* Jeon Jungkook *
Gdy otworzyłem oczy oślepił mnie blask, który oznaczał poranek. Spojrzałem na swoje pośladki i westchnąłem cicho, chciałem się podnieść ale po chwili pożałowałem tej decyzji. W dolnej partii ciała przeszył mnie okropny ból, skuliłem się w kulkę i zacząłem cicho szlochać. Wuja nie było w domu, ponieważ poszedł się spotkać z jakimś starym kolegom. Ten jego „kolega" to niezłe ziółko, potrafi spić mężczyznę do nieprzytomności, a potem w domu dzieje co się dzieje.
~Mam chociaż nadzieje że dziś nie przyjdzie upity, bo będzie naprawdę źle~
Potrząsnąłem głową na boki, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o moich obawach i jakimś cudem doszedłem do łazienki, przy okazji biorąc nowe ubrania, których miałem mało i wszystkie były ubrudzone, ponieważ nie mieliśmy pralki, a moja praca nie pozwalała na czyste ubrania, w końcu pracowałem w restauracji. Po wszystkich czynnościach związanych z higieną zabrałem plecak z najpotrzebniejszymi do pracy i wyszedłem z mieszkania zamykając go dokładnie na klucz. Jak codzień szedłem do pracy moją ulubioną drogą, która prowadziła przez park, miałem ubraną na głowie czapkę z daszkiem, ponieważ strasznie świeciło słońce. Nagle wpadłem na mężczyznę o wiele większego ode mnie. Bałem się spojrzeć w górę, wiec ze spuszczoną głową powiedziałem.
-B-bardzo p-przepraszam- jąkałem się, można powiedzieć że ze strachu.
-Nic się nie stało... jak się nazywasz?- mężczyzna zadał pytanie, ale mnie już nie było. Postanowiłem po prostu zwiać, jak tchórz. Wiem że zachowuje się jak dzieciak, ale tak bardzo nie chciałem spojrzeć obcemu w oczy, a tym bardziej odpowiadać na jego pytania, które ciągnęły by się w nieskończoność. To wszystko było spowodowane gwałtem, po prostu bałem się dotyku innych jak i spojrzenia prosto w oczy.
Gdy już byłem u celu, wszedłem na zaplecze, żeby przebrać się w fartuch, w którym pracuje na kuchni żeby nie pobrudzić ubrań. Zobaczyłem szefa który obserwował pracowników, więc przywitałem się z nim, następnie miałam się brać do pracy ale przeszkodził mi jego głos.
-Oh Jungkook, mam do ciebie sprawę.- zestresowałem się słysząc jak szef wypowiedział to zdanie, co jak coś źle zrobiłem i chce mnie zwolnić?!- Nasz kierowca się rozchorował i bardzo bym cie prosił, żebyś dziś ty go zastapił. Po za tym klienci cię chwalą i było by miło jakbyś mógł pojechać.
-Oh No dobrze, pojadę.- szybko wróciłem do szatni, ściągnąłem fartuch i zabrałem zamówienia, które były zapakowane w specjalne pudełko, żeby nic nie wystygło.
Powoli wyjechałem z pod restauracji i zacząłem rozwozić jedzenie. W pewnym momencie dostrzegłem na kartce z adresami, adres chłopaka, który podał mi swój numer telefonu. Byłem trochę przerażony spotkaniem go, ale pomyślałem że skoro był upity to może już nie pamięta mojego wyglądu. Trochę spokojniejszy podjechałem pod jego apartament i zacząłem kierować się w stronę drzwi. Zadzwoniłem dzwonkiem i długo czekać nie musiałem. Ciągle miałem czapkę na głowie wiec trudniej było mnie rozpoznać przez nią. Zacząłem swoją gadkę jak przy każdym odbiorze.
-Będzie 25 złotych i 30 groszy.- patrzyłem na pudełko które dalej trzymałem w ręce, ale po chwili zostało mi odebrane przez mężczyznę.
-Proszę tutaj pieniądze. Czy mogę poprosić o coś pana?- o kurde, chyba się skapnął, że to ja... No ale przecież nie ucieknę.
-Tak? O co chodzi?
-Czy mógłbyś ściągnąć czapkę?- zapytał mężczyzna a ja cały zesztywniałem... czy on właśnie się domyślił że to ja?! Nie to nie możliwe... .
-Przepraszam, ale muszę już jechać, mam naprawdę dużo pracy.- gdy miałem odchodzić on złapał mnie za rękę, którą od razu wyrwałem z jego uścisku. On nie zwracał na to uwagi i zadał kolejne pytanie.
-A chociaż mogę twój numer telefonu?- zapytał z nadzieją w głosie, a ja miałem dalej spuszczoną głowę w dół i zastanawiałem się co zrobić? Dać czy nie?
-Nie powinienem, ale skoro pan nalega... . Mogę poprosić telefon?
-Jasne, proszę- podał mi urządzenie a ja wpisałem mu swój numer telefonu i zapisałem się jako „Dostawca". Oddałem mężczyźnie telefon i pożegnałem się krótkim „dowidzenia" wsiadając do samochodu.
Odjechałem spod willi powracając do swoich czynności.
Po pracy szybko wziąłem plecak w dłonie i miałem zamiar przed powrotem do domu wstąpić do sklepu po coś do jedzenia. Wiedziałem, że gdy wuj będzie wracał od „kolegi" na pewno nic nie kupi. Zawsze tak jest, to ja muszę być za wszystko odpowiedzialny a nawet nie jestem jeszcze pełnoletni. Ale mniejsza z tym. Miałem zamiar kupić dużą butelkę wody, która była na najwyższej półce, a jak wiadomo nie jestem jakiś dużych rozmiarów żeby sięgać nie wiadomo gdzie. Wiec jak zwykle musiałem poprosić kogoś o przysługę, ale nie spodziewałem że pojawi się ona szybciej niż sam ją zawołam. Jakiś mężczyzna sięgnął po butelkę wody i podał mi ją do rąk. Ja grzecznie podziękowałem i gdy już miałem odchodzić złapał mnie on za rękę.
-Jaki zbieg okoliczności... znowu się widzimy panie „dostawca"- teraz już miałem naprawdę jakieś zwidy, że widzę tego samego mężczyznę kilka razy w ciągu dnia... .
CZYTASZ
raspberry lips | jikook
AcciónKruchy chłopiec, mieszkający z wujkiem, który go bije i dojrzały mężczyzna, który zamieszkuje sam, zaliczając każdą laskę. Tak naprawdę są dwoma przeciwieństwami, jeden bogaty, drugi zaś biedny. Czy ich drogi się zejdą? I czy będą kimś więcej niż do...