Rozdział 26

13.9K 291 18
                                    


  - C-co ty powiedziałeś? - byłam zszokowana, nie wiedziałam co powiedzieć

  - Kocham Cię - obróciłam się do niego patrząc mu prosto w oczy

  - Od kiedy ty... ty mnie kochasz? - to pierwsze co przyszło mi do głowy.

Znaliśmy się krótko, to nie wystarczająco dużo czasu żeby mnie pokochał. Chyba że kochał mnie już dużo wcześniej.

  - Od zawsze, od kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem - złapał moje dłonie lekko je dotykając - Miriam, ja nie mogę żyć bez ciebie. Jestem od ciebie uzależniony, nikt tak na mnie nie działa jak ty. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem to... - głos się jemu załamał, ale był pewny co mówi - to jest miłość od pierwszego wejrzenia kochanie - złapał mój policzek gładząc go

  - Kiedy pierwszy raz mnie zobaczyłeś? - zapytałam odwracając wzrok

  - Dwa lata temu. Od tamtej pory siedzisz mi w głowie i nie możesz się z niej wydostać - przybliżył się do mnie a napięcie między nami było ogromne

  Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Dawno już tego słowa nie słyszałam z jakichkolwiek ust. Jedynie od ojca, ale to jak byłam mniejsza. Potem bardziej się pogrążył w piciu. Co do mojego byłego to nigdy tego sobie nie powiedzieliśmy.

Nie kochałam go, on pewnie mnie tez jednak czuliśmy przywiązanie do siebie i nie chcieliśmy się rozstać. Jednak mnie to męczyło i z nim zerwałam. Było mu przykro, ale nie zaprzeczył. To był naprawdę dziwny związek, a teraz Jacob powiedział, ze mnie kocha. Ja chyba umrę. Kompletnie się tego po nim nie spodziewałam.

Staliśmy jeszcze chwile za balkonie. On mnie obejmował, a ja przyglądałam się wieży Eiffla. Nagle coś mi się przypomniało.

  - Mieliśmy pójść pod wieże - powiedziałam wyraźnie przejęta.

  - Racja, przy okazji zjemy coś na mieście. Pasuje? - zaproponował

  - No jasne, to chodźmy

•••

Byliśmy już centralnie pod wieżą. O matko jaki cudny widok. Z dołu jest taka wielka. Jestem ciekawa jak wyglada widok z góry jednak to już nie dzisiaj. Za dużo się działo. Muszę dużo rzeczy przemyśleć.

Chodziliśmy z Jacobem obok wieży, pod wieża i trochę zrobiłam się głodna. Nie widziałam żadnej kawiarni czy chociażby piekarni, a godzina była już późna. Nie będę zawracać mu dupy. Kurwa co? Skoro mnie jakby przetrzymuje to powinnam mu robić na złość chociażby ciagle mu przeszkadzać.

  - Jesteś głodna? - nagle z przemyśleń wyrwał mnie głos przystojnego mężczyzny

  - Może trochę, jednak nie widzę tu żadnej restauracji - powiedziałam rozglądając się

  - O to się nie martw. Wszystko już załatwiłem

Jak zawsze zresztą. Chwila. Przecież mogłam uciec. Nie widzę żadnych ochroniarzy ani niczego co by zabraniało mi drogę ucieczki. Jednak coś mnie hamowało. Czyżby uczucia do Jacoba? Nie, to nie możliwe. Ale jest taki dobry dla mnie. Może trochę wredny, ale mnie przecież nie uderzył.

  - Za czym się tak rozglądasz? - znowu usłyszałam męski głos

  - Za niczym

Cholera. Musiał wyczuć, że coś kombinuje. Jednak ciagle trzymał mnie za rękę czyli wyrwanie się z jego dłoni było wręcz niemożliwe. Może powinnam mu dać szanse. Nie kłamał jeśli chodzi o powiedzenie mi tych dwóch słów. Widzę takie rzeczy. Może w niektórych sprawach da się mnie oszukać jednak okłamać z tak ważnym uczuciem to nie.

Chwile później weszliśmy do pięknej restauracji. Nie spojrzałam na nazwę jednak była pięknie umeblowana i ozdobiona. Miała dużo czerwonych elementów i piękne kwiaty. Zbliżaliśmy do dwu osobowego stolika przy oknie. Świetnie będę miała widok. A może to źle bo ludzie będą widzieć jak jem. Dobra mam to gdzieś.

Gdy kelner podszedł zamówiłam to co Jacob. Nie miałam pojęcia co to są za nazwy wiec postanowiłam pójść na kompromis. Przynajmniej wiem jak będzie smakować jego danie.

Rozglądając się zobaczyłam trzech dobrze zbudowanych mężczyzn co jakiś czas przyglądając się nam. Nie znam ich, pierwszy raz ich widzę na oczy. 

  - Jacob? - zapytałam a brunet uniósł głowę spoglądając na mnie - Kim są ci faceci? - zapytałam a on od razu spojrzał się w wiadomym kierunku. Uważnie skanowałem jego twarz żeby zauważyć jakiś nie pokój.

  - To nasi ochroniarze. Nie myślałaś chyba, że wyjdziemy bez eskorty - spojrzał się na mnie a kelner przyniósł pysznie pachnące jedzenie

  - Nie widziałam ich wcześniej - wzięłam widelec i zaczęłam jeść

  - Dobrze robią swoją robotę, a teraz jedz. Jest już późno i trzeba wracać

Uśmiechnęłam się i zaczęłam wcinać moją kolacje. Nie miałam pojęcia co jem jednak smakowało to jak niebo w gębie.

Gdy prawie skończyliśmy swój posiłek do restauracji weszło trzech facetów. Byli uzbrojeni i zaczęli iść w naszą stronę. Nim się obejrzeliśmy ochroniarze zareagowali błyskawicznie i przeszkodzili im. Zaczęli się wyrywać, a jeden z nich zaczął strzelać w sufit. Krzyknęłam na dźwięki wydobywające się z pocisków.

Wszyscy w sali zaczęli krzyczeć i prędko opuszczać pomieszczenie. Strzały były naprawdę głośne, a ja byłam przerażona. Zaczęłam piszczeć i zakrywać uszy rękami. Jacob szybko wziął mnie na ręce i nie zauważalnie wyprowadził mnie tylnymi drzwiami.

  - Weź ją do hotelu i pod rządny pozorem nie wypuszczaj!! - krzyknął do jednego z jego ludzi i zaczął mnie ciągnąć na rękę jednak ja się nie dałam

  - Nie rozstawiaj mnie! Wracaj ze mną! - krzyczałam na Jacoba a ten złapał mnie na rękę

  - Mała zaraz wrócę, czekaj na mnie. Nic się nie bój - starał się być pewny siebie ale czułam w jego głosie przerażenie

- Jacob wracaj! - krzyczałam za mężczyzną gdy on z powrotem wszedł do pomieszczenia

Jego człowiek wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu. Za plecami słyszałam odgłosy strzałów i byłam przerażona co tam się dzieje.

Wsiadłam do samochodu i odjechałam z tym facetem. Boże co się wyprawia. Jeżeli on nie wróci? Co się do diabła dzieje? Czułam jak narasta we mnie panika. Tak bardzo chciałam tam być. Kurwa żeby mu się nic nie stało. Czemu kazał mi wrócić sama? Czemu nie wrócił ze mną. Tam byli ci mężczyźni. Uzbrojeni. Strzały. Piski. Niewinni ludzie. Jacob.

Nie UległaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz