Rozdział 8

22.8K 422 38
                                    


Patrzyłam się na niego przez chwile jak na idiotę, który wbił mi się do domu nie proszony i jeszcze mnie dotykał. Niedoczekanie. Dobrze go widziałam bo była akurat pełnia i światło padało na fotel.

- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? - powiedziałam zdenerwowana tą całą sytuacją

- No przyszedłem do ciebie w odwiedziny - powiedział nie przestając na mnie patrzeć

Siedział na fotelu w szerokim rozkroku, jedną ręką ocierał swój podbródek a drugą miał położoną na oparciu. Wyglądał jak władca na swoim tronie. Ten fotel był dla mnie duży ale przy nim mam wrażenie że się skurczył.

- Nie byłeś zaproszony, a tym bardziej że mnie dotknąłeś to pożałujesz!

-  Jesteś taka słodka kiedy się denerwujesz - powiedział uśmiechając się

-  Wypad z mojego domu! 

Wstałam i powiedziałam nie zważając na to, że jest ode mnie silniejszy, wyższy i bardziej umięśniony. Chciałam tylko żeby wyszedł, opuścił mój dom i nigdy nie wracał. Uwziął się na mnie i gra ze mną w jakieś gierki. Już miałam mu pomoc wstać z tego fotela i zaciągnąć w stronę wyjścia, ale on wstał i patrzył się na mnie jak na kurdupla z góry.

-  Głuchy jesteś? Wynoś się stad!

On dalej nic. Dzieliło nas dosłownie tylko kilka centymetrów a z bliska widziałam że ledwie dostawałam mu do piersi. A on tylko stał i przyglądał się na mnie a ja miałam tego dosyć. Zaczęłam go szturchać i bić żeby dało mu to do myślenia, ale się nawet nie skrzywił. On jednym pełnym ruchem wziął mnie na ręce i położył na łóżko. Nie zszedł a zwisał nade mną i miał moje ręce pod kontrolą. Patrzył mi się w oczy jakby chciał mnie przebić na wylot.

- I co teraz już nie jesteś taka cwana? - zaśmiał się

-  Proszę... zejdź z mojego łóżka i odejdź... - zaczęłam być przerażona

-  Nie chce cię skrzywdzić, ale też nie mogę się od ciebie trzymać z daleka. Już nie potrafię...

Co to znaczy już nie potrafię? Czyli kiedyś mnie już widział? Spotkaliśmy się kiedyś czy co. Poznałabym go jakby tak. A może mnie śledził na tyle długo że już nie potrafił trzymać się ode mnie z daleka. Wiedziałam jedno że jak jakoś go od siebie nie odczepię to będę miała duży problem.

Sytuacja była ciagle napięta. Miałam wrażenie że zaraz się na mnie położy tak byliśmy blisko siebie. Czułam jego oddech na mojej szyi. Jedną rękę zdjął z mojej ręki, ale złapał w drugą czyli ta sama sytuacja co w salonie. Wolną rękę przesuwał po pościeli i położył ją na moim brzuchu. Ja zaczęłam szybciej oddychać i myślałam że zaraz serce mi wyskoczy z piersi.

- Spokojnie nie musisz się mnie bać - zaczął gładzić mnie po brzuchu

- Proszę przestań... - już nie mogłam wytrzymać tak mi serce waliło

- A więcej mnie już nie uderzysz? - spojrzał mi w oczy wzrokiem skrzywdzonego szczeniaka

- Nie uderzę, a teraz proszę zejdź

Nie myślałam wtedy co mówię chciałam tylko żeby mnie zostawił w spokoju.

Wtedy zniżył się i położył swoją głowę na moim brzuchu a moje serce o mało nie wybuchło. Myślałam, że już nie wytrzymam bo nigdy nie doznałam czegoś takiego. Wstając pocałował mnie w brzuch przez koszulkę i wstał patrząc mi się w oczy. Takiej napięci między mną, a jakimś mężczyzną nigdy nie doznałam. Usiadłam na progu łóżka i trzymałam się rękami za szyje i oddychałam szybciej. Zorientowałam się również, że przecież jestem prawie goła a on cały ubrany. Mógł sobie na mnie patrzeć bez żadnych skrupułów.

- Przepraszam, że się mnie tak boisz ale nie ma czego

No faktycznie nie ma. Typ ode mnie 3 razy większy i mówi, że nie ma się czego bać to niech spojrzy w lustro.

- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam już trochę uspokojona

- Chce żebyś po prostu była przy mnie, żebym mógł na ciebie spojrzeć i...

- I?? - zapytałam z irytacją

- Chce żebyś była moja... - powiedział spoglądając na mnie

- Co? Ty na rozum padłeś? Ja cię nie znam wbijasz mi się na dom i jeszcze takie coś do mnie gadasz?

- Tak chce i tak będzie - powiedział pewnym siebie głosem obrócił się i złapał za drzwi

- No chyba cię coś...

- Dobranoc Miriam - przerwał mi i po prostu wyszedł

- Ej! Zaczekaj! - zaczęłam za nim iść

Gdy już dotarłam do drzwi już go nie było. Nie wiem jakim cudem tak szybko wyszedł. Spojrzałam przez okno i widziałam jak odjeżdża. Zostawił mnie z tyloma pytaniami. Spojrzałam jeszcze na swoje ręce. Były siniaki na nadgarstkach. Czy on zawsze jest taki ostry? Nie wiem, ale miałam cichą nadziej że już nie wróci. Ale wróci jeśli nie zmienię zamków w drzwiach chociaż nie sądzę żeby one go powstrzymały.

Nie UległaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz