22| powrót do domu

295 56 21
                                    

  Choć Bakugo podróż dłużyła się niemiłosiernie, nie mógł nie zirytować się jeszcze bardziej, gdy po kilku przesiadkach (niektórych koniecznych, niektórych, by zmylić potencjalnych szpiegów) wreszcie stanął przed szarym budynkiem komisariatu, po niemal dwóch tygodniach infiltrowania Ligi i pieprzenia się z Eijiro, do czego oczywiście nie miał zamiaru się nikomu przyznawać.

  Ten szary, ponury dzień bardzo przypominał mu pamiętne popołudnie, gdy otrzymał tę sprawę i nie miał bladego pojęcia, że w konsekwencji wróci do swojego byłego i... właśnie! Teraz dostanie awans! Szybciej niż Todoroki i Deku, ha!

  Do środka wszedł dużo bardziej energicznym krokiem, po chwili pukając do drzwi komendanta, który pewnie znowu drzemał w pracy, bo nie odpowiedział ani słowem. Bakugo bez wahania wszedł do środka i zobaczył, że pomylił się tylko w jednym – na krótką drzemkę to nie wyglądało.

  — Jestem — powiedział głośno, z jeszcze głośniejszym trzaskiem rzucając plecak na biurko, z którego łagodnym łukiem sfrunęło kilka arcyważnych dokumentów, które zdążyły się zakurzyć, pewnie nieruszane od kilku dni, może tygodni.

  — Ha? O, ty. — Aizawa powoli uniósł powieki, zaraz z powrotem je zamykając. — Zanieś to Midoriyi.

  Bakugo zmarszczył brwi, z powrotem zarzucając sobie plecak na plecy i posyłając komendantowi oburzone spojrzenie. 

  — Dlaczego jemu?

  — Bo on się tym zajmuje.

  — Ha?! Wszystko zepsuje! — wściekł się jeszcze bardziej oburzony Bakugo, nie mogąc uwierzyć, że tak ważna robota... jego robota!... zostanie powierzona temu fajtłapie. Mógł znaleźć milion powodów przeciw temu, a ani jednego za!

  — I tak dostaniesz awans szybciej od niego, nie marudź — mruknął Aizawa, ostatecznie wkładając swojego różowego jaśka w białe kropki pod brodę i zerkając tęsknie w stronę drzwi. — Jak odniesiesz, możesz iść do domu. Możesz sobie nawet wziąć wolne. On ci wszystko potem powie. — Ziewnął i odwrócił głowę, pokazując, że rozmowę uważa za zakończoną.

  Gdy Bakugo stanął przed biurkiem Midoriyi i swoim zwyczajem rzucił plecak na blat, zamiast normalnie go położyć, skrzywił się demonstracyjnie, zaraz też marszcząc brwi i wywracając oczami.

  — Bierz to, głupi Deku.

  Midoriya uniósł na niego zdziwiony wzrok, a potem przeniósł go na plecak, który Bakugo właśnie otwierał i jedną ręką wykładał teczki na jego biurko.

  — Kacchan, wróciłeś! — Zrozumienie tego zajęło mu parę sekund, co Bakugo skomentował krótkim: ,,debil". — I jak było? Co z twoją ręką?! Rany, Kacchan, tak się cieszę, już założyliśmy się z Todorokim, czy...

  — Och, więc jednak żyje? Masz. — Nadchodzący z naprzeciwka Todoroki wcisnął Midoriyi kilka banknotów w dłoń, na jego zadowoloną minę reagując pełnym rozpaczy westchnięciem. — A chciałem kupić sobie...

  — Obstawialiście, czy wykorkuję?! — wrzasnął Bakugo, który już żałował, że nie został w Lidze z Eijiro. Co za tupet!

  — No wiesz, z twoim charakterem... — zaczął Todoroki, ale Midoriya natychmiast mu przerwał:

  — W każdym razie kawał dobrej roboty, Kacchan! Mamy to! — Po czym uśmiechnął się szeroko, przez co Bakugo zebrało się na wymioty. Obrzydliwe.

  — Ta, ta, cokolwiek — burknął, wywracając oczami. Nie obchodziły go pochwały kogoś takiego jak cholerny Deku, znacznie ważniejsze było to, że... — Teraz dostanę awans! A wy nie, ha! — zawołał, ściągając na siebie zdziwione spojrzenia innych współpracowników. 

Najciemniej Jest Pod Latarnią ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz