Rozdział 10

12.2K 400 496
                                    

Coś było nie tak. Harry mógł to stwierdzić już w momencie, gdy z samego rana zszedł do kuchni, by napić się herbaty. Wszystko było nie tak. W powietrzu nie unosił się zapach kawy, a przy stole nie siedział Draco. Po kuchni krzątała się Molly Weasley, a do nozdrzy Harry'ego dobiegał zapach ciasteczek, które Tonks zajadała z przyjemnością wypisaną na twarzy.

— Gdzie Draco? — Były to pierwsze słowa jakie Harry wypowiedział w stronę kobiet. Obie od razu spojrzały na niego, a ich miny spochmurniały.

— Harry, kochany! Wstałeś, jak się masz?

Molly zawołała wesoło, ale Harry wiedział, że jej humor jest kłamstwem. Widział w jej oczach zmartwienie, a mechaniczne ruchu podpowiadały mu, że wydarzyło się coś niedobrego. Jego serce zabiło w szaleńczym tempie, a w głowie się zakręciło. Draco nie było w kuchni, a on nigdy nie odpuszcza porannej kawy. Tonks wyglądała na zakłopotaną, a Pani Weasley na zmartwioną.

— Gdzie Draco? — Ponowił swoje pytanie, tym razem używając twardszego głosu.

— Musiał wyjść.

— Wyjść? Gdzie? — To nie składało się w całość. Za każdym razem, gdy Malfoy opuszczał dom, mówił o tym Harry'ego i informował o tym z kim spędzi ten czas. Tym razem tak nie było. Poprzedniego wieczoru siedzieli razem w sypialni Gryfona i był pewny, że mężczyzna ani słowem nie wspomniał o tym, że następnego dnia musi gdzieś wyjść.

Zanim uzyskał odpowiedź, do kuchni wszedł Lupin, a za nim zaraz Shacklebolt. Ich ciała były spięte, a twarze wyglądały na zmęczone. Obaj bez słowa zajęli miejsce przy stole, a po ciele Harry'ego przebiegł dreszcz, który zmroził jego ciało. Zanim się obejrzał w mieszkaniu pojawił się Dumbledore, a dziwne w tym wszystkim było to, że nie towarzyszył mu Profesor Snape, tak jak zawsze to było.

Harry przełknął ślinę, automatycznie opierając się o ścianę. Nie było Draco, a Severus Snape nie uczestniczył w spotkaniu. Tylko jedno mogło sprawić, że taka sytuacja miała miejsca.

— Harry... — Zaczął spokojnie Shacklebolt.

— Wezwał ich, prawda? — Odparł, powstrzymując drżenie głosu. — Czarny Pan ich wezwał.

— Dziś z samego rana. — Sprostował Remus, spoglądając na chłopaka z troską wypisaną na twarzy.

— Czemu nikt nie powiedział mi wcześniej? — Gryfon zapytał oskarżycielsko. — Znowu zaczynacie bawić się w ukrywanie przede mną prawdy?

Nie kontrolował tonu swojego głosu. Wzrokiem powędrował na twarzy Dyrektora i posłał mu srogie spojrzenie. Obiecał mu! Obiecał mu, że nie będą już niczego przed nim ukrywać. Przecież miał mówić mu o tym co dzieje się w sprawie Czarnego Pana, a tym razem pozwolili mu smacznie spać, gdy Draco i Snape udali się na kolejne zebranie.

Nie rozumiał dlaczego wydarzyło się to właśnie teraz. Od długiego czasu Czarny Pan nie był aktywny, nie siał zła i wydawać się mogło, że znowu zniknął. Każdy wiedział, że planuję i się ukrywa. Każdy wiedział, że ten pozorny spokój nie będzie trwał długo.

— Nie mówiliśmy, bo i tak nie jesteś w stanie czegoś zrobić. — Głos Dyrektora wydawał się bardzo spokojny i opanowany ale wiadome było to, że w środku czuł ten sam niepokój co reszta zgromadzonych. — Wrócą, Harry.

— Nie masz pewności!

Zawołał gniewnie, a pod jego powiekami zebrało się kilka kolejny łez. Zamrugał szybko, by się ich pozbyć i obrócił się na pięcie. Nie chciał przebywać z tymi ludźmi w jednym pomieszczeniu. Pobiegł do swojej sypialni i zamknął drzwi z głośnym trzaśnięciem. Gdy był całkowicie sam, dopiero wtedy pozwolił, by gorzkie łzy spłynęły po jego policzkach.

Podglądacz | drarry [+18] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz