwe.

Znowu.

- Musimy znaleźć Scotta! - było mi niedobrze.

- Karetka już go wzięła - odpowiedziała Di. - Uciekajmy stąd!

I wyszliśmy. Udało nam się przejść, nie zwracając niczyjej uwagi.

***

W moim domu Michael opatrzył dziewczyny. Na szczęście, nic poważnego im się nie stało. Nie wiele pamiętam z tamtej chwili. Jak już zostałam sama, poszłam pod prysznic. Mnie nic sie nie stało - kilka zadrapań. Bardziej martwiłam się o Scotta.

***

Ciężko żyje się w świadomości, że co złego, to na pewno przez ciebie. Ja tak mam. To przeze mnie zawalił się ten budynek. To przeze mnie Scott jest ranny. Może nie żyje. Ilu ludzi zabiłam?

CzarownicaWhere stories live. Discover now