Nigdy nie uważałem się za skomplikowanego faceta.
Łatwy w obejściu, z niewygórowanymi wymaganiami i potrzebami. Zawsze leniwy i tylko dzięki wysokim ambicjom nie obijający się wiecznie po kątach. Na szczęście wrodzona inteligencja trochę ułatwiała mi zadanie na tym polu.
Jeśli chodzi o ambicje życiowe, no cóż, nie miałem ich. Zbyt wiele, znaczy się. Już w liceum wiedziałem, że w przyszłości chcę poślubić Lucy Walkers i mieć z nią dwójkę dzieci, najlepiej chłopca i dziewczynkę. Chłopiec powinien być starszy i bronić swojej młodszej siostry, ale i przyprowadzać przystojnych kolegów, których ta będzie mogła bajerować. Oczywiście, jak już będzie co najmniej po trzydziestce lub jak już nie będę żył. W końcu żaden normalny ojciec nie chce myśleć o jakimś dupku uprawiającym seks z jego córką.
Miałem nadzieję na w miarę dobrze płatną pracę, tak żebym nie musiał się martwić o kupienie dzieciakowi roweru na czwarte urodziny czy wyjazd na dwutygodniowe wakacje do Hiszpanii. Byłbym tym luzackim rodzicem, który potrafił przylać w sytuacjach naprawdę niebezpiecznych i przymykałby oko na eksperymenty z alkoholem i maryśką.
Nie, zdecydowanie nie miałem wygórowanych ambicji. Tylko zwykłe, proste rzeczy, proste życie z żoną i dziećmi i okazjonalnymi odwiedzinami rodziców i teściów, na których mógłbym psioczyć, jak nie słyszą. Tego chciałem od życia. Prostoty i spokoju. Wiedziałem, że gdy czas młodości – czy może raczej studiów – minie i przyjdzie czas na ustatkowanie się, odnajdę się w roli męża i ojca jak mało kto.
I sukcesywnie dążyłem do tego, by moje życie podążyło dokładnie w tym kierunku.
I nawet dobrze mi szło. Nie, żebym jakoś mocno musiał się wysilać. Niewygórowane wymagania i wrodzona inteligencja, no nie?
W każdym razie... Szło mi dobrze do momentu, kiedy po moich planach i ambicjach przejechał się walec, unicestwiając je w mgnieniu oka i...
... ukazując mi zupełnie inną drogę życia.
Drogę pełną zakrętów i niewiadomych, na której nic nie było takie, jak tego pierwotnie chciałem.
No i na której, jak się, egh, okazało, spotkałem miłość swojego życia.
Co za ironia...
Ale może zacznijmy od początku.
***
Hej :)
Wrzucam kolejny ze swoich starych tekstów, który powstał w oparciu o moje własne przeżycia na Erasmusie w Berlinie i zasłyszane z tego programu historie i opowiastki.
Dla tych, którzy znają mnie tylko z Wattpada i pierwszy raz widzą ten tekst na oczy: jest to historia Phila Browna, który po liceum rozpoczyna naukę na uniwersytecie i zamieszkuje ze swoją dziewczyną, Lucy.
Z góry przepraszam za błędy i literówki i ewentualne nieścisłości. Pisałam to wieki temu -.-
Okładka zostaje ta, co w pierwszej części, bo jestem beztalenciem w tworzeniu ich.
Tak czy siak, enjoy!!!
CZYTASZ
Granice 2
RomanceNigdy nie uważałem się za skomplikowanego faceta. Łatwy w obejściu, z niewygórowanymi wymaganiami i potrzebami. Już w liceum wiedziałem, że w przyszłości chcę poślubić Lucy Walkers i mieć z nią dwójkę dzieci, najlepiej chłopca i dziewczynkę. Miałem...