Rozdział 7

1.1K 40 2
                                        

Dzień po zawsze jest trochę niezręczny, zwłaszcza po seksie, który wziął cię z zaskoczenia. Dosłownie?

W każdym razie, tego się właśnie spodziewałem. Niezręczności i niepewności, co teraz. Czy to oznaczało, że my coś ten teges, czy był to tylko ten jeden raz, kiedy zaćmiło mi mózg? Wiedziałem, że Pascal chciał mnie pocałować już wcześniej, tak jak on wiedział, że totalnie na to wtedy czekałem. Nie oznaczało to jednak, że coś z tego od razu musiało być, mógł być ciekawy. Tak jak i ja, szczerze mówiąc.

Nie miałem pojęcia, co Pascal o tym wszystkim myślał, ba! Nie miałem pojęcia, co ja sam o tym wszystkim myślałem. Rozważałem wcześniej seks z facetem, jasne, ale coś więcej? Nie bardzo. Nie chciałem za bardzo wybiegać myślami w przyszłość, ale ewentualny „związek" zdecydowanie był na horyzoncie i wolałem być przygotowany.

Czy chciałem więcej gorącego seksu, jaki Pascal zaserwował mi dzień wcześniej? Zdecydowanie.

Czy chciałem być w związku z facetem? Z Pascalem? Tu odpowiedź nie była taka prosta.

Westchnąłem i przetarłem zaspane oczy. Dalej leżałem na podłodze niedaleko kominka, otulony szczelnie kocem. Pascal przez całą noc podkładał do kominka, więc ogień buchał wesoło za szybą i było bardzo ciepło.

Owinąłem się szczelniej w koc i poszedłem do kuchni, gdzie trzaskały szafki i ktoś pogwizdywał cicho.

Tak jak podejrzewałem, Pascal robił śniadanie. Nie miałem pojęcia, co on miał z tym gotowaniem, ale nie zamierzałem narzekać. Zawsze dzielił się żarciem i było wyśmienite. Kuchnia Lucy była niczym w porównaniu z rzeczami, które gotował Pascal. Najwyraźniej lubił eksperymentować w kuchni i spędzać w niej dużo czasu. W sumie nic dziwnego, że Travis chciał z nim zamieszkać.

Gdy zdałem sobie sprawę, że Pascal znowu nuci „Manicured", wywróciłem ostentacyjnie oczami. Serio? Czy ta piosenka miała mnie prześladować do końca życia czy coś?

Pascal spojrzał na mnie przez ramię i uśmiechnął się szeroko.

– Wstała i śpiąca królewna! – rzucił śpiewnie, przekładając jajecznicę na talerze i stawiając je na stole. Czując zapach jajka zmieszanego z bekonem, ślinka napłynęła mi do ust i mój brzuch zaczął mocno burczeć. Nieważne, że czułem, jakby coś zdechło mi w gębie i rozkładało się od jakichś trzech dni. Moje myśli skoncentrowały się tylko i wyłącznie na jedzeniu. Czy ja coś wspominałem o potencjalnym związku z Pascalem, którego nie byłem pewny? Zmieniłem zdanie. Jeśli związek z nim oznaczał jedzenie takich pyszności do końca życia, totalnie chciałem tego ćwoka. Tak, tak, tak.

Pascal parsknął, widząc jak pałaszuję jedzenie.

– Między kęsami możesz brać oddech, nikt ci tego nie zabrania – rzucił.

Spojrzałem tylko na niego z lekką irytacją, żując nieprzerwanie. Pascal obserwował mnie, jedząc swoją porcję, ale nic więcej nie powiedział. Cieszyłem się, że nie zaczął tego tematu. W sumie może na tym właśnie polegała magia bycia z innym facetem? Nie mieliśmy tendencji do owijania w bawełnę, ale też potrafiliśmy znaleźć odpowiedni czas, żeby zacząć ten czy tamten temat. Gdyby na miejscu Pascala była jakaś laska, rzucałaby mi porozumiewawcze spojrzenia typu „no weźże coś powiedz, czekam!" lub by mnie zasypała gradem pytań, co tylko by mnie zirytowało, więc bym jej nie odpowiedział, co z kolei zirytowałoby ją i nic by z tego tak czy siak nie wyszło. A tak? Mogłem się w spokoju najeść, a potem przejść do tych poważniejszych rzeczy, jak... wybranie jednej z dróg życiowych? Cipki czy kutasy? Pchanie w dupę czy branie w dupę? Czy może jedno i drugie? Jezu, w mojej głowie zawsze dział się taki shit z rana... Sam siebie czasami nie rozumiałem.

Granice 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz