Rozdział 1

20.6K 644 2.6K
                                    

Pierwszy tydzień minął zadziwiająco spokojnie. Harry większość czasu spędzał w sypialni użalając się nad swoim marnym losem lub chodził do biblioteki, by poczytać o legalnych sposobach na zabicie kogoś z męczarniach.

Jeszcze nie zdecydował, na kim konkretnie użyje tych sztuczek.

Brunet był bardziej niż szczęśliwy, że Ślizgon nie zamierzał naruszyć jego przestrzeni osobistej. Miał dość zmieszane uczucia po ostatnim incydencie. W duchu dziękował sobie, że nie miał na nosie okularów. Ostatnie, czego mu trzeba to zobaczenie blondyna i obrzydzenia na jego twarzy.

Bo jak chude i blade ciało Pottera miałoby mu się w jakikolwiek sposób podobać? Sugerując się jego reputacją w szkole, brunet śmiało mógł stwierdzić, ze Draco widział mnóstwo pięknych i zgrabnych ciał. Wiec czemu tak długo stał w tej łazience i świdrował młodszego chłopaka spojrzeniem?

Może chciał dobrze zapamiętać każdą bliznę na jego ciele, by potem razem z kolegami, się z niego wyśmiewać. Nic by go nie zdziwiło.

Harry nie był piękny, jasne?

Ale był zakochany i czasem z tej całej miłości naprawdę wariował. Już drugiej nocy, którą spędzili pod jednym dachem Harry nie mógł utrzymać swoich rąk. Obudził się w środku nocy i był pewny, że coś jest nie tak. Usłyszał skrzypienie drewnianych desek na korytarzu, a jego serce zabiło mocniej.

Jego pierwszą myślą było to, że może ktoś niepożądany włamał się do domu i szuka go, by zabić. Potem przypomniał sobie słowa Dumbledora, który twierdził, że ten dom to forteca, której nikt nie zdobędzie. Dodatkowo w każdym miejscu były ustawione alarmy, które informowały o użyciu nieznanej magii.

Jego drugą myślą był Malfoy. To na pewno był on, bo skrzaty nigdy nie chodziły po nocy i nie zakłócały spokoju podczas snu Pottera.

Przekręcił się na lewy bok i zaczął głęboko oddychać. Przecież nie mógł podniecić się na samo wyobrażenie mężczyzny za drzwiami.

Okazało się, że mógł.

A co jeśli wszedłby do jego sypialni? Harry odruchowo złapał za koc i naciągnął go na swoją nagą klatkę piersiową. Nie, nie wejdzie tu. Nigdy nie wchodzi.

Dopiero dziewiątego dnia spotkali się w bibliotece. Harry zjadł kolacje i uznał, że teraz jest idealny moment na przeczytanie kilku rozdziałów na temat Czarnej Magii. Trzymał herbatę, a drugą obracał kolejną stronę ciężkiej księgi.

Jego dłoń zatrzymała się w bezruchu, gdy nad jego głową pojawił się cień.

— Um, tak? — Sapnął cicho spoglądając na blada twarz mężczyzny. — Mogę Ci w czymś pomóc?

— Mógłbym zapytać o to samo, dzieciaku.

— Nie wiem o co Ci chodzi.

Oh, on dobrze wiedział o co mu chodzi!

Nie bądź bezczelny. Oczekuje wyjaśnień. — Jego ton wskazywał podenerwowanie. — Chodzisz za mną, wzdychasz i mamroczesz coś pod nosem. Rzucasz na mnie jakąś klątwę?

— Nie rzucam żadnej klątwy. — Rzucił na swoją obronę podniesionym głosem. Gdy ujrzał surowe spojrzenie blondyna postanowił, że będzie kontynuował znacznie ciszej. — Nie jestem za dobry w ich rzucaniu.

— Nie tylko w tym jesteś „nie za dobry".

— Słucham? — Zawołał Harry, odstawiając herbatę i księgę na mały stolik obok fotela.

— Jest Pan głuchy, Panie Potter? — Starszy mężczyzna wyciągnął dłonie z kieszeni spodni, a wzrok Pottera od razu powędrował do długich, bladych palców byłego Ślizgona. 

Podglądacz | drarry [+18] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz