Rozdział w połowie pisany jest z perspektywy Draco — jest to wyróżnione w tekście ( — Draco —)
—
— Czy mógłbyś przestać mnie ignorować?
Harry zagrodził drogę mężczyzny, gdy ten chciał wyjść z biblioteki w której mieli trening. Przez ostatnie dwa tygodnie całkowicie się omijali. Jedyne chwile jakie spędzali razem to treningi, a nawet wtedy ze sobą nie rozmawiali. Harry nie wiedział co tym razem zrobił źle, a Draco nie był na tyle łaskawy, by mu to wyjaśnić.
Dumbledore i cała reszta Zakonu udoskonalała plan ostatecznej walki z Czarnym Panem, więc znaczną część czasu spędzali na Grimmauld Place 12. Naruszało to ich prywatność ale każdej nocy byli sami, więc mogli porozmawiać wtedy.
Harry nie rozumiał co było nie tak. Przecież Draco sam poprosił o zmianę jego stanowiska, by mógł być przy nim. Chciał walczyć u jego boku, a nie mógł z nim zamienić kilku zdań, by mogli sobie wszystko wyjaśnić?
— Stoję tu z Tobą, więc raczej Cię nie ignoruje. — Odpowiedział twardo, spoglądając na Harry'ego z góry. Jego twarz tak jak zawsze, nie wyrażała żadnych emocji. Choć Harry wiedział, że napięte ramiona mężczyzny oznaczają złość i zmęczenie. Nauczył się jego ciała przez te wszystkie, wspólnie spędzone noce.
— Dobrze wiesz co mam na myśli. — Harry nie ustępował. Gdyby Draco tylko chciał to usunąłby go z przejścia za pomocą swojej siły czy łatwe zaklęcia. Nie zrobił tego co oznaczało, że Harry ma szanse na rozmowę. — Chcę wiedzieć dlaczego mnie nie dotykasz, nie rozmawiasz ze mną od momentu.. gdy.. gdy...
— Gdy Twój psi chrzestny się na mnie rzucił?
— Syriusz się martwi. — Wytłumaczył go Harry. — Ale to nie zmienia faktu, że unikałeś mnie dwa tygodnie. Jakbym nagle przestał istnieć i to co było między nami, nie miało dla Ciebie żadnego znaczenia.
— A myślisz, że miało?
Słowa ugodziły Harry'ego w samo serce i przedarło je na pół. Coś skręciło się w jego ciele, a w żołądku zabulgotało jakby zaraz miał zwymiotować. Nie spodziewał się takich słów z ust Draco. Łudził się, że to co przeszli razem miało dla niego większe znaczenie. Znaczyło cokolwiek.
A tym czasem mężczyzna kolejny raz go uśmierca i robi to samymi słowami. Ile Czarny Pan oddałby za taką umiejętność.
— Myślałem. — Odparł, powstrzymując zbierający się szloch. — Łudziłem się, że mnie chcesz.
— Chcę Ciebie? — Mężczyzna prychnął kpiąco.
— Mnie. Takiego jakim jestem.
— I myślisz, że tego nie robię? — Zapytał, unoszą brew do góry. — Myślisz, że Cię nie chcę?
— Nie rozmawiasz ze mną. Unikasz mnie. — Odpowiedział pośpiesznie. — To oznaki, że się kogoś nie chcę.
— Durny, słaby bachor.
Harry nie chciał płakać. Nie, gdy był pod bacznym spojrzeniem mężczyzny. Nie chciał pokazać jak bardzo zabolała go ta rozmowa i słowa Draco. Nie był słaby, nie pozwoli, by ktokolwiek tak o nim pomyślał. Pokaże mu, że jest gotów pokonać Czarnego Pana i wyjść z tej potyczki żywy.
Uniósł głowę do góry i przełknął głośno ślinę. Zrobił krok w bok, by mężczyzna mógł wyjść z biblioteki.
— Jeśli według Ciebie miłość sprawia, że człowiek jest słaby... — Zatrzymał się na chwile, gdy Draco przekroczył drzwi biblioteki. — To powinieneś stanąć po stronie Voldemorta.
CZYTASZ
Podglądacz | drarry [+18] ✔
FanfictionVoldemort dalej żyje, a Harry jest uwięziony na Grimmauld Place 12. Ku jego nieszczęściu jego opiekunem zostaje o cztery lata starszy Draco Malfoy. Jego szkolna miłość i największa udręka. Co może pójść nie tak? Przepiękna okładka @Vrvanted W ksią...