– Phil?
Uniosłem głowę i spojrzałem pytająco na Pascala. Jedliśmy właśnie obiad, który przygotował. Był to jakiś eksperyment, który, jak zawsze, wyszedł mu zajebiście. Nie miałem pojęcia, ile tego żarcia już w siebie wcisnąłem, ale zdecydowanie za dużo.
A jadłem dalej!
Pascal za to dzióbał widelcem w swoim talerzu z lekko niepewną miną. Coś mu wyraźnie leżało na wątrobie.
– Taak? – spytałem, patrząc na niego wyczekująco.
Zagryzł dolną wargę, patrząc na mnie ostrożnie i wypalił:
– Czy dzisiejszy dzień jest tym, kiedy mój penis wreszcie znajdzie się w twoich pięknych ustach, by zaznać tam rozkoszy?
Zakrztusiłem się sokiem, którego jak idiota napiłem się akurat w tym momencie.
Odstawiłem szklankę na stół, krztusząc się. Oczy mi zaszły całe łzami przez tego dupka.
Do treści pytania nic nie miałem. Pascal od początku chciał, żebym mu zrobił loda i się wcale nie dziwiłem, był tylko mężczyzną. Ale sposób, w jaki skonstruował to cholerne pytanie... „Twoje piękne usta"? „Zaznać rozkoszy"? Kto tak pyta? Zupełnie mu odbiło?
– Za sam sposób, w jaki zapytałeś, powinienem ci odmówić! – poinformowałem go, grożąc mu widelcem. Do tej pory się trochę wykręcałem, a on nie naciskał. Skoro już jednak zebrał się i wreszcie spytał wprost, nie miałem powodu, żeby go wodzić za nos. – Okej – powiedziałem powoli i odczekałem chwilkę, aż chwyci za swoją szklankę z sokiem– ale tylko dlatego, że zrobiłeś mi dobre jedzenie.
Tym razem to on się zakrztusił.
– Ty to wiesz jak zmotywować faceta, żeby się bardziej starał – powiedział ze śmiechem, ocierając kąciki oczu z łez.
Uśmiechnąłem się tylko zadziornie. Sam się prosił o ten komentarz.
Humor wyraźnie mu się poprawił i zaczął jeść zdecydowanie szybciej, co chwilę na mnie zerkając.
– Nie, jeszcze się nie rozmyśliłem – rzuciłem z lekką irytacją, kiedy spojrzał na mnie wymownie już chyba setny raz. Powoli i wymownie oblizałem widelec, starając się przy tym jak najwięcej używać języka tak, żeby dobrze wszystko widział. Jego oczy patrzyły na mnie wygłodniałe. O, tak. Uwielbiałem władzę, jaką miałem nad nim w takich chwilach. Mogłem czytać z niego jak z otwartej księgi. Był nakręcony na mnie jak jeszcze nikt w całym moim życiu. Lucy pragnęła mnie, owszem, ale on? On należał do zupełnie innej ligi, nie wspominając już o tym, że mogłem chwycić w rękę dowód jego podniecenia. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie, że brakowało mi tego z Lucy. Nigdy do końca nie wiedziałem, na ile naprawdę się jej podobało, a ile z tego było udawaniem, o którym tyle się nasłuchałem i naczytałem. Z Pascalem chociaż wiedziałem, że nie wypruwam sobie flaków na próżno i serio mu się podoba baraszkowanie ze mną.
Skończywszy jeść, wstałem i odstawiłem talerz do zlewu, po czym wyszedłem, rzucając brunetowi wymowne spojrzenie. Podążył za mną jak prowadzony na niewidzialnym sznurku, nie spuszczając ze mnie wzroku ani na chwilę. Uśmiechnąłem się pod nosem. Uwielbiałem to. Tak cholernie go uwielbiałem.
Posadziłem go na łóżku i rozsunąłem mu nogi, klękając między jego stopami na podłodze.
Potarłem go przez spodnie i prychnąłem czując, że już totalnie mu stoi.
– Serio? – spojrzałem na niego z lekkim politowaniem.
– No co? – spytał obronnie. – Tyle czasu kazałeś mi grzecznie czekać!

CZYTASZ
Granice 2
RomanceNigdy nie uważałem się za skomplikowanego faceta. Łatwy w obejściu, z niewygórowanymi wymaganiami i potrzebami. Już w liceum wiedziałem, że w przyszłości chcę poślubić Lucy Walkers i mieć z nią dwójkę dzieci, najlepiej chłopca i dziewczynkę. Miałem...