– Przestań się tak wgapiać w ten kalendarz, czas się magicznie od tego nie cofnie. – Pascal klepnął mnie mocno w tyłek, przechodząc obok mnie ze swoimi ciuchami.
Spojrzałem na niego z rządzą mordu, ale nawet tego nie zobaczył, skoncentrowany na swojej walizce.
Westchnąłem ciężko, wchodząc do pokoju i rzucając się na łóżko. Nie mogłem uwierzyć, że przegwizdałem całe trzy dni w górach na uprawianiu seksu z Pascalem i totalnie olałem snowboarding. Gdy przejeżdżałem w góry z Lucy, na pierwszym miejscu zawsze było jeżdżenie, potem jedzenie, a potem dopiero ona! Nie miałem pojęcia, jakim cudem Pascal obrócił tą piramidkę o sto osiemdziesiąt stopni, ale jakimś cudem to on znalazł się na pierwszym miejscu, z jedzeniem depczącym mu po piętach i snowboardingiem zajmującym miejsce trzecie – i to chyba po raz pierwszy w moim życiu od czasu, kiedy odkryłem jego istnienie!
A teraz oczywiście nadszedł czas zwijania manatków i powrotu do domu i plułem sobie w brodę, że nie zagospodarowałem swojego czasu lepiej. Bo jakbym nie mógł się bzykać rano i wieczorem, a popołudniu jeździć, o nie! Ja się musiałem bzykać z nim jak jebany królik co godzinę, ewentualnie co dwie, gdy trzeba było ogarnąć jakieś żarcie lub trochę odpocząć! Na samą myśl o wszystkich pozycjach, miejscach i sposobach, na jakie się ruchaliśmy, kręciło mi się w głowie. Cieszyłem się, że mam dwadzieścia jeden a nie z sześćdziesiąt lat, bo inaczej już dawno odpadłby mi fiut. Serio. Urządzaliśmy z Lucy maratony seksu, kiedy była w nastroju, ale nie umywało się to do tego, co wyprawiałem w łóżku – ugh, żeby tylko w łóżku – z Pascalem. Nie miałem pojęcia, czy była to kwestia tego, że obaj byliśmy facetami, czy tego, że obaj byliśmy niewyżyci, ale był to zdecydowany rekord numerków, jakie miałem w swoim życiu w tak krótkim czasie. Pascal dwa razy zawijał do apteki po więcej gumek i lubrykant i już zamówił dwie paczki gumek po sto sztuk w necie, które miały nam towarzyszyć już w Berlinie.
Jakim cudem do tego doszło? No bo, kurcze, jasne, „seks bez zobowiązań", ale częstotliwość trochę mi nie pasowała. Zawsze myślałem, że seks bez zobowiązań to seks z doskoku i w akcie desperacji lub nudy, a nie cały czas.
I że nie spędza się tyle czasu z tą osobą. (Nie do uniknięcia w naszym przypadku.)
I że nie ma tyle przytulania i żartowania i spania razem i...
Albo mi się wydawało, albo nasz seks bez zobowiązań przestał nim być, zanim jeszcze w ogóle poszliśmy ze sobą do łóżka. Byłem tym wszystkim jeszcze bardziej skołowany, niż zanim Pascal odważył się zrobić pierwszy ruch i nie zapowiadało się, żebym w najbliższej przyszłości ogarnął swoje uczucia. A że nigdy nie byłem skomplikowanym facetem, ani myślałem zaprzątać sobie tym niepotrzebnie głowę. I tak niczego bym nie wymyślił.
Westchnąłem ciężko. To wszystko było takie pojebane, ale w mega pozytywnym sensie. Nie miałem pojęcia, co aktualnie robię ze swoim życiem i nie czułem się z tym ani trochę źle.
Nawet nie wiedziałem, jak się czuję. Wiedziałem tylko, że nie żałuję przehandlowania jeżdżenia na snowboardzie na seks z Pascalem i cholernie mnie to irytowało.
I jakby tego było mało, tego samego dnia wieczorem miałem iść na imprezę ze swoimi starymi znajomymi z liceum. Imprezę, na której prawie na pewno będzie Lucy. Nie wiedziałem, czy pochwaliła się komuś, że zerwaliśmy. Na pewno nie przyznała się, dlaczego zerwaliśmy, bo musiałaby przyznać, że zrobiła z siebie idiotkę, a tego nikt nie lubił.
– Co zamierzasz robić dzisiaj wieczorem? – wymamrotałem w poduszkę.
– Masz na myśli Sylwestra? – spytał, zapinając walizkę. – Umówiłem się już z Travisem, że wyjdziemy na miasto z jego kumplami. Nie sprecyzowaliśmy jeszcze, gdzie. A ty?

CZYTASZ
Granice 2
RomanceNigdy nie uważałem się za skomplikowanego faceta. Łatwy w obejściu, z niewygórowanymi wymaganiami i potrzebami. Już w liceum wiedziałem, że w przyszłości chcę poślubić Lucy Walkers i mieć z nią dwójkę dzieci, najlepiej chłopca i dziewczynkę. Miałem...