Pierwszy tydzień minął zadziwiająco spokojnie. Harry większość czasu spędzał w sypialni użalając się nad swoim marnym losem lub chodził do biblioteki, by poczytać o legalnych sposobach na zabicie kogoś z męczarniach.
Jeszcze nie zdecydował, na kim konkretnie użyje tych sztuczek.
Brunet był bardziej niż szczęśliwy, że Ślizgon nie zamierzał naruszyć jego przestrzeni osobistej. Miał dość zmieszane uczucia po ostatnim incydencie. W duchu dziękował sobie, że nie miał na nosie okularów. Ostatnie, czego mu trzeba to zobaczenie blondyna i obrzydzenia na jego twarzy.
Bo jak chude i blade ciało Pottera miałoby mu się w jakikolwiek sposób podobać? Sugerując się jego reputacją w szkole, brunet śmiało mógł stwierdzić, ze Draco widział mnóstwo pięknych i zgrabnych ciał. Wiec czemu tak długo stał w tej łazience i świdrował młodszego chłopaka spojrzeniem?
Może chciał dobrze zapamiętać każdą bliznę na jego ciele, by potem razem z kolegami, się z niego wyśmiewać. Nic by go nie zdziwiło.
Harry nie był piękny, jasne?
Ale był zakochany i czasem z tej całej miłości naprawdę wariował. Już drugiej nocy, którą spędzili pod jednym dachem Harry nie mógł utrzymać swoich rąk. Obudził się w środku nocy i był pewny, że coś jest nie tak. Usłyszał skrzypienie drewnianych desek na korytarzu, a jego serce zabiło mocniej.
Jego pierwszą myślą było to, że może ktoś niepożądany włamał się do domu i szuka go, by zabić. Potem przypomniał sobie słowa Dumbledora, który twierdził, że ten dom to forteca, której nikt nie zdobędzie. Dodatkowo w każdym miejscu były ustawione alarmy, które informowały o użyciu nieznanej magii.
Jego drugą myślą był Malfoy. To na pewno był on, bo skrzaty nigdy nie chodziły po nocy i nie zakłócały spokoju podczas snu Pottera.
Przekręcił się na lewy bok i zaczął głęboko oddychać. Przecież nie mógł podniecić się na samo wyobrażenie mężczyzny za drzwiami.
Okazało się, że mógł.
A co jeśli wszedłby do jego sypialni? Harry odruchowo złapał za koc i naciągnął go na swoją nagą klatkę piersiową. Nie, nie wejdzie tu. Nigdy nie wchodzi.
Dopiero dziewiątego dnia spotkali się w bibliotece. Harry zjadł kolacje i uznał, że teraz jest idealny moment na przeczytanie kilku rozdziałów na temat Czarnej Magii. Trzymał herbatę, a drugą obracał kolejną stronę ciężkiej księgi.
Jego dłoń zatrzymała się w bezruchu, gdy nad jego głową pojawił się cień.
— Um, tak? — Sapnął cicho spoglądając na blada twarz mężczyzny. — Mogę Ci w czymś pomóc?
— Mógłbym zapytać o to samo, dzieciaku.
— Nie wiem o co Ci chodzi.
Oh, on dobrze wiedział o co mu chodzi!
— Nie bądź bezczelny. Oczekuje wyjaśnień. — Jego ton wskazywał podenerwowanie. — Chodzisz za mną, wzdychasz i mamroczesz coś pod nosem. Rzucasz na mnie jakąś klątwę?
— Nie rzucam żadnej klątwy. — Rzucił na swoją obronę podniesionym głosem. Gdy ujrzał surowe spojrzenie blondyna postanowił, że będzie kontynuował znacznie ciszej. — Nie jestem za dobry w ich rzucaniu.
— Nie tylko w tym jesteś „nie za dobry".
— Słucham? — Zawołał Harry, odstawiając herbatę i księgę na mały stolik obok fotela.
— Jest Pan głuchy, Panie Potter? — Starszy mężczyzna wyciągnął dłonie z kieszeni spodni, a wzrok Pottera od razu powędrował do długich, bladych palców byłego Ślizgona.
CZYTASZ
Podglądacz | drarry [+18] ✔
FanfictionVoldemort dalej żyje, a Harry jest uwięziony na Grimmauld Place 12. Ku jego nieszczęściu jego opiekunem zostaje o cztery lata starszy Draco Malfoy. Jego szkolna miłość i największa udręka. Co może pójść nie tak? Przepiękna okładka @Vrvanted W ksią...