Rozdział 2

18.7K 621 1.2K
                                    

Dla niego czas stanął w miejscu.

Jego pokój oświetlała tylko mała lampka nocna, która stała po lewej stronie dębowego łóżka. Dwa małe świecące kamyczki wpatrywały się w niego, tak jakby chciały go pożreć i resztki oddać ciemności.

Harry pod ciężkim spojrzeniem nie mógł się poruszyć. Czuł jak jego ramiona są przyciskane do ramy łóżka, choć na swojej skórze nie poczuł żadnego dotyku. Czy to za sprawką magii czy może przerażenia?

Był świadomy, że gapi się na tą postać z otwartą buzią i szybko unoszącą się klatką piersiową. Jakby łapał swoje ostatnie oddechy. Czuł jak jego serce wali, a dłonie zaciskają się w pięść na puchatym kocu.

Wiedział, że mógłby złapać za różdżkę, która była pod poduszką ale czuł się sparaliżowany. Spojrzenie postaci było ciężkie i sprawiało, że Harry tracił czucie w nogach i rękach. Bał się, że jeśli wykona najmniejszy ruch to postać rzuci się na niego i zabierze jego dusze daleko od tego miejsca.

Miał być tu bezpieczny, a tymczasem zastanawia się z iloma osobami nie zdążył się pożegnać.

— Boisz się, Potter?

Słysząc tak znajomy głos poczuł ulgę. Złapał duży chust powietrza i pozwolił swoim ramionom opaść.

— Jeśli to tak chcesz bronić się przed wrogiem to muszę stwierdzić z niepokojem, że marny Twój los. — Prychnął przeciągle. — Choć metoda bardzo kusząca.

— Co Ty tu robisz? Znowu mnie podglądasz? — Zawołał oburzony, a kocem zakrył swoją odsłoniętą klatkę piersiowa. W głowie zanotował, by już zawsze sypiać w koszulce.

— Krzyczałeś przez sen, głupi dzieciaku. Przyszedłem sprawdzić czy nadzieja naszego świata właśnie nie umiera w katuszach. — Kolejne prychnięcie z ust mężczyzn, a potem do uszu Pottera doszło ciche Lumos, a pokój rozświetliły się do tego stopnia, że brunet był w stanie zobaczyć każdą rysę na twarzy Podglądacza.

— Wcale nie krzyczałem, ja po prostu... — Pojękiwałem. Dodał w myślach, a jego twarz pokryła się czerwienią. Cieszył się, że Malfoy wziął to za krzyk przerażenia.

— Po prostu co?

— Po prostu nic. — Odszukał ręką swoje okulary i wsunął je na nos. — Sprawdziłeś. Nic mi nie jest. Możesz już stąd iść.

Gdy obraz przed nim stał się wyraźniejszy, Harry mógł zobaczyć, że osoba przed nim ubrana jest w materiałowe czarne spodenki i.. i nic więcej. W ręce trzymał różdżkę, a jego włosy były powykrzywiane. Tak jakby dopiero wstał z łóżka.

Przełknął głośno ślinę, gdy jego wzrok spadł na krocze mężczyzny. Mimowolnie przejechał językiem po swoich suchych wargach. Jeszcze kilka godzin temu miał jego penisa w ustach, a teraz rumieni się na samo wyobrażenie jego wielkości.

— Nie wiem kto tu jest większym Podglądaczem, Potter.

Głowa Gryfona od razu powędrowała do góry, by spotkać się z wiecznie surowym spojrzeniem. Harry ścisnął jeszcze mocniej koc, aż jego knykcie pobladły i zaczęły boleć. Nie mógł pozwolić, żeby Malfoy dowiedział się o jego snach, które zawsze dotyczyły tego samego. Wziął kilka głębokich oddechów z nadzieją, że jego problem w bokserkach zaraz zniknie. Tak samo jak Draco z jego pokoju.

Nie miał na co liczyć, bo on uparcie stał i się w niego wpatrywał.

— Masz problem, Potter?

— Ty jesteś moim jedynym problemem! — Zawołał głośniej niż sam tego chciał. — Zostaw mnie samego.

Podglądacz | drarry [+18] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz