*Park Jimin*
Obudziłem się następnego dnia, a pierwsze co ujrzałem to moje maleństwo koło mojego boku. Lekko się uśmiechnąłem i delikatnie musnąłem główkę chłopca. Ten tylko delikatnie się poruszył i odwrócił na drugi bok po czym ponownie zapadł w sen. Delikatnie wyswobodziłem się z jego objęć i poszedłem załatwić swoje sprawy fizjologiczne.
Gdy chciałem wyjść z łazienki natknąłem się na lekarza, który podczas pobytu w szpitalu miał mnie pod opieką.
-Oh, dzień dobry!- powiedziałem po czym delikatnie skłoniłem głową w dół.
-Dzień dobry panie Park, jak samopoczucie?- spytał i zaczął przeglądać papiery, które mieściły się w jednej z wielu teczek.
-Czuję się już o wiele lepiej, choć przyznam że moje ciało jeszcze jest trochę osłabione.- zaśmiałem się cichutko, a ten tylko spojrzał na mnie i po chwili wzrokiem wrócił do stosu kartek.
-W takim razie myślę, że może pan już teraz udać się do domu, oto pana wypis- podał mi papier i ukłonił się lekko po chwili odchodząc i mówiąc ciche "miłego dnia panie Park".
Szybko pobiegłem do sali i zacząłem sprzątać nasze wczorajsze papierki po jedzeniu wrzucając je do kosza. Po chwili znów pobiegłem do łazienki, żeby się przebrać w jakieś moje ciuchy a nie te szpitalne suknie, pachniały paskudnie. Bez większych rozmyśleń wróciłem do sali i usiadłem przy łóżku na krześle łapiąc Jungkooka za rękę i delikatnie gładząc jej wierzch. Delikatnie musnąłem jego malinowe usteczka przez co chłopak po chwili zaczął oddawać moje pocałunki oplatając swoje ręce w okół mojej szyi.
-Może już wystarczy, co śpiochu?- zachichotałem i zrobiłem tak zwane "noski eskimoski" po czym wstałem i podałem króliczkowi jego buty.- A teraz zakładaj bo nareszcie możemy wrócić do naszego mieszkania.
-Że już? Możesz? Dobrze się czujesz?- zadawał wiele pytań na raz, po czym zaczął chodzić dookoła mnie i oglądać każdą moją ranę.
-Skarbie jest wszystko dobrze, lekarz dał mi wypis więc możemy wracać. Chyba nie chcesz tu zostać hm?- zapytałem trzymając go za ręce i patrząc prosto w jego czarne węgielki.
-Nie chcę, najchętniej to nigdy bym tu nie przyjechał... już nigdy Jiminie...- gwałtownie wtulił się we mnie a ja tylko pogłaskałem go po główce i zacząłem delikatnie obcałowywać jej czubek.
-Cichutko króliczku, było minęło. A teraz ubieraj buciki i wychodzimy.- zrobiłem krótką przerwę i zacząłem kontynuować wypowiedź.- Może wyjdziemy dziś gdzieś? Albo zostaniemy w domu pod kocykiem, oglądając filmy? Hm?- spytałem, a ten na znak zgody pokiwał na "tak" i zaczął wiązać sznurówki od trampek.
-Możemy coś oglądnąć i się poprzytulać... brakowało mi tego Chimy- po tych słowach spuścił głowę w dół, lecz po chwili ją podniósł i złapał mnie za rękę łącząc nasze dłonie.- Chodźmy już, stęskniłem się też za Dżemikiem.- pociągnął mnie w stronę wyjścia, a ja tylko dyskretnie się uśmiechnąłem myśląc jakie szczęście mam w życiu mając przy sobie tak piękną, słodką oraz mądrą istotę.
-Hej Jimin mówię coś do ciebie, coś się stało?- po chwili spytał a ja tylko potrząsnąłem głową na boki, obejmując go ręką w pasie.
-Wszystko w porządku, kocham cię kruszynko, wiesz?- uśmiechnąłem się do niego a ten tylko odwrócił głowę wraz ze swoimi krwisto czerwonymi policzkami. Po chwili znaleźliśmy się na zewnątrz kierując się w stronę przystanku autobusowego.
-Wiem Jiminie, ja też cię kocham.. najmocniej na świecie.- przycisnął twarzyczkę do mojego boku i tak zaczęliśmy iść w stronę naszego celu.
Gdy znaleźliśmy się obok przystanku akurat nadjechał nasz bus. Wsiedliśmy do niego siadając obok siebie i tuląc się, czasami obdarowywując czułymi buziakami. W tej chwili nie potrzebowaliśmy słów, cisza była odpowiednia na ten moment a czułości które były obecne przez całą drogę do domu, pokazywały jak bardzo się kochamy.
CZYTASZ
raspberry lips | jikook
AçãoKruchy chłopiec, mieszkający z wujkiem, który go bije i dojrzały mężczyzna, który zamieszkuje sam, zaliczając każdą laskę. Tak naprawdę są dwoma przeciwieństwami, jeden bogaty, drugi zaś biedny. Czy ich drogi się zejdą? I czy będą kimś więcej niż do...