Ten rozdział również pisany jest z perspektywy Draco.
— Draco —
Wyglądał jak bezbronne dziecka, które potrzebuję być poprowadzone przez pasy. Wyglądał jakby się zgubił i potrzebował, by ktoś pomógł mu się odnaleźć. Tylko Draco wiedział jak wiele chłopak ma w sobie siły. Jak bardzo jest uparty i wierny. Jak wiele jest w stanie poświęcić dla innych, dla dobra drugiej osoby.
Harry już dawno przestał, być dzieciakiem. Tak naprawdę niewiele miał czasu, by nim być. Musiał dorosnąć bardzo szybko i Draco najlepiej wiedział jakie to uczucie. On sam musiał stać się mężczyzną bardzo szybko i zapragnął, by ich dziecko nie musiało tego przechodzić. Chciał, żeby miało spokojne i długie dzieciństwo. Bez ojca, który go bije i bez wujostwa, które trzyma go w zamknięciu i ogranicza jedzenie.
To było dziwne, myśleć o ich wspólnym dziecku. Mężczyzna nawet nie wiedział czy przeżyje kolejny dzień, gdy Dumbledore dowie się o tym co teraz robią.
Pieprzyć go.
Pieprzyć każdego, kto będzie chciał ich rozdzielić.
— Draco? — Usłyszał delikatny głos przy swoim uchu. — Odleciałeś.
— Już jestem.
— Jutro...
— Nie, Harry. — Przerwał mu i zaczął składać delikatne pocałunki na jego rozgrzanej skórze. — Nie mówmy o tym.
Nie chciał tracić czasu na rozmyślanie o tym co ich czeka. Obaj zdawali sobie sprawę z tego, że to nic dobrego. Dumbledore wyraźnie zaznaczył, że Harry nie może mieć kontaktu z Draco, bo go to rozprasza i sprawi, że przegra walkę. Draco wiedział, że tylko jeśli będzie przy Harrym, mają szanse na wygraną.
Te dwa tygodnie były najgorszym okresem w jego życiu. Nie mógł wyjechać, by unikać widoku chłopaka. Nie mógł go zostawić i nawet nie chciał tego robić. Nikomu nie ufał na tyle, by pod jego opieką zostawić młodego Gryfona. Nie wierzył w to, że ktokolwiek inny jest w stanie zapewnić mu bezpieczeństwo.
Draco czuł się jakby głodował. Głód był na tyle silny, że kilka razy był bliski, by rzucić się na Harry'ego, przycisnąć go do ściany i dotknąć każdego kawałka jego ciała. Momentami nie potrafił zrobić nic innego, niż wyobrazić sobie chłopaka w jego ramionach. Gdy skupiał się na lekturze, łapał się na tym, że zamiast listy składników potrzebnych do eliksiru, widział tylko jedno słowo — Harry.
To było gorsze niż niejedno niewybaczalne. Gorsze niż tortury jakie fundował im Czarny Pan, gdy miał zły dzień. Gorsze niż wszystkie te razy, kiedy ojciec bił go do nieprzytomności.
Miał go na wyciągnięcie ręki. Mógł zgarnąć go w swoje ramiona i uchronić przed całym złem jakie czekało za rogiem.
— Draco?
— Tak?
— Znowu odpłynąłeś.
Draco przeniósł spojrzenie na twarz chłopaka i posłał mu blady uśmiech. Miał wrażenie jakby widział go ostatni raz w swoim życiu. Przejechał dłonią po jego zaróżowionym policzku i potarł kciukiem po jego dolnej wardze.
— Po prostu nie mogę się na Ciebie napatrzeć.
— Od kiedy jesteś takim romantykiem? — Harry zaśmiał się cicho, a serce Draco zabolało.
— Od kiedy mały gówniarz wpakował się do mojego łóżka.
— Lubisz tego gówniarza. — Powiedział odważnie. — I lubisz mieć go w swoim łóżku.
CZYTASZ
Podglądacz | drarry [+18] ✔
FanfictionVoldemort dalej żyje, a Harry jest uwięziony na Grimmauld Place 12. Ku jego nieszczęściu jego opiekunem zostaje o cztery lata starszy Draco Malfoy. Jego szkolna miłość i największa udręka. Co może pójść nie tak? Przepiękna okładka @Vrvanted W ksią...